Czy 18 kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa spośród 10 tys. sędziów to sukces środowiska czy porażka? Moim zdaniem odpowiedź na to pytanie nie może sprowadzać się do oceny proporcji ilości kandydatów, do ilości miejsc do obsadzenia.
Wyobrażam sobie bowiem sytuację, w której na 15 miejsc w KRS kandyduje 15 niekwestionowanych autorytetów. Taki stan rzeczy nie budziłby mojego sprzeciwu. Medialne informacje o kandydatach i sposobie ich wyłonienia wywołują nie tylko mój niepokój, ale zasadniczy sprzeciw. Sprzeciw ten nie jest równoznaczny z bezwarunkową akceptacją działań i obsady poprzednich składów Krajowej Rady Sądownictwa.
Nie tylko ja, ale i moje koleżanki i koledzy sędziowie najniższego szczebla sądownictwa powszechnego w ciągu lat wielokrotnie mieliśmy poczucie osamotnienia i daleko posuniętej alienacji KRS od środowiska. Faktem powszechnie znanym jest wręcz symboliczna reprezentacja sędziów rejonowych, w poprzednich składach KRS. To właśnie między innymi z tego poczucia osamotnienia wyrosła potrzeba powołania naszego sędziowskiego stowarzyszenia Iustitia. To wreszcie z naszego stowarzyszeniowego środowiska wypłynęły projekty zmian w procesie wyłaniania kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa. Zmian, które uwzględniały słuszne oczekiwania społeczne. Nasze propozycje i oczekiwania zasadniczych reform zostały wypaczone, i to, trzeba jasno powiedzieć, przy aktywnym udziale grupy sędziów. Na szczęście grupy nielicznej.
Do tej pory nazwiska większości kandydatów do nowej Krajowej Rady Sądownictwa z przyczyn dla mnie niezrozumiałych, nie zostały oficjalne podane do publicznej wiadomości, podobnie jak nazwiska sędziów podpisujących się pod listami poparcia kandydatów. Okoliczności związane z ich wyłonieniem są niejasne.
Kandydaci w żaden sposób nie zaprezentowali się środowisku, nie przedstawili swojej wizji funkcjonowania Rady. Trudno zresztą tego od nich wymagać, skoro nawet samą wolę kandydowania głęboko przed środowiskiem skrywali. Opierając się wyłącznie na informacjach medialnych, mam prawo wnioskować, iż przynajmniej część z kandydatów do nowej KRS to beneficjanci politycznego rozdawnictwa. Ilość zgłoszonych kandydatur świadczy o tym, że ewentualne zachęty do kandydowania niewątpliwie nie odniosły spodziewanego skutku, a ogromna większość środowiska sędziowskiego po prostu zignorowała proces wyboru kandydatów do nowej Krajowej Rady Sądownictwa.