Decyzja SN miała zapaść we wtorek. To właśnie do 13 lutego 2018 r. SN odroczył rozprawę w październiku 2017 r. Powód? Chciał się zapoznać z dokumentacją medyczną sędziego Mirosława Topyły – o co wnosił jego obrońca. Obwiniony staje przed sądem z otwartą przyłbicą.
Cztery godziny rozprawy we wtorek nie wystarczyły. SN ponownie odroczył proces, tym razem do 20 lutego. Na tym etapie postępowania dyscyplinarnego zdarza się to bardzo rzadko.
Podczas wtorkowej rozprawy sąd – z wyłączeniem jawności – przesłuchał biegłego oraz zapoznał się z zapisem monitoringu obrazującym pamiętne (niefortunne dla sędziego) zdarzenie na stacji benzynowej. Sam obwiniony sędzia oświadczył, że składa swój los w ręce SN.
W trakcie całego postępowania Topyła przekonywał, że cudzy banknot schował do kieszeni „nieświadomie" i nie była to kradzież, tylko fatalna pomyłka. Krajowa Rada Sądownictwa niejednogłośnie zgodziła się na odwołanie go z funkcji wiceprezesa SR w Żyrardowie. Minister sprawiedliwości w trybie natychmiastowym odsunął go od obowiązków służbowych i zażądał czynności dyscyplinarnych.
Na wokandę Sądu Najwyższego sprawa trafiła w ubiegłym roku. Swój początek miała kilka miesięcy wcześniej. Sędzia Topyła został obwiniony o to, że na stacji paliw w okolicy Sochaczewa ukradł z lady banknot 50-złotowy pozostawiony tam przez klientkę stacji. Całe zajście uwiecznił monitoring. Znalazły się na nim także numery rejestracyjne auta, którym sędzia odjechał ze stacji. Policja szybko namierzyła właściciela. Sędziego czekała więc szybka dyscyplinarka.