Obowiązkiem sądów jest stosować prawo, sprawiedliwie i możliwie szybko (np. art. 6 kodeksu postępowania cywilnego). Za tym małym stwierdzeniem kryje się wielka przestrzeń na wiele pytań związanych z każdą sprawą, a rozstrzygnięcie jest podsumowaniem uzyskanych odpowiedzi.
Im więcej pytań w postępowaniu sądowym, tym więcej trzeba nakładu pracy i kosztów, aby je zakończyć. Im więcej pytań w sprawie, tym więcej problemów i wątpliwości. Im więcej pytań przed sądem, tym więcej powodów do kwestionowania rozstrzygnięcia, a wraz z nimi słabną nadzieje na rychłe zakończenie sprawy.
Takie spostrzeżenia niepokoją i podsuwają rozwiązanie: trzeba uprościć wszystko, co się da, aby zbędnym skomplikowaniem nie narażać sprawy na zbyteczne jej przedłużanie. Taka jest geneza umieszczenia w k.p.c. np. postępowania uproszczonego czy przepisów o wydawaniu nakazów zapłaty lub innych trybów szczególnych. Dzięki nim postępowania sądowe miały stać się wreszcie szybkie, bo proste. Niestety, praktyczna ich aplikacja doprowadziła do nowych problemów, bo okazało się, że różne tryby i postępowania nakładają się na siebie, a to zniweczyło intencje ustawodawcy: zamierzoną prostotę i szybkość postępowania.
Zasady ustrojowe poważną barierą
W tym miejscu wypada przypomnieć główne zasady, na których opiera się prawo do sądu, a których poszanowanie pozwala na jego urzeczywistnienie w postępowaniu sądowym.
Po pierwsze – konstytucyjne prawo do sądu mieści w sobie możliwość takiego procedowania, aby każdy stawający przed sądem mógł skutecznie dowodzić swoich praw lub się bronić (art. 45 konstytucji). To zaś zawsze wymaga czasu, czyli stawia przeciwko sobie szybkość postępowania i rzetelność procesu. Od szybkości postępowania ważniejsza jest rzetelność procesu – bo z niej najpierw wywodzi się sprawiedliwość, a tę konstytucja gwarantuje, podczas gdy szybkości postępowania już nie. Ponadto szybkość postępowania (lub sprawność postępowania) nie są wartościami konkretnymi i jednoznacznymi, ale ocenami, które z natury nie znają żadnej miary (jak np. szybkość samochodu lub czas podróży). Ocen nie można przedstawiać inaczej niż w sposób pochodny, zależny od czegoś, co zostało z daną oceną niczym faktor skojarzone. Tak jak papierek lakmusowy pokazuje, czy ma miejsce jakieś zjawisko, które może, ale nie musi występować. W realiach naszego prawa podobnie bada się skargi na przewlekłość postępowania sądowego (ustawa z 17 czerwca 2004 r. o skardze na naruszenie prawa strony do rozpoznania sprawy w postępowaniu sądowym bez nieuzasadnionej zwłoki). Za przewlekłe uznaje się więc postępowanie, w którym dochodziło do niedających się usprawiedliwić opóźnień lub bezczynności sądu. W art. 2 ust. 1 tej ustawy zostało to sformułowane następująco: „Strona może wnieść skargę o stwierdzenie, że w postępowaniu, którego skarga dotyczy, nastąpiło naruszenie jej prawa do rozpoznania sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki, jeżeli postępowanie zmierzające do wydania rozstrzygnięcia kończącego postępowanie w sprawie trwa dłużej niż to konieczne dla wyjaśnienia istotnych okoliczności faktycznych i prawnych". A więc „opóźnienie" czy „bezczynność" to są typowe pojęcia pochodne, relatywne i ocenne (co nie wyklucza ich zobiektywizowania). Będą więc postępowania długotrwałe uznane za sprawne oraz oczywiście przewlekłe, pomimo że trwały kilka miesięcy lub krócej.