Według raportu firmy doradczej EY zarządy niemieckich firm są coraz bardziej "kobiece", ale prezesami nadal zostają niemal wyłącznie mężczyźni.
Większa ilość kobiet w zarządach i wśród kadry menedżerskiej niemieckich koncernów nie oznacza, ze jest dobrze. W trzech na cztery zarządach wciąż są sami mężczyźni - wyliczył EY. Z zestawienia wynika, że w firmach notowanych w indeksach Dax, MDax, SDax i TecDax 1 lipca tego roku zasiadało 47 pań, o 4 więcej niż pół roku temu. W porównaniu z analogicznym okresem zeszłego roku to o 7 pan w zarządach więcej. Kwota pań w zarządach wynosi teraz 6,9 proc. W zeszłym roku wynosiła ona 6,4 proc.
Jeśli ilość kobiet w zarządach będzie rosła dalej tak wolno to to dopiero w 20140 roku jedna trzecia stanowisk w gremiach kierujących spółkami będzie obsadzona przez kobiety.
Ulrike Hasbargen, partner EY w Niemczech, podkreśla, że wiele niemieckich firm intensywnie pracuje nad wprowadzeniem parytetów płci w zarządach i umożliwieniem im awansu, jednak sytuacja wygląda tak, że wciąż jest wiele pracy. - Na to trzeba czasu, by widać było pierwsze znaczące sukcesy - podkreśla Ulrike Hasbargen. To, że w zarządach i na stanowiskach prezesów jest tak mało kobiet nie wynika z tego, że jest zbyt mało "odpowiednich" menedżerek. - Wciąż problemem jest "szklany sufit" - uważa Hasbargen.
Najlepiej widać wzrost liczby kobiet w zarządach 30 największych firm w Niemczech. W 19 spośród 30 firm z indeksu DAX jest co najmniej jedna kobieta. W porównaniu z przednimi trzema latami to ponad dwukrotny wzrost.