Na razie gospodarka jedzie na jednym silniku – konsumpcji Polaków. W drugim półroczu – jak przekonuje rząd – włączyć ma się drugi motor – inwestycje. Problem w tym, że przedsiębiorstwa nie palą się do zwiększenia wydatków prorozwojowych, wiele zależy więc od samorządów. Te na szczęście ostro ruszyły do przodu.
– Ruch jest spory, przetargów jest coraz więcej i więcej – mówi Barbara Dzieciuchowicz, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Budownictwa. – Dotyczy to praktycznie całej Polski i wszystkich rodzajów dróg – zarówno wojewódzkich, powiatowych, jak i gminnych – dodaje.
Samorządy na ten rok mają rekordowe plany inwestycyjne, zamierzają podwoić wydatki w porównaniu z zeszłym rokiem, kiedy wyniosły one 26 mld zł.
Samorządowcy w wypowiedziach dla „Rzeczpospolitej" podkreślają, że fundusze UE już zostały odblokowane, nowe umowy są podpisywane i ambitny tegoroczny plan może zostać zrealizowany na „zwykłym" poziomie 80 – 90 proc.
– Moim zdaniem pewnie będzie to trochę mniej. Od przetargu do faktycznych wydatków mija zwykle kilka miesięcy. Poza tym w przyszłym roku mamy wybory samorządowe, a zwykle w takim roku lokalne władze chcą się pokazać – komentuje Marcin Mrowiec, główny ekonomista banku Pekao SA. – Ale i tak mogą to być imponujące kwoty, które byłyby dużym wzmocnieniem oczekiwanego ożywienia inwestycyjnego – podkreśla.