Rz: Ostatnio w Krakowie i jego okolicach zawrzało. Zatrzymano dyrektorów sądów, odwołano prezesów, w tym Sądu Okręgowego w Krakowie, za brak nadzoru administracyjnego nad dyrektorami. Dużo się działo jak na jeden dzień. W dodatku odwołana prezes SO w Krakowie twierdzi, że to nie ona, tylko minister sprawiedliwości sprawuje nadzór nad dyrektorami w sądach. Tak więc to nie ona nie dopełniła nadzoru, tylko minister. Kto ma rację?
Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości odpowiedzialny za funkcjonowanie sądownictwa: Pani prezes ma rację, ale odwołuje się do stanu prawnego sprzed kilku miesięcy. Wcześniej to prezes sprawował nadzór nad dyrektorem sądu. A jeśli chodzi o dyrektora z Krakowa, to przecież mówimy o przestępstwach, które były popełniane, nim zmienił się stan prawny nadzoru. Można zatem powiedzieć, że nadzór prezesa sądu nie zadziałał jak należy.
Zostańmy na chwilę przy zmianach kadrowych. Trzeba ich dokonywać za pośrednictwem faksu? To mało eleganckie...
Ustawodawca dał nam krótki, półroczny czas na dokonanie zmian kadrowych. Analizujemy okręg po okręgu i dokonujemy zmian personalnych. Staramy się, żeby były one jak najbardziej kompletne, żeby już do tego nie wracać. Faks jest najszybszym sposobem powiadomienia o dokonanej zmianie i dotyczy zarówno tych prezesów, którzy zostają powoływani, jak i odwoływanych. Warto podkreślić, że droga faksowa jest na co dzień wykorzystywana we wszystkich sprawach kadrowych wymiaru sprawiedliwości. Tak informujemy np. o delegowaniu sędziów czy odwołaniu z delegacji. Co więcej, prezesi sądów też korespondują ze sobą za pośrednictwem faksów. Sytuacja jest, jaka jest. Odległości w kraju są duże, nie sposób być wszędzie jednego dnia. Poza tym do każdego z odwoływanych i powoływanych prezesów czy wiceprezesów przychodzi także oryginalny dokument wysyłany przez kuriera lub w inny szybki i pewny sposób.
A jakie jest wytłumaczenie na zwolnienia niemal grupowe? Ostatnio na Śląsku jednego dnia odwołano ponad 20 prezesów i wiceprezesów sądów wszystkich szczebli.