Historia może być omawiana na tle indywidualnych losów. Kiedy w 2007 r. broniłem doktorat z prawa pracy, miałem obawy, czy zdążę, bo właśnie Komisja Kodyfikacyjna pod przewodnictwem prof. Michała Seweryńskiego przedstawiła dwa projekty: kodeksu pracy i zbiorowego kodeksu pracy.
W środowisku naukowym inicjatywa została przyjęta przychylnie. A potem o projektach przestało się mówić. Kodeks pracy z 1974 r. przetrwał. W listopadzie 2016 r. zostałem doktorem habilitowanym. W tym samym czasie powołano nową Komisję Kodyfikacyjną Prawa Pracy, która ma wypracować projekty kodeksów: indywidualnego i zbiorowego prawa pracy.
W skład obu komisji weszli wybitni specjaliści. Przedstawione w 2007 r. projekty wprowadzały regulację prawa pracy w XXI wiek, choć nie zawierały rewolucyjnych zmian. Mimo to żadna z sił politycznych nie była zainteresowana pracami legislacyjnymi. Nie jestem pesymistą, ale jak to mówią, do trzech razy sztuka. Czyżby kodyfikacja prawa pracy miała czekać do mojej profesury?
Dlaczego jestem sceptyczny? 3 października w przestrzeni medialnej ukazało się zdanie prof. Marcina Zielenieckiego (przewodniczącego Komisji i wiceministra resortu rodziny, pracy i polityki społecznej) w sprawie planowanych zmian w urlopach wypoczynkowych. Po trzech dniach minister Elżbieta Rafalska w imieniu ministerstwa i komisji (choć w niej nie zasiada) zapewniła, że komisja „nie ma najmniejszego zamiaru określać sposobu wykorzystania urlopu wypoczynkowego przez pracowników, w tym ograniczać możliwości aktywnego spędzania przez nich czasu wolnego". I tak wygląda zderzenie nauki i polityki. Można skomentować: contra spem spero. Wiara wbrew nadziei to chyba za mało na optymizm.
W prawie chodzi głównie o to, by szukać sprawiedliwych i mądrych rozwiązań. Upływ czasu zmusza do wprowadzania zmian. Kanony prawne powstają w ciszy. Na początku jest myśl. Refleksje, przemyślenia, dyskusje formują ją i modelują. Dobre prawo identyfikowane jest przekonaniem o jego słuszności. Pośpiech, partykularne interesy nie dają pożądanej optyki. Pozwalają dostrzec tylko jednostajne kolory. Może i porządkują horyzont, jednak po pewnym czasie stają się nie do zniesienia. Rudyment zaprawiony takim spoiwem nie zapewni stabilności normatywnej.