Sądy i prokuratura: Przydałby się woźny w sądzie

Tak jak na zatłoczonym skrzyżowaniu światła czasem już nie wystarczają i trzeba policjanta, aby zator rozładował, tak w sądzie powinien być ktoś w rodzaju woźnego, który usprawniałby ruch interesantów.

Aktualizacja: 15.10.2017 05:38 Publikacja: 14.10.2017 00:01

Sądy i prokuratura: Przydałby się woźny w sądzie

Foto: www.sxc.hu

Elektronika i jej pochodne systematycznie wkraczają do sądów, nie mam jednak wątpliwości, że nieraz niczego nie ułatwiają sądowym interesantom, nawet gdy są sprawne, ponieważ nie każdy potrafi z nich korzystać i ma wystarczająco dużo czasu.

Prosta rzecz: podświetlona skrzynka na wokandę na drzwiach sali rozpraw. Podejrzewam, że ile jest w Polsce sądów, tyle skrzynek, skupię się więc na jednej.

W najniższym okienku tej skrzynki, które od razu rzuca się w oczy, jeśli interesant nie jest dryblasem, jest wyraźny napis: „Z WYŁĄCZENIEM JAWNOŚCI".

– O... nasza sprawa jest z wyłączeniem jawności, mówi interesantka, może nawet prawniczka, do pań jej towarzyszących.

– Na jakiej podstawie pani tak twierdzi? – pytam nieco zaczepnie kobietę kreującą się na wszystkowiedzącą.

– Jak to, jest tu wyraźnie napisane – mówi.

– Owszem, jest napisane, ale nie jest podświetlone – odpowiadam.

I tak tego dnia skrzynka nie była chyba podświetlona, być może zwyczajnie żarówka wysiadła, a może sędzia czy protokolant nie nacisnął odpowiedniego przycisku.

Tak czy inaczej, wyciąganie daleko idących wniosków z elektrycznej wokandy było ryzykowne.

Na szczęście są obok tradycyjne wokandy papierowe i chociaż na nich jest coraz mniej treści (to efekt presji na przestrzeganie zasad prywatności w publicznym skądinąd miejscu), interesant może się zorientować, ile ma czasu do rozprawy, pod warunkiem oczywiście, że ktoś już odhaczył wcześniejsze.

Inny przykład, nie ma w nim nawet udziału techniki, to kiedy dana sesja zostanie przeniesiona na inną salę, nie daj Boże w inny koniec korytarza czy na inne piętro. Wiele osób zauważa to w ostatniej chwili i zaczyna się dramatyczne szukanie. W małym sądzie to raczej proste, w większym szukający sali może nie zdążyć nawet na koniec rozprawy.

Czego tu brakuje? Brakuje człowieka, którego elektronika nie zastąpi.

W sytuacji kiedy chyba wszystkie sądy są chronione zastępami strażników, powinno je być stać na swego rodzaju woźnego obecnego zwłaszcza w godzinach intensywnej pracy, powiedzmy od 8.30 do 15.30, a więc przez siedem godzin. W małym sądzie mógłby on sobie nawet siedzieć przy wejściu czy szatni, gdyż cały sąd miałby jak na dłoni, w większym być może powinien mieć jeszcze np. pomocnika, ponieważ czasem trzeba zaprowadzić interesanta do odpowiedniej sali, a główny posterunek raczej nie powinien stać pusty, bez woźnego.

Takie obowiązki mógłby wykonywać nieco tylko przeszkolony zwykły urzędnik sądowy – jako swego rodzaju dyżurny. Uważam, że powinien być wyraźnie oznaczony, najlepiej aby to było oznaczenie identyczne w całej Polsce. Tak jak łatwo zauważyć policjanta na skrzyżowaniu, tak woźny powinien być widoczny w sądzie.

Chyba to wykonalna reforma?

Elektronika i jej pochodne systematycznie wkraczają do sądów, nie mam jednak wątpliwości, że nieraz niczego nie ułatwiają sądowym interesantom, nawet gdy są sprawne, ponieważ nie każdy potrafi z nich korzystać i ma wystarczająco dużo czasu.

Prosta rzecz: podświetlona skrzynka na wokandę na drzwiach sali rozpraw. Podejrzewam, że ile jest w Polsce sądów, tyle skrzynek, skupię się więc na jednej.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP