Pomińmy chwilowo konstytucję, Monteskiusza i wszelkie wielokrotnie wysuwane w tej sprawie przez świat prawniczy argumenty. Zastanówmy się – nawet w oderwaniu od obecnych zdarzeń – czy akurat sprawujący władzę politycy to osoby najbardziej upoważnione do kontroli sędziów.

Ktoś przypomni przytaczane w nieskończoność przez przeciwników sędziów przykłady, jak to dwóch z nich ma zarzuty o kradzież w sklepie, a któryś jeszcze jawnie wykazał swą stronniczość. Jednakże nie ma żadnych obiektywnych badań, z których wynikałoby, że większość lub choćby część sędziów prezentuje podobne negatywne cechy. Co prawda słyszymy czasem populistyczne opowieści, że jakiś sędzia ma „nie szanować ludzi", ale bez szczegółowej weryfikacji pozostają jedynie ogólnikowymi wykrzyknikami. Ja zaryzykowałbym tezę przeciwną (niestety, coraz mniej popularną), że droga do zawodu sędziego i sposób wykonywania owego zawodu są podstawą doboru w przeważającej większości porządnych i sumiennych prawników (co nie oznacza, że nie zdarzą się czarne owce ani że część procedur trzeba zmienić).

A politycy? Skupmy się na decydentach sprawujących realną władzę – nawet nie na konkretnych ministrach czy parlamentarzystach, ale tych najważniejszych. Oderwijmy się od bieżącej polityki i spójrzmy na przykłady historyczne. Można odnieść wrażenie, że w dziejach praktycznie każdego kraju statystyczny władca nie prezentuje się pod względem moralnym zbyt dobrze. Kiedyś przeciętny władca miał na swoim koncie mordy i zbrodnie. Jeżeli zaś spojrzymy na historię XX w., nawet w Polsce znajdziemy bardzo dużo specyficznych figur. Przeważającej części premierów Polski z czasów dwudziestolecia międzywojennego można zarzucić bezwzględne dążenie do poszerzania swojej władzy i eliminacji każdym sposobem swoich przeciwników. Obserwując kariery nawet tak wybitnych osób jak Witos czy Piłsudski, można by rzec, że samo sprawowanie władzy politycznej demoralizuje i naraża delikwenta na popełnianie znacznie większej liczby wątpliwych moralnie uczynków. I tutaj znów trzeba zastrzec – to nie jest reguła. Znamy zarówno w historii, jak i dziejach III RP chwalebne przykłady polityków, którzy potrafili lub potrafią tym pokusom się oprzeć.

Konkluzja może być jednak jedna. Wśród polityków piastujących realną władzę znacznie łatwiej o błądzenie i ryzykowne działania. Może więc również z tego powodu należałoby rozważyć, czy warto przekazywać władzę nad sędziami politykom.