Dziś, po niemal roku, historia zdaje się zataczać koło. „Łagodniejsza" wersja ustawy w dalszym ciągu jest nie do zaakceptowania dla środowisk prawniczych i spór upodobnia się do tego o Trybunał Konstytucyjny, tyle że jego skala ze względu na silny aspekt międzynarodowy wydaje się szersza.
Ostatnie uchwały Sądu Najwyższego nie pozostawiają wątpliwości, że sędziowie nie przyjmują zmian, i dalsze funkcjonowanie SN pod rygorem nowych przepisów i w nowym składzie będzie kontestowane.
Wielki znak zapytania unosi się nad zewnętrznym aspektem tego sporu. Nie ma raczej wątpliwości, że rząd nie ugnie się przed żądaniami Komisji Europejskiej, która coraz bardziej bezkompromisowo odnosi się do „dialogu" z Polską. A postawa zarówno Warszawy, jak i Fransa Timmermansa nie pozostawia pola do dialogu. O ile jednak PiS niewiele sobie robi z grożenia palcem przez Holendra, czekając na ostateczną konfrontację z Radą Unii Europejskiej, która musi zgromadzić silną koalicję, aby ukarać Polskę (co w obecnej sytuacji zmian politycznych w Europie wcale nie jest już takie pewne), o tyle zagadką jest dalszy ciąg scenariusza, gdy sprawa Sądu Najwyższego trafi do Trybunału w Luksemburgu.
Ten może bowiem próbować prewencyjnie zablokować działanie ustawy w Polsce, co zapewne wywoła kolejny spór, czy do takiego wpływania na wymiar sprawiedliwości państwa członkowskiego jest w ogóle władny.
Jedno jest pewne: spór o sądownictwo w Polsce zdaje się nie mieć końca. Po raz kolejny stanie się tematem numer jeden rozpoczynających się wakacji.