Awantura w Sejmie. Kogo ścigać za słowa?

Po burzy w Sejmie tylko jedno zawiadomienie trafiło do prokuratury.

Aktualizacja: 25.07.2017 00:33 Publikacja: 23.07.2017 18:37

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński

Foto: PAP/Bartłomiej Zborowski

Podczas emocjonalnej debaty dotyczącej zmian na szczytach sądownictwa posłom puszczały nerwy, padały mocne słowa i zapowiedzi skierowania zawiadomień do prokuratury przez osoby, które poczuły się nimi dotknięte. Jednak dotąd wpłynęło tylko jedno – od posłów Nowoczesnej, w związku z projektem ustawy o Sądzie Najwyższym. W tej sprawie będzie wszczęte postępowanie sprawdzające – ustaliła nieoficjalnie „Rzeczpospolita".

Wszcząć czy oddalić?

O domniemanym „poświadczeniu nieprawdy" przez grupę posłów PiS poinformowali prokuraturę Kamila Gasiuk-Pihowicz i Adam Szłapka z Nowoczesnej. Twierdzą, że doszło do przestępstwa, bo pod projektem figurowało nazwisko Bartłomieja Wróblewskiego z PiS, choć poseł „nie znał treści projektu, wycofał dla niego swoje poparcie i prosił, by jego nazwisko wykreślono". Tak się nie stało, do prac trafił projekt z nazwiskiem posła.

Czy i kto zaniedbał usunięcia nazwiska i czy złamano prawo – zbada prokuratura. Na razie – według naszej wiedzy – w postępowaniu sprawdzającym. Po nim zapadnie decyzja, czy śledztwo wszcząć, czy odmówić postępowania.

– Jednak wątpliwe, by doszło tu do przestępstwa, projekt nawet bez podpisu posła spełniał warunki formalne – mówi nam jeden z doświadczonych śledczych.

Sam poseł podkreśla: – Składanie zawiadomienia przez Nowoczesną to niepotrzebne podgrzewanie emocji i doszukiwanie się drugiego dna. Doszło do nieporozumienia. Ale to nie miało żadnego znaczenia dla losów projektu – mówi „Rzeczpospolitej" Bartłomiej Wróblewski.

Dlaczego poprosił o wykreślenie? – Znałem pierwotne założenia projektu i nie budziły moich wątpliwości. Jednak później zajmowałem się trzema innymi projektami, w tym samym okresie brałem ślub i uznałem, że z braku czasu nie będę w stanie dostatecznie zająć się rozwiązaniami dotyczącymi SN – tłumaczy poseł Wróblewski.

Mordy zdradzieckie

Mimo licznych zapowiedzi dotąd nikt nie poskarżył się na słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, jakie padły przy okazji dyskusji o sądownictwie. Chodzi o „wycieranie mord zdradzieckich" nazwiskiem brata posła.

– Na obecną chwilę wpłynęło tylko zawiadomienie posłów Nowoczesnej w sprawie poświadczenia nieprawdy – mówi Michał Dziekański, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

A tuż po zdarzeniu opozycja zapowiadała:

– Będziemy składali wspólne – od klubów PO, Nowoczesnej i PSL – zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa znieważenia funkcjonariusza publicznego – mówiła w Sejmie, na gorąco Kamila Gasiuk-Pihowicz, dodając, że posłowie, którzy poczuli się zniesławieni, mogą indywidualnie podjąć kroki. Osobisty pozew zapowiadał m.in. Grzegorz Schetyna i Małgorzata Kidawa-Błońska.

Czy posłom brak czasu, czy też na chłodno inaczej ocenili sytuację, czy też czekają na przygotowanie uasadnienia przez adwokatów – nie wiadomo.

Jakie szanse miałoby takie doniesienie do prokuratury?

– Raczej niewielkie, słowa znieważające muszą mieć charakter indywidualny, być kierowane pod adresem konkretnej osoby. Np. policjanci podczas demonstracji słyszą ciężkie określenia, ale nie słyszałem, by robili komuś sprawy o zniesławienie – mówi nam doświadczony śledczy.

To może jednak znaczyć, że debaty będą coraz ostrzejsze. Prof. Genowefa Grabowska, prawnik, dziekan Wydziału Nauk Społecznych i Administracji w Wyższej Szkole Menedżerskiej w Warszawie, uważa, że dyskusja w parlamencie jest obecnie dość odległa od miana „debaty parlamentarnej".

Debata nieparlamentarna

Profesor podkreśla, że to sami posłowie wprowadzają atmosferę przyzwolenia na język pełen nieprzyjemnych epitetów i agresji.

– Coraz częściej zachowania i wystąpienia „nieparlamentarne", zamiast powszechnego oburzenia, zyskują poklask części posłów. Ten stan wymaga refleksji i natychmiastowej reakcji całego parlamentu. Brak zgody na nieparlamentarne wystąpienia, w tym mowę nienawiści, powinien łączyć wszystkie kluby poselskie i stać się płaszczyzną dla wspólnych uzgodnień – zaznacza prof. Grabowska. – Jeśli nie ma przyzwolenia na wypowiedzi „nieparlamentarne", bo np. posłowie są pociągani do odpowiedzialności przez Komisję Etyki albo są karceni w swych klubach, to debaty z pewnością przebiegają kulturalniej. Jeśli natomiast parlament akceptuje, nawet milcząco, atmosferę sprzyjającą wypowiedziom nieparlamentarnym, nie oczekujmy Wersalu – mówi prof. Grabowska i ubolewa, że walka polityczna może przyćmić zdrowy rozsądek. I dodaje: – Szkoda, że w niepotrzebną emocjonalną wymianę zdań angażują się nawet liderzy partii.

Podczas emocjonalnej debaty dotyczącej zmian na szczytach sądownictwa posłom puszczały nerwy, padały mocne słowa i zapowiedzi skierowania zawiadomień do prokuratury przez osoby, które poczuły się nimi dotknięte. Jednak dotąd wpłynęło tylko jedno – od posłów Nowoczesnej, w związku z projektem ustawy o Sądzie Najwyższym. W tej sprawie będzie wszczęte postępowanie sprawdzające – ustaliła nieoficjalnie „Rzeczpospolita".

Wszcząć czy oddalić?

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii