Raptownie wzrosła liczba przestępstw poświadczenia nieprawdy w dokumentach wystawianych przez funkcjonariuszy publicznych, w których motywem była korzyść majątkowa lub osobista – wskazują statystyki Komendy Głównej Policji, które poznała „Rzeczpospolita". W 2015 r. takich przypadków było niemal 8,5 tys., czyli niemal 100 proc. więcej niż rok wcześniej.
Chodzi o urzędników różnych szczebli – samorządowych i administracji rządowej, ale też m.in. rzeczoznawców, egzaminatorów, syndyków, komorników czy uprawnionych do wystawiania zaświadczeń lekarzy czy pracodawców. Jeżeli w dokumencie stwierdzają nieprawdę po to, aby sobie lub komuś przysporzyć korzyści, grozi im surowsza kara: do ośmiu lat więzienia (zgodnie z art. 271 § 3 k.k.).
Właśnie takich przestępstw znacząco przybyło. W zeszłym roku stwierdzono ich 8498, podczas gdy w 2014 r. tylko 4343. Wszystkich przypadków poświadczenia nieprawdy było w zeszłym roku blisko 13 tys. (w 2014 r. – 8,7 tys.).
Dla osób gotowych płacić łapówki zaświadczenia mają kardynalne znaczenie: pozwalają np. odwlec sprawę w sądzie, prokuraturze, uzyskać korzystną decyzję w urzędzie, wyłudzić dotację lub kredyt.
Komu najczęściej stawiano zarzuty za podanie nieprawdy – nie wiadomo, tego statystyki nie wyodrębniają. Śledczy wskazują na pełny przekrój podejrzanych, choć dodają, że łatwiej przyłapać na przestępstwie urzędnika czy lekarza niż np. rzeczoznawcę, który podpisze się pod nieprawdą.