Sąd aresztował byłego posła i rolniczego związkowca Władysław S.

Wpływowy działacz PSL i szef kółek rolniczych aresztowany m.in. za pranie brudnych pieniędzy. Pożyczał miliony złotych m.in. na tzw. słupy - twierdzi prokuratura.

Aktualizacja: 03.03.2017 17:22 Publikacja: 03.03.2017 16:11

Sąd aresztował byłego posła i rolniczego związkowca Władysław S.

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Władysław S. został zatrzymany 1 marca na polecenie Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie w związku z prowadzonym śledztwem w sprawie SKOK Wołomin. Kilka godzin temu, na wniosek prokuratury, decyzją sądu S. został aresztowany na trzy miesiące. To pierwszy polityk z zarzutami za wyprowadzanie pieniędzy ze SKOK Wołomin.

O dziwnych kredytach w SKOK Wołomin pisała "Rzeczpospolita" ponad dwa lata temu. Dane podawane przez polityka w oświadczeniach majątkowych nie zgadzały się ze stanem faktycznym. Ujawniliśmy wtedy, że S., jako radny wojewódzki na Śląsku, nie ujawnił w oświadczeniu majątkowym co najmniej miliona złotych pożyczki zaciągniętej w SKOK Wołomin. S. to znany działacz kółek rolniczych.

Władysławowi S. postawiono sześć zarzutów popełniania przestępstw polegających na: uzyskaniu, za akceptacją osób zarządzających mieniem SKOK Wołomin dwóch pożyczek, jednej na kwotę 2,1 mln zł, drugiej na kwotę 1 mln zł w oparciu o nierzetelne, poświadczające nieprawdę dokumenty mające istotne znaczenie dla decyzji o przyznaniu kredytu - informuje prok. Łukasz Łapczyński, rzecznik praskiej prokuratury.

Kolejne zarzuty dotyczą uzyskania dla siebie trzech kredytów, każdy w wysokości miliona zł na trzy podstawione osoby tzw. słupy, udzielone również w oparciu o nierzetelne, poświadczające nieprawdę dokumenty mające istotne znaczenie dla decyzji o udzieleniu kredytu.

Władysław S. usłyszał także zarzut przyjęcia ponad 4,4 mln zł dla jednej ze spółek, w której posiadał udziały, pochodzących z czynu zabronionego, w celu udaremnienia stwierdzenia ich przestępczego pochodzenia (zarzut tzw. prania brudnych pieniędzy).

Zdaniem prok. Łapczyńskiego, Władysław S. działał wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami, w tym członkami zarządu SKOK Wołomin.

Łączna kwota pożyczek wyłudzonych ze SKOK Wołomin z udziałem Władysława S. wynosi 6,1 mln zł, zaś łączna kwota przyjętych, pochodzących z przestępstwa środków, przeznaczonych na finansowanie spółki, w której podejrzany posiadał udziały wynosi ponad 10 mln zł. Na poczet grożących podejrzanemu kar, na jego mieniu dokonano zabezpieczenia majątkowego na kwotę ponad 10 mln zł.

W  śledztwie dotyczącym wyprowadzania pieniędzy ze SKOK Wołomin status podejrzanych posiada obecnie 110 osób

- W dalszym ciągu analizowana jest dokumentacja finansowa dotycząca kilkuset kredytobiorców, dotychczas nie objętych zarzutami, co najprawdopodobniej w najbliższym czasie będzie skutkowało wydaniem kolejnych postanowień o przedstawieniu zarzutów - zapowiada Łukasz Łapczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie.

Władysław S. został zatrzymany 1 marca na polecenie Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie w związku z prowadzonym śledztwem w sprawie SKOK Wołomin. Kilka godzin temu, na wniosek prokuratury, decyzją sądu S. został aresztowany na trzy miesiące. To pierwszy polityk z zarzutami za wyprowadzanie pieniędzy ze SKOK Wołomin.

O dziwnych kredytach w SKOK Wołomin pisała "Rzeczpospolita" ponad dwa lata temu. Dane podawane przez polityka w oświadczeniach majątkowych nie zgadzały się ze stanem faktycznym. Ujawniliśmy wtedy, że S., jako radny wojewódzki na Śląsku, nie ujawnił w oświadczeniu majątkowym co najmniej miliona złotych pożyczki zaciągniętej w SKOK Wołomin. S. to znany działacz kółek rolniczych.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany