Będąc na zasłużonym urlopie (czy są niezasłużone urlopy?) miałem czas choć trochę uzupełnić zaległości w lekturze, tej nieprawniczej. Nie napisałem też felietonu w ubiegłym tygodniu, może i dobrze, bo Czytelnicy mogli odpocząć od moich wywodów. Ponieważ pogoda była zmienna, miałem czas przemyśleć wiele spraw i uporządkować w głowie. Podzielę się więc niektórymi spostrzeżeniami, ot, taki melanż niekoniecznie o prawie.
1. Prezydent Duda ma więcej praw niż angielscy królowie? Wielka Brytania ma prawo konstytucyjne datujące się do 1215 r., gdy król Jan bez Ziemi wydał akt Magna Charta Libertatum (Wielka Karta Swobód). Anglicy to dziwny naród, bo aktów prawnych od XIII w. wydanych przez wszystkie parlamenty jest chyba mniej niż ukazujących się w jeden rok w Polsce. Mało tego, przez lata nagromadziło się w Wielkiej Brytanii wiele zwyczajów i precedensów, które są przestrzegane bez istnienia podstawy prawnej, a często nawet wbrew niej. Przykładem niech będzie zatwierdzanie przez monarchę wszystkich ustaw (royal assent). Teoretycznie, bez zatwierdzenia ustawa nie może wejść w życie. Król czy królowa ma więc na papierze ogromne uprawnienia. Ale ostatni raz królowa Anna odmówiła zatwierdzenia ustawy w 1708 r.! Od tamtego czasu nigdy się to nie zdarzyło.
A prezydent Duda, mimo że ma obowiązek konstytucyjny, tego nie robi. Dlaczego? Konstytucja przewiduje, kiedy może nie podpisać, ale prezydent nie podpisuje i już. A może tworzy się precedens, który, tak jak w Wielkiej Brytanii, polscy konstytucjonaliści za 300 lat będą mogli przywoływać jako ustalony zwyczaj? Nie prościej zmienić konstytucję i wprowadzić w Polsce ustrój prezydentury absolutnej?
2. Przeczytałem dodatek „Polityki" na temat przyszłości (Magia Utopii – 2/2016). Według mnie powinna to być lektura obowiązkowa dla uczniów, studentów i urzędników. Na urlopie czytałem też polską książkę o bardzo kontrowersyjnych treściach, zwłaszcza dla Polaków. Chciałem emailem wymienić swoje obserwacje z kimś mądrzejszym ode mnie. Nie wyszło. Niektóre uprzedzenia rodaków są tak zakorzenione, że nie ma pod słońcem argumentów, które by je zmieniły – nawet o jotę. „Jakiego mnie Panie Boże stworzyłeś, takiego mnie masz". Jeśli ktoś wierzy w spiskową teorię dziejów, to żeby mu się objawili wszyscy święci i powiedzieli, że jej nie ma, to i tak nie uwierzy. I by sparafrazować Charles de Gaulle'a: „jak tu rządzić krajem, w którym każdy wie lepiej?"
3. Dostałem wyrok sądu administracyjnego, z którego wynika, że minister prowadzi postępowanie przewlekle. Stwierdzono, iż przewlekłość postępowania miała miejsce z rażącym naruszeniem prawa. Minister został ukarany grzywną! Jakaż była uciecha skarżących, gdy się dowiedzieli, że grzywnę minister zapłaci Skarbowi Państwa! A skarżący dostanie zwrot kosztów postępowania. Teraz wiem, dlaczego nie ma reakcji, gdy na stronie internetowej sądu informującej o wynikach rozpraw codziennie pojawia się orzeczenie (a czasami kilka) o ukaraniu organu (najczęściej tego samego) grzywną za niewykonanie wyroku sądowego. Toż to przekładanie z kieszeni do kieszeni! A dla obywatela zwykła kpina? Natychmiast po wyroku o rażącej bezczynności, minister zawiesił postępowanie! Nawet ja w Kanadzie wiem, że Sąd Najwyższy i NSA kilka miesięcy wcześniej orzekały, że takie zawieszenia są niedopuszczalne. Sąd wie swoje, minister wie swoje, a zainteresowani bezradni, muszą czekać i już. Przydałaby się dobra zmiana – na stanowisku ministra?