Wysyp oskarżeń o molestowanie seksualne ma niemal każde środowisko: polityków, sportowców, pracowników radia i telewizji, artystów, studentów uczelni, członków Królewskiej Akademii Muzycznej, w branży IT oraz w budowlance. Ostatnio dołączyły aktorki. A pod koniec tygodnia gruchnęła wiadomość o napaściach seksualnych na śpiewaczki operowe. Media zaś wieszczą problemy w świecie tancerzy.
„Reżyserzy, ponieśliście fiasko. Producenci, ponieśliście fiasko. Szefowie teatrów, ponieśliście fiasko. Politycy, ponieśliście fiasko. To wy powinniście dopilnować, by nikt nie był prześladowany seksualne w miejscu pracy" – stwierdziły 584 aktorki w apelu opublikowanym w „Svenska Dagbladet". Te, które się pod nim podpisały, potwierdziły molestowanie seksualne, jakiego doznały. Wśród nich jest bergmanowska aktorka Lena Endre.
Miałam grać scenę miłosną z tym „męskim geniuszem" – pisze jedna z aktorek. – W czasie próby zapytał szeptem, czy może possać mleko z moich nabrzmiałych piersi (wiedział, że wtedy karmiłam), a jednocześnie przycisnął mnie genitaliami – wyznała.
Aktorki domagają się zera tolerancji dla seksualnego wykorzystywania i przemocy w pracy. Eksperci tłumaczą, że gdyby zaprotestowała tylko grupka kobiet, napaści seksualne zostałyby zamiecione pod dywan. Teraz jednak, gdy pojawia się tak wiele narracji, nie można ich potraktować jako zjawiska marginalnego. Zdaniem profesor ds. gender Tinny Rosenberg szykany i groźby stały się normą, dla seksualnych molestowań znaleziono usprawiedliwienie w zbiorowym kłamstwie: „on już taki jest, ten geniusz".
Uwłaczające zachowania tłumaczy się nie tylko władzą, jaką posiadają niektórzy mężczyźni, ale i sytuacją np. w teatrze. Wiele osób to wolni strzelcy (na niepewność zatrudnienia są narażone zwłaszcza młode aktorki). Jeśli aktorka chce zrobić karierę, nie może okazywać złości, by nie być postrzegana jako pozbawiona poczucia humoru – ocenia Rosenberg na łamach „Svenska Dagbladet".