Współczuję młodym prawnikom, ale pomoże im Ministerstwo. Sędzia Małgorzata Manowska, dyrektor Krajowej Szkoły Sądownictwa, też zadeklarowała, że nie zostawi ich bez wsparcia, wreszcie oni sami nie złożą broni, a nie wątpię, że nie brak im prawniczych umiejętności.

Tych umiejętności zabrakło natomiast członkom KRS, którzy zablokowali nominacje. Rzecznik KRS sędzia Waldemar Żurek tłumaczył, że miesięczny termin na podjęcie decyzji jest za krótki, gdyż wchodzący w skład KRS sędziowie orzekają w swych sądach i zbierają się raz w miesiącu. Czy nie przyszło im do głowy, że w tak szczególnej sytuacji mogli się zebrać dodatkowo, a w tym czasie można było uzupełnić brakujące dokumenty?

Trzeba zatem zapytać o rzeczywisty powód decyzji KRS. Na pierwszy rzut oka przypomina częste zachowanie urzędników, którzy na długo przed zamknięciem okienka myślą o spakowaniu się i odesłaniu interesanta pod byle pretekstem z kwitkiem. Do urzędu można jednak przyjść następnego dnia i sprawę załatwić, a przed asesorami żmudna droga odwoływania się do Sądu Najwyższego.

I o to chyba KRS chodziło. Jej rzecznik powiedział, że gdy odwołania trafią do SN, może on zbadać także konstytucyjność procedury powołania asesorów. W jakim stopniu chodziło o braki formalne asesorskich wniosków, a w jakim o konstytucyjność ustawy? Jej badanie nie należy przecież do kompetencji SN, o czym wszyscy wiedzą, a tylko część działaczy sędziowskich to kontestuje.

Gdyby to był istotny motyw decyzji KRS, znaczyłoby to, że na szali prywatnego buntu części jej członków przeciw obecnej władzy i jej reformom sądownictwa położyli karierę 265 młodych prawników i zafundowali wymiarowi sprawiedliwości nowy spór.