Na łamach „Rzeczpospolitej " trwa ożywiona debata o planowanych zmianach w systemie podatkowym i ubezpieczeń społecznych. W dyskusjach o projektach jednolitego podatku, który objąć miałby wszystkich podatników, oraz zmian w przepisach emerytalnych bardzo często podnosi się argumenty dotyczące sędziów. Nie są to oczywiście tezy zmierzające do obrony wysokości wynagrodzeń sędziowskich w obliczu planowanych zmian, raczej przyklaskiwanie opiniom o konieczności odebrania sędziom niezasadnie przyznanych przywilejów. Poklask zdobywają zgłaszane raz po raz propozycje włączenia sędziów do powszechnego systemu emerytalnego i obciążenia ich wynagrodzeń składkami na ubezpieczenia społeczne.
Stan spoczynku to nie wcześniejsza emerytura...
Sędziów powszechnie ustawia się w jednym rzędzie z rolnikami czy górnikami. Uwypuklanie socjalnej funkcji stanu spoczynku jest wyłącznie świadectwem braku zrozumienia istoty tej instytucji i jej znaczenia dla niezawisłości sędziego. Tymczasem uprawnienie do stanu spoczynku wynika wprost z art. 180 konstytucji i na tym stwierdzeniu można poprzestać, komentując zgłaszane propozycje. Jego likwidacja wymagałaby zmiany konstytucji, do czego nie ma odpowiedniej większości w Sejmie. Na marginesie tylko zauważyć wypada, że gdyby udało się zmienić konstytucję i objąć sędziów systemem ubezpieczeń społecznych, przyniosłoby to nie oszczędności, ale ogromne wydatki dla budżetu państwa. Osoby postulujące taką zmianę zapominają o tym, iż włączenie do systemu ubezpieczeń kilkunastu tysięcy osób, które nie opłacały dotychczas składek do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, wymagałoby jednorazowego ich uiszczenia, i to za wszystkie lata , w ktorych nie były one pobierane. Odbyć by się to musiało na zasadzie identycznej z przewidzianą dzisiaj dla tych sędziów, którzy zrzekają się urzędu. Kwestię tę reguluje art. 91 ust. 10 do 12 prawa o ustroju sądów powszechnych. Zgodnie z tymi przepisami od wynagrodzenia wypłaconego sędziemu w okresie służby, od którego nie odprowadzano składki na ubezpieczenie społeczne, przekazuje się wszystkie zaległe składki do ZUS, po ich wcześniejszej waloryzacji.
...a składki nie idą do kieszeni sędziego
Zostawiając zatem na boku kwestię stanu spoczynku, warto rozprawić się wreszcie z powielanym nie tylko przez polityków, ale także poważnych ekonomistów i publicystów mitem o uprzywilejowaniu sędziów w oskładkowaniu wynagrodzeń. Powszechnie nagłaśniane korzyści w tym względzie mają jakoby wynikać z tego, iż sędziowie nie płacą od swych pensji składek na ubezpieczenia społeczne, tym samym znajdując się (wraz z prokuratorami) w sytuacji znacznie lepszej niż wszyscy pozostali zatrudnieni na etatach.
Prawdą jest, że wysokość wynagrodzeń brutto sędziów różni się od pensji zwykłych etatowców o 13,71 proc., co stanowi sumę składek na ubezpieczenia społeczne (emerytalnych, rentowych i chorobowych) w części przypadającej na pracownika. Fakt ten jest oczywisty i wynika z przyjętego przez państwo modelu zabezpieczenia społecznego sędziów po zakończeniu przez nich aktywności zawodowej. Wyłączenie sędziów z powszechnego systemu emerytalnego i rentowego nierozerwalnie musi bowiem łączyć się z brakiem obowiązku uiszczania składek na ubezpieczenia społeczne.
Wskazana różnica w wysokości wynagrodzeń jest jednak podstawą do prezentowania od lat wniosków na temat kolejnych nieuzasadnionych profitów, jakie wiążą się z powołaniem na stanowisko sędziego.