Sąd Najwyższy igrzyskiem polityków

Spór nie dotyczył pryncypiów, ale rozdziału strefy wpływów.

Publikacja: 28.10.2017 02:00

Sąd Najwyższy igrzyskiem polityków

Foto: Fotolia

Obchody stulecia Sądu Najwyższego przebiegały w żałobnej atmosferze. Jeszcze nie tak dawno chyba nikt z nas nie mógł nawet sobie wyobrazić, że historia SN może być przerwana jedną ustawą lipcową... A jednak to się wydarzało, a zamiar polityków rozwiązania SN bez wątpienia był wydarzeniem bez precedensu.

Weta prezydenta Andrzeja Dudy zgłoszone do zmiany ustawy o Sądzie Najwyższym i o Krajowej Radzie Sądownictwa powstrzymały falę lipcowych protestów społecznych. Warto przypomnieć, że na ulicach ludzie odczytywali Konstytucję RP, domagając się jej respektowania, a nade wszystko, aby prezydent stanął na wysokości zadania i jako prawdziwy strażnik konstytucji. Po zawetowaniu kontrowersyjnych ustaw środowiska obywatelskie i prawnicze wyrażały wdzięczność i podziękowania, że bronił porządku konstytucyjnego. Wszyscy mieli nadzieję, że zapowiedziane propozycje prezydenta będą zgodne z konstytucją.

A właśnie że ja

Tymczasem prezydent nie zakwestionował kierunku zmiany ustawy o Sądzie Najwyższym, tylko stwierdził, że marginalizuje jego rolę względem ministra sprawiedliwości. A przecież to nie on powinien decydować o sprawach personalnych w SN, lecz prezydent.

W ten sposób SN stał się igrzyskiem polityków. Prezydent nie zrozumiał, że ważne jest nie to, który z polityków będzie miał wpływ na skład i funkcjonowanie SN, lecz to, iż takie rozwiązanie podważa zasadę odrębności i niezależności władzy sądowniczej. Chciał większego wyeksponowania swojej roli, podkreślając, że to on jest niezależnym arbitrem i ma demokratyczny mandat. Spór zatem nie dotyczył pryncypiów i poszanowania zasady podziału władzy, a nade wszystko respektu dla odrębności władzy sądowniczej, ale rozdziału strefy wpływów między ministrem i prezydentem. Różnica zdań ostatecznie została zresztą podsumowana jako „spór pokoleniowy między czterdziestolatkami".

Wielkie porządki

Po dwóch miesiącach prezydent przedstawił swoje propozycje zmian ustawy o Sądzie Najwyższym, które faktycznie ograniczają wpływy ministra, ale znacząco umacniają pozycję prezydenta nad SN. O ile poprzednia ustawa zakładała, że minister miał dokonać weryfikacji wszystkich sędziów, o tyle obecnie to prezydent dokona ich weryfikacji na podstawie kryterium wieku i własnej arbitralnej oceny konkretnych sędziów.

Czym uzasadnia się potrzebę weryfikacji sędziów?

Motywy tej weryfikacji zawiera uzasadnienie prezydenckiego projektu ustawy o SN. Celem ustawy prezydenta jest oczyszczenie SN, co wprost wskazano w uzasadnieniu projektu: „Często powtarza się, że w Sądzie Najwyższym przeprowadzona została dekomunizacja i nie zasiadają tam osoby, które angażowały się w działalność PZPR. Tymczasem, okazuje się, że istotnie, doszło po 1989 r. do dekomunizacji Sądu Najwyższego, ale, niestety, osoby, które były związane z PZPR, zostały powołane do pełnienia zaszczytnego urzędu sędziego Sądu Najwyższego już w wolnej Polsce. Wśród nich jest osoba, która w czasie stanu wojennego była nie tylko aktywnym działaczem PZPR, ale także sporządzała dla KC PZPR codzienną informację o realizacji przez sądy ustawodawstwa stanu wojennego, czy też osoba, która pełniła w przeszłości funkcję I sekretarza podstawowej organizacji partyjnej PZPR w sądzie.

Można oczywiście postawić pytanie, czy po tak długim czasie, jaki upłynął od początku transformacji, możliwe jest rozliczenie sędziów Sądu Najwyższego z zaangażowania i korzystania z dobrodziejstw PRL. O ile tuż po zmianie ustroju w orzecznictwie Trybunałów Konstytucyjnych państw Europy Środkowo-Wschodniej akceptowano, jako słuszną i dopuszczalną, przesłankę eliminacyjną w postaci współdziałania z poprzednim systemem, o tyle w Polsce nigdy na ten krok się nie zdecydowano, a orzecznictwo polskiego Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego rozmiękczało lub wprost wskazywało na niezgodność z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej narzędzi ustaw lustracyjnych. Często sprzeciwiały się im szerokie środowiska prawnicze, a wielu z tych, którzy czynili to pod hasłami obrony demokracji, jak się następnie okazywało, występowało w swojej sprawie. Wydaje się, że obecnie trudno jest skonstruować inną obiektywną przesłankę weryfikacyjną niż wynikającą z granicy wieku oraz współpracy ze służbami bezpieczeństwa PRL (...)".

Potrzebę oczyszczenia całego SN mają uzasadniać dwa przypadki, gdy sędziowie SN, powołani zresztą do SN w wolnej Polsce, w przeszłości angażowali się w działalność PZPR. Prezydent proponuje więc rozwiązanie radykalne, albowiem przy uwzględnieniu stanu kadrowego w SN proponowane rozwiązanie doprowadzi do tego, że regulacją zostanie objętych ponad 30 proc. sędziów.

W uzasadnieniu wskazano także, że sędziowie SN nie potrafią egzekwować konsekwencji przewinień dyscyplinarnych sędziów, co ilustruje brak wykluczenia z wykonywania funkcji sędziów zdeprecjonowanych publicznie, czy też osób z własnego grona, których okoliczności z życia prywatnego, jak np. popełnienie przestępstwa nieumyślnego, powinny skłonić do rezygnacji z zajmowanej funkcji.

Rozliczenie poprzez podzielenie

Przywołana treść uzasadnienia projektu pozwala uznać, że celem proponowanych zmian jest, obrazowo mówiąc, rozliczenie części sędziów SN z ich działalności w okresie PRL, jak i obecnego orzecznictwa, zwłaszcza w sprawach dyscyplinarnych. Nie ukrywając nawet swych intencji, prezydent wskazuje, że kryterium, które pozwoli dokonać rozliczenia z przeszłością, jest wiek sędziów.

I choć art. 180 ust. 1 konstytucji stanowi, że sędziowie są nieusuwalni, to prezydent chce przeprowadzić wymianę kadrową w SN. Wymiany tej nawet już nie uzasadnia się, jak to było w ustawie rządowej, zmianą ustroju SN. Tylko taka zmiana ustroju w rozumieniu art. 180 ust. 5 konstytucji umożliwia przeniesienie sędziów w stan spoczynku. W zawetowanej ustawie za taką zmianę miała być uznana de facto reorganizacja izb SN i podział na Izbę Prawa Publicznego, Izbę Prywatną oraz Dyscyplinarną. Zmiany te miały jednak charakter wyłącznie wewnątrzorganizacyjny i nie odnosiły się do struktury sądów oraz relacji instancyjnych. Obecnie uzasadnieniem dla przeniesienia 1/3 składu sądu Najwyższego w stan spoczynku jest de facto dekomunizacja tego sądu, gdyż po 1989 r. do Sądu Najwyższego powołano dwóch sędziów działaczy PZPR.

Mógł współpracować

Rozwiązanie prezydenckie idzie znacznie dalej niż zawetowana ustawa. Proponuje mianowicie istotną zmianę Konstytucji RP, która się dokonuje przepisami ustawy zwykłej oraz obejściem konstytucyjnej zasady nieusuwalności sędziów. Personalnej weryfikacji SN dokona arbitralnie i bez żadnego uzasadnienia sam Prezydent.

Domniemanie jest jednak takie, że każdy sędzia SN, który ukończył 65. rok życia, mógł współpracować ze służbami bezpieczeństwa PRL. Weryfikacji tych sędziów ma dokonywać sam prezydent, udzielając sędziom wotum do orzekania. Negatywna weryfikacja będzie miała swój wyraz w odmowie udzielenia wotum do orzekania. Wotum będzie udzielone na czas określony, tj. trzy lata. Jeśli po tym czasie weryfikacja orzecznictwa sędziego nie wypadnie dla niego pomyślnie, to sędzia nie otrzyma kolejnego wotum od prezydenta. Rozwiązanie takie, pomijając aspekty konstytucyjne, w tym poszanowanie zasady niezawisłości sędziowskiej oraz zasady nieusuwalności sędziów, godzi w godność każdego człowieka. Nawet sędziowie, choć zostali już społecznie zdegradowani do kasty, mają prawo do poszanowania godności i obrony swojego dobrego imienia.

Autorka jest sędzią Sądu Okręgowego w Warszawie

Obchody stulecia Sądu Najwyższego przebiegały w żałobnej atmosferze. Jeszcze nie tak dawno chyba nikt z nas nie mógł nawet sobie wyobrazić, że historia SN może być przerwana jedną ustawą lipcową... A jednak to się wydarzało, a zamiar polityków rozwiązania SN bez wątpienia był wydarzeniem bez precedensu.

Weta prezydenta Andrzeja Dudy zgłoszone do zmiany ustawy o Sądzie Najwyższym i o Krajowej Radzie Sądownictwa powstrzymały falę lipcowych protestów społecznych. Warto przypomnieć, że na ulicach ludzie odczytywali Konstytucję RP, domagając się jej respektowania, a nade wszystko, aby prezydent stanął na wysokości zadania i jako prawdziwy strażnik konstytucji. Po zawetowaniu kontrowersyjnych ustaw środowiska obywatelskie i prawnicze wyrażały wdzięczność i podziękowania, że bronił porządku konstytucyjnego. Wszyscy mieli nadzieję, że zapowiedziane propozycje prezydenta będą zgodne z konstytucją.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie
Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd Tuska w sprawie KRS goni króliczka i nie chce go złapać