Trwa dyskusja o zmianach zasad organizacji władzy sądowniczej. Wiele uwagi poświęca im prasa, a niedawno minister Ziobro podał publicznie główne założenia reformy. I choć oficjalnej wersji projektu tzw. dużej noweli ustawy o ustroju sądów powszechnych wciąż nie ma, warto pochylić się już teraz nad głównymi koncepcjami reformy.
Oczywiście już od razu natykamy się na problem podstawowy: brakuje wiedzy o szczegółach projektowanej reformy. Wypowiedzi polityków partii rządzącej są na tyle ogólnikowe, że właściwie trudno wydobyć z nich jakieś konkretne rozwiązania, a oficjalnych dokumentów brak. W tej sytuacji jedynym źródłem wiedzy są wystąpienia wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka podczas obrad organów samorządu sędziowskiego czy na zjeździe Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia. Oczywiście jest to źródło ułomne o tyle, że ciągle nikt z sędziów – łącznie z autorami założeń projektu – nie wie, jaka część wstępnego projektu uzyska akceptację polityczną i przejdzie do dalszego procedowania.
Skończyć z feudalizmem
Nie ulega jednak wątpliwości, że podstawowym założeniem projektu reformy jest spłaszczenie struktury sądownictwa i zrównanie uprawnień wszystkich sędziów sądów powszechnych. Czy są to kierunki właściwe i jakie zagrożenia wiążą się z ich wprowadzeniem?
Aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba pokrótce omówić obecną wewnętrzną strukturę sądownictwa powszechnego. Otóż wbrew dość powszechnej wśród laików opinii sędziowie nie tworzą jednolitej grupy (albo ostatnio modnej „kasty") zawodowej, złączonej wspólnymi celami i interesami zawodowymi. Raczej strukturę opartą na klasycznej zasadzie feudalnej piramidy, w której każdy wyższy szczebel ma w stosunku do szczebla niższego nie tylko nadrzędny status wynikający z instancyjnej kontroli orzeczeń (co jest oczywiste i wynika z niepodważalnej zasady dwuinstancyjności), ale także uprawnienia wynikające z tzw. wewnętrznego nadzoru administracyjnego, który w niektórych jednostkach jest rozbudowany do monstrualnych rozmiarów, uniemożliwiających w zasadzie racjonalne orzekanie.
Dodatkowo uprawnienia sędziów poszczególnych szczebli do udziału w samorządzie sędziowskim znacząco się od siebie różnią. Liczący około 7000 osób korpus sędziów rejonowych ma przykładowo w zgromadzeniach apelacyjnych taką samą reprezentację jak licząca 2600 osób grupa sędziów okręgowych i około 500-osobowa grupa sędziów apelacyjnych. Jak łatwo policzyć, głos sędziego rejonowego jest w organach samorządowych czternastokrotnie słabszy od głosu sędziego apelacyjnego i prawie trzykrotnie słabszy od głosu sędziego okręgowego. Podobne dysproporcje występują przy wyborach członków Krajowej Rady Sądownictwa.