Frankowicze: za brak wiedzy konsumentów nie powinni płacić podatnicy

Dla uczciwości tego felietonu muszę zaznaczyć, że jestem frankowiczem.

Aktualizacja: 08.10.2016 08:12 Publikacja: 08.10.2016 06:00

Frankowicze: za brak wiedzy konsumentów nie powinni płacić podatnicy

Foto: 123RF

Wiele lat temu za namową pewnego banku wziąłem kredyt we frankach, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Nigdy bowiem żadnego franka na oczy nie widziałem.

Przyznam, decyzja ta wynikała po części z przeświadczenia, które gdzieś, kiedyś nabyłem, że banki, chociaż nastawione na zysk, są też instytucjami zaufania publicznego, zatem również dążenie do zysku ma swoje granice, swoją etykę.

Po części decyzja moja wynikała też z niewiedzy, nieznajomości reguł, na których opiera się rynek finansowy, i z braku sygnałów ostrzegawczych. Po latach przyznaje to wielu frankowiczów: dysproporcja pomiędzy oprocentowaniem kredytów frankowych i złotowych była tak duża, że klient banku miał wybór zbyt oczywisty. W pułapkę tego oczywistego wyboru wpadły tysiące.

Mimo że bardzo krytycznie oceniam politykę banków wobec frankowiczów, nie chcę, aby państwo tworzyło specjalną ustawę dla nich. Niemoralne wydaje mi się wręcz, by za mój brak wiedzy, błędy musieli płacić inni podatnicy.

Każdy jest bowiem kowalem swojego losu i powinien ponosić odpowiedzialność za decyzje, które okazały się złe. Państwo nie powinno w ogóle się w to angażować, nie tak widzę jego rolę. A konflikty banki – ich klienci mogą być z powodzeniem rozwiązywane na drodze sądowej. Jeżeli bowiem ktoś czuje się oszukany i potrafi dowieść, że są po temu powody, droga ta zawsze przed nim stoi otworem. Zresztą taki punkt widzenia zaczyna reprezentować coraz więcej frankowiczów. W sądach czekają już pozwy zbiorowe, zapadło kilka pozytywnych dla kredytobiorców orzeczeń (w pierwszej instancji) w indywidualnych sprawach. Niekorzystne dla banków są też opinie instytucji państwowych, takich jak np. UOKiK. To wszystko sprawia, że perspektywa dla banków nie jest różowa.

Kolejne wyroki i kształtująca się z czasem linia orzecznicza przychylna kredytobiorcom może wywołać efekt kuli śniegowej. Za sądowymi pionierami pójdą następni, zachęceni sukcesami poprzedników. Takich ludzi są setki tysięcy. Byłby to najczarniejszy scenariusz dla banków.

Dobrym porównaniem może być tu reprywatyzacja. Kiedy przez ponad 25 lat państwo nie chciało oddawać nieruchomości byłym właścicielom poprzez rozwiązania systemowe, ci wybrali drogę sądową, i po latach batalii zaczęli wygrywać, a ukształtowana linia orzecznicza jest już jednoznaczna. Trzeba zaznaczyć, że reprywatyzacja sądowa kosztuje Skarb Państwa znacznie więcej niż ustawa, której nigdy nie udało się przyjąć.

W sporach frankowiczów z bankami scenariusz ten może się powtórzyć. Dlatego to właśnie w ich interesie leży rozwiązanie frankowego problemu. Systemowo, bez pomocy państwa. Warto się pospieszyć , bo za jakiś czas może być za późno.

Inaczej widzę rolę państwa w całej sprawie. Dziś, angażując się nadmiernie w konflikt frankowy, zbiera jedynie cięgi od wszystkich zainteresowanych: narzekają klienci, że nie działa dostatecznie energicznie, a przygotowywane rozwiązania są złe; narzekają same banki, że może to doprowadzić do ich wielkiego kryzysu, biją na alarm ekonomiści, Unia Europejska. Zadowolonych brak.

Zadaniem państwa jest tymczasem wnikliwe zbadanie, czy doszło do złamania prawa i niedopełnienia obowiązków przez urzędników nadzorujących rynki finansowe, w tamtym okresie, dlaczego pozwolili na grę frankami, nie informując jednocześnie jasno i głośno konsumentów o zagrożeniach. Na pytania powinien odpowiedzieć także sektor bankowy, czy konstruując tego rodzaju oferty kredytowe działali zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem.

Finalnie państwo powinno przyjąć systemowe rozwiązania, które sprawią, że obywatele będą chronieni przed takimi sytuacjami w przyszłości, i podobne historie już nigdy się nie powtórzą.

Taką rolę państwa widzę w tym sporze: że zdecydowanie, w warstwie nie tylko symbolicznej zerwie z erą neokolonialnego myślenia w Polsce, którego pochodną jest kryzys frankowy.

Zapraszam do lektury najnowszej „Rzeczy o Prawie".

Wiele lat temu za namową pewnego banku wziąłem kredyt we frankach, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Nigdy bowiem żadnego franka na oczy nie widziałem.

Przyznam, decyzja ta wynikała po części z przeświadczenia, które gdzieś, kiedyś nabyłem, że banki, chociaż nastawione na zysk, są też instytucjami zaufania publicznego, zatem również dążenie do zysku ma swoje granice, swoją etykę.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji