Żeby zaufany prezes był fachowcem - Marek Domagalski o zarządach spółek z udziałem Skarbu Państwa

Państwo polskie długo jeszcze będzie właścicielem czy współwłaścicielem spółek, choćby strategicznych. Problem, by rządzili nimi fachowcy, a nie tylko zaufani.

Aktualizacja: 25.09.2016 09:50 Publikacja: 25.09.2016 00:01

Żeby zaufany prezes był fachowcem - Marek Domagalski o zarządach spółek z udziałem Skarbu Państwa

Foto: 123RF

Ostatnie ćwierćwiecze nie przyniosło dobrego rozwiązania. Sprawa jest tym istotniejsza, że aż w 400 spółkach Skarb Państwa ma udziały, czasem niewielkie, jakieś resztówki, ale w 300 ma większość, a w wielu z nich 100 proc.

Problem kadry zarządzającej, jej profesjonalizmu, odżył za sprawą zapowiedzi likwidacji Ministerstwa Skarbu Państwa, głównego organu zarządzającego tymi aktywami państwa i decydującego o obsadzie prezesów, oraz dymisji ministra Skarbu Państwa, opatrzonej komentarzami, że mogło chodzić o „szarże na stołki" w podległych mu spółkach.

Takie obserwacje i zarzuty pojawiały się przy kolejnych rządach, znawcy wskazują, że zwłaszcza koalicyjnych (większy popyt na posady). Czy tak być musi?

Być może to naiwne pytanie, gdyż specjaliści są zgodni, że o wyborze zarządu wszędzie pod słońcem decyduje właściciel, nawet jeśli są konkursy – jak w Polsce. Konkursy są fikcją, do przewidzenia, poza tym wzięty menedżer nie weźmie w konkursie udziału, gdyż takich szuka się poufnie.

Ten pesymizm, a inni powiedzą realizm, potwierdza praktyka: od transformacji w 1989 r. nie ma w Polsce przezroczystego modelu rekrutacji prezesów do państwowych spółek. Niektóre kraje je mają, ale gdy pytamy o szczegóły, padają nazwy krajów z obrzeży Europy. Prof. Aleksander Chłopecki, teoretyk i praktyk od spółek, ma do bólu realistyczną koncepcję: nie żyjmy złudzeniami, nie uciekniemy jak inne kraje od zasady podziału łupów przez aktualnie rządzącą partię, w tej sytuacji rozsądnym oczekiwaniem wobec partii przejmującej łupy może być to, że w każdej większej firmie znajdzie fachowca, będącego zarazem sympatykiem tej partii.

Niejeden idealista w tym miejscu się skrzywi, ale byłoby to i tak dużo: firma byłaby zarządzana przez fachowca. Byłby to chyba też model bardziej przezroczysty niż udawani niezależni fachowcy. Ale ten „realistyczny" standard wymaga też presji społecznej, medialnej. Na szczęście nominacje znajomych z podwórka czy szkolnej ławki to smakowite kąski dla prasy, pytanie, czy to wystarczy, by władza powoływała wprawdzie zaufanych, ale jednak fachowców.

Ostatnie ćwierćwiecze nie przyniosło dobrego rozwiązania. Sprawa jest tym istotniejsza, że aż w 400 spółkach Skarb Państwa ma udziały, czasem niewielkie, jakieś resztówki, ale w 300 ma większość, a w wielu z nich 100 proc.

Problem kadry zarządzającej, jej profesjonalizmu, odżył za sprawą zapowiedzi likwidacji Ministerstwa Skarbu Państwa, głównego organu zarządzającego tymi aktywami państwa i decydującego o obsadzie prezesów, oraz dymisji ministra Skarbu Państwa, opatrzonej komentarzami, że mogło chodzić o „szarże na stołki" w podległych mu spółkach.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem