W obszernym tekście („Rzeczpospolita" z 4 września 2017 r.) stanowiącym odpowiedź na informacje o zamawianiu uzasadnień wyroków Trybunału Konstytucyjnego na mieście prof. Stanisław Biernat rozwodzi się nad rolą asystentów w pracy sędziego konstytucyjnego. Broni też zlecania pisania uzasadnień wyroków TK prawnikom niezwiązanym instytucjonalnie z sądem konstytucyjnym. Stara się dowieść, że nie ma w tym nic zdrożnego, a praktyki takie są powszechnie stosowane w innych krajach. Trudno się jednak zgodzić z tym, że outsourcing pracy orzeczniczej to rzecz powszechna i bynajmniej nie naganna.
Bez podstawy prawnej
Sędzia Biernat pisze, że status „osób współpracujących z sędziami" miał dwojaki charakter. Po pierwsze więc w TK pracowali asystenci. Pamiętajmy jednak, że chodzi o początek 2015 r., a więc jeszcze przed wejściem w życie słynnej ustawy o TK z 2015 r., w której opracowywaniu brali czynny udział niektórzy ówcześni sędziowie TK. Niezbyt precyzyjne jest zatem sformułowanie sędziego Biernata, że „w Polsce nie ma wątpliwości, że asystenci są wpisani w działalność orzeczniczą TK, bo ich udział jest przewidziany w ustawie [...] to wolą ustawodawcy sędzia konstytucyjny orzeka, korzystając ze wsparcia merytorycznego asystentów". W dacie zamawiania uzasadnień od osób prywatnych przez szefa Biura TK dla sędziego Biernata tak nie było. Ustawa o TK z 1997 r. milczała o asystentach. Nie jest to jednak ostatecznie aż tak istotne, skoro asystenci byli mimo wszystko etatowymi pracownikami TK (nazwa „asystent" miała w tym przypadku bardziej zwyczajowy czy wewnątrzorganizacyjny charakter), a zgodnie z ustawą miały do nich zastosowanie przepisy o pracownikach instytucji państwowych.
Obszerny wywód o roli i pracy asystentów (więcej niż połowa tekstu sędziego Biernata) jest w zasadzie zbędny. Bo nie spieramy się przecież o asystentów, lecz o zlecanie prac nad uzasadnieniami osobom trzecim spoza TK. Funkcjonowały bowiem, jak pisze sędzia Biernat, „osoby niebędące pracownikami TK". Szkopuł w tym, że obowiązująca w dacie zawierania takich umów ustawa o TK nie przewidywała tego typu formy „współpracy" z sędziami konstytucyjnymi. Nie może więc być wątpliwości, że zlecanie zadań orzeczniczych (w tym przypadku: pisania uzasadnień) poprzez ich swoiste sprywatyzowanie i wyprowadzenie poza strukturę TK było prawnie niedopuszczalne. Jest niezrozumiałe, dlaczego Biuro TK, którego ustawowym celem było zapewnienie „organizacyjnych" warunków pracy sądu, płaciło podmiotom prywatnym za zapewnienie owych warunków organizacyjnych.
Dla wszystkich przecież nie wystarczy
Potrzebę zlecania pisania uzasadnień osobom prywatnym (co było przedmiotem umowy ujawnionej przez „Rz") sędzia Biernat tłumaczy „zamiarem przyspieszenia toku postępowań i zwiększenia liczby załatwianych spraw, zwłaszcza wymagających specjalistycznej wiedzy prawniczej". Zamiar szczytny, ale chyba świadczy o dalece posuniętej dysfunkcjonalności i niedowładzie organizacyjnym sądu konstytucyjnego. A także wywołuje zasadnicze zastrzeżenia do sposobu gospodarowania środkami publicznymi w tej instytucji.
Nie dość, że sędziowie otrzymują wysokie uposażenie i mają przydzielonych do swej wyłącznej dyspozycji po dwóch asystentów opłacanych z budżetu państwa, to i tak nie dają sobie rady ze stosunkowo małym referatem orzeczniczym. Trzeba jeszcze dodatkowo zamawiać uzasadnienia po 7 tys. zł od osób prywatnych.