Polska jest jedynym krajem Europy środkowowschodniej, który do dzisiaj nie uchwalił przepisów reprywatyzacyjnych. Reprywatyzacja jest zatem ograniczona. Dotyczy jedynie prywatnego mienia, głównie nieruchomości, przejętego przez władze komunistyczne z naruszeniem „stanowionego przez nie prawa". Powojenne akty nacjonalizacyjne, w tym dekret Bieruta, nie pochodziły od organów konstytucyjnych. Ich obowiązywanie uzasadnia tzw. teoria efektywności. W przypadku naruszenia dekretu, możliwe jest odzyskanie nieruchomości w naturze. Jeżeli przyczyny prawne lub faktyczne to wykluczają, uprawnionym pozostaje tylko roszczenie o odszkodowanie. W pozostałych przypadkach, a takich jest większość, dawni właściciele lub ich spadkobiercy nie mają żadnych praw. Dodajmy, że przejmowanie mienia następowało bez odszkodowania.
Czas się temu przeciwstawić
Dekret Bieruta znacjonalizował wszystkie prywatne nieruchomości warszawskie. Przeddekretowi właściciele mogli wnosić, w terminie sześciu miesięcy od daty objęcia gruntu w posiadanie przez organ władzy, o przyznanie własności czasowej (obecnie użytkowania wieczystego), ale niemal wszystkie wnioski były załatwianie odmownie na podstawie decyzji dekretowych. Brak ustawy reprywatyzacyjnej nie uszedł uwagi sądów. Dzięki orzecznictwu NSA i SN, określanemu mianem „małej reprywatyzacji", wadliwość decyzji dekretowej dawała podstawę do jej wzruszenia i reaktywowania postępowania dekretowego, w którym, w zmienionych warunkach ustrojowych, wniosek miał szanse na uwzględnienie, jeśli nieruchomość nie została zbyta lub zagospodarowana w sposób niedający się pogodzić z prywatnym posiadaniem (np. droga publiczna), przy czym odmowa restytucji uzasadniała zasądzenie odszkodowania na podstawie art. 160 kodeksu postępowania administracyjnego.
Fundamentem korzystnego dla uprawnionych orzecznictwa NSA jest uznanie, że niezasadne nieuwzględnienie wniosku dekretowego to rażące naruszenie prawa w rozumieniu art. 156 k.p.a.; przeznaczenie nieruchomości na cel użyteczności publicznej nie wyklucza co do zasady uwzględnienia wniosku; wniosek złożony przed rozpoczęciem biegu terminu jest skuteczny; wadliwe objęcie gruntu w posiadanie nie rozpoczyna biegu terminu, a przesłanka posiadania nieruchomości w dacie złożenia wniosku dekretowego dotyczy wyłącznie następców prawnych dotychczasowych właścicieli nieruchomości warszawskiej.
W dorobku jurydycznym SN wyróżnić należy przyjęcie, iż wadliwa decyzja dekretowa stanowi źródło szkody polegającej na nieuzyskaniu użytkowania wieczystego; wadliwość decyzji oznacza, że brak było podstaw nieuwzględnienia wniosku, a między decyzją a tak określoną szkodą istnieje adekwatny związek przyczynowy; wysokość odszkodowania wyznacza wartość nieuzyskanego prawa; hipoteza, że w razie uwzględniania wniosku nieruchomość zostałaby później wywłaszczona, nie przerywa związku przyczynowego i nie zmniejsza odszkodowania; podstawę roszczeń stanowi nieobowiązujący, ale stosowany art. 160 k.p.a. Na przeciwnym biegunie leży odmowa zasądzania odszkodowania za utracone korzyści.
Od pewnego czasu orzecznictwo to jest kwestionowane przez osoby, które trudno zaliczyć, ujmując rzecz eufemistycznie, do zwolenników reprywatyzacji. Występując na Zgromadzeniu Ogólnym Sędziów TK 8 kwietnia 2015 r., nowy pierwszy prezes SN prof. M. Gersdorf stwierdziła: „Szeroko rozumiana własność prywatna jest święta, dobro publiczne – lekceważone. Wydaje się, że nadszedł wreszcie czas, aby się temu przeciwstawić". Jej zdaniem państwo nie ma obowiązku chronić właściciela kosztem całego społeczeństwa. Wskazała też źródło problemu – skalę roszczeń reprywatyzacyjnych i handel nimi, oraz winnych – „wielką rzeszę spadkobierców", wzywając do zmiany orzecznictwa „w ramach skoordynowanego działania władzy sądowniczej i Trybunału".