Sędzia o kongresie sędziów: Głos środowiska nie wybrzmiał

Prezes Andrzej Rzepliński nie zasłużył sobie na tak dobre i gorące przyjęcie przez sędziów. I to nie ze względu na swoją obecną postawę, lecz na stosunek do sędziów w przeszłości, okazywanie im między innymi lekceważenia i niechęci oraz bezpodstawne ich dezawuowanie – mówi sędzia Paweł Pośpiech.

Aktualizacja: 10.09.2016 15:04 Publikacja: 10.09.2016 07:45

Foto: PAP, Tomasz Gzell

Rz: Nadzwyczajny Kongres Sędziów za nami. Jest pan zadowolony z jego przebiegu czy rozczarowany?

Paweł Pośpiech, sędzia Sądu Rejonowego w Wołowie: Jestem zadowolony, choć początek kongresu i zgotowana prezesowi Andrzejowi Rzeplińskiemu rzęsista owacja na stojąco i jego reakcja przyprawiły mnie o zażenowanie.

Dlaczego?

Wyglądało na to, że rzeczywiście kongres będzie wiecem poparcia dla niego, jak to usilnie próbowali przedstawić przed kongresem niektórzy politycy. A prezes Rzepliński nie zasłużył sobie na tak dobre i gorące przyjęcie przez sędziów. I to nie ze względu na swoją obecną postawę, lecz na stosunek do sędziów w przeszłości, okazywanie m. in. lekceważenia i niechęci oraz bezpodstawne ich dezawuowanie. Najwyraźniej jednak pamięć większości uczestników kongresu jest krótka lub też emocje spowodowane wydarzeniami ostatnich miesięcy tak silne, że grzechy, których się prezes wobec sędziów dopuścił, zostały mu wybaczone. Albo też, co gorsza, nigdy nie zostały dostrzeżone i należycie ocenione. Na szczęście później głos zabrał pan prof. Adam Strzembosz i prof. Małgorzata Gersdorf, którzy wygłosili piękne i mądre przemówienia.

Na mnie największe wrażenie wywarł referat prof. Ryszarda Piotrowskiego, a szczególnie teza, że suwerenem są wartości. Na jej potwierdzenie pan profesor wskazał zakorzenione głęboko w konstytucji umocowanie normatywne.

A reszta wystąpień?

Nie podobało mi się polityczne wystąpienie prof. Andrzeja Zolla. Wartością samą w sobie były natomiast wystąpienia zagranicznych gości. To był strzał w dziesiątkę, bo nadały kongresowi szerszego,wykraczającego poza polskie podwórko wymiaru. Ze szczególną uwagą i ciekawością wysłuchałam opowieści byłego prezesa Sądu Najwyższego Węgier. Ale przyznam szczerze, że kongres w takim kształcie nie miałby specjalnego sensu, gdyby nie kapitalne wypowiedzi szeregowych sędziów w drugiej części, opowiadające o tym, czym jest naprawdę wymiar sprawiedliwości i jakie są realne, a nie wydumane problemy sędziów i skąd wypływają źródła tych problemów.

Z całym szacunkiem dla profesorów, ale to właśnie ci szeregowi sędziowie każdego dnia w salach sądowych i w wydawanych orzeczeniach muszą definiować, czym jest niezawisłość i niezależność. To oni tak naprawdę ten kongres uratowali i nadali mu sędziowskiego charakteru. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie wypowiedzi sędziów Bartłomieja Starosty, Tomasz Klimki, Tomasza Marczyńskiego, Joanny Bitner i Bartłomieja Przymusińskiego, ale także wielu innych, i bardzo im dziękuję za mądrość i odwagę.

Pana zdaniem w sobotę w Warszawie głos środowiska w pełni wybrzmiał?

O nie, głos środowiska z pewnością nie wybrzmiał. Żeby tak się stało, kongres musiałby trwać kilka dni, bo tak wiele spraw i problemów się nawarstwiło. Ale po raz pierwszy tak głośno i wyraźnie wybrzmiał w przestrzeni publicznej wśród takiej ilości zgromadzonych sędziów i zaproszonych gości i takiego zainteresowania mediów. I to jest wielka wartość. Chciałbym, aby wszyscy politycy zapamiętali sobie zdanie wypowiedziane przez sędziego Tomasza Klimkę: „Nie jest trudno walczyć o niezawisłość, gdy się jest w opozycji, trudno szanować niezawisłość, gdy się jest u władzy".

W kuluarach mówiło się, że za mało było głosów zwykłych liniowych sędziów, a za dużo wystąpień zaproszonych gości. Zgadza się pan z tą opinią?

Być może proporcje powinny być korzystniejsze dla sędziów liniowych i to oni powinni dostać więcej czasu na wypowiedzi i dyskusję, lecz jednocześnie każdy, kto chciał, mógł zabrać głos na kongresie. Nie było w tym względzie żadnych ograniczeń. Zauważyłem także, że bardzo często przemawiający przekraczali wcześniej ustalony czas, a moderatorzy dyskusji nie przerywali wypowiedzi.

Podjęte uchwały są konkretne w treści. Myśli pan, że przyniosą skutek?

Bardzo bym tego chciał. Bardzo bym chciał, żeby główni adresaci tych uchwał, czyli władza wykonawcza i ustawodawcza, potraktowały je poważnie, a nie jako wolę dążenia do konfrontacji. Nie mam wątpliwości, że sędziowie chcą dialogu i porozumienia. Mamy autentyczną wolę zmieniać wymiar sprawiedliwości, tak by służył on ludziom, społeczeństwu, obywatelom. To niezwykle trudne i wymagające unikalnej wiedzy zadanie. Politycy podejmują decyzję, ale to my tę wiedzę dajemy, swoiste know-how. Żaden nawet najlepiej wykształcony urzędnik tego nie posiada. To nie wyraz pychy, tylko stwierdzenie faktu. Do takiej współpracy niezbędne jest minimum zaufania. A tego ze strony polityków nie ma. Nie wiem, czy ten kongres i podjęte na nim uchwały cokolwiek zmienią. Ale muszę i chcę wierzyć w to, że wiatr historii wieje i kiedyś zmiany nastąpią. Bardzo liczę na to, że również KRS, która dostrzegła niedemokratyczność wyborów do tego organu, wywiąże się ze swojej obietnicy i zaproponuje w tym zakresie satysfakcjonujące zmiany oraz zdecydowanie bardziej otworzy się na całe środowisko. Na kongresie podjęta została jeszcze jedna bardzo ważna uchwała dotycząca dramatycznej sytuacji, w jakiej znaleźli się sędziowie w Turcji. To wyraz naszej solidarności z tureckimi sędziami, ale przecież na to, że odniesie pożądany skutek, trudno liczyć.

Wśród postulatów, znalazł się jeden, w którym kongres domaga się, by zakazać możliwości delegowania sędziów do Ministerstwa Sprawiedliwości. To pana zdaniem dobry pomysł? Jednak sędzia w MS ma szansę zadbać o interesy sędziów...

Uważam, że sędzia idący na delegację do MS powinien się zrzekać urzędu z możliwością powrotu na poprzednio zajmowane stanowisko po upływie określonego czasu, a już z pewnością powinny być wprowadzone rygorystyczne obostrzenia, np. delegacja mogłaby dotyczyć tylko konkretnych projektów. Nie widzę żadnego powodu, by dopuszczalne i zasadne było łączenie statusu sędziego z pracą urzędnika w MS. Co do pytania, czy sędziowie delegowani mają szanse zadbać o interesy sędziów, to nie mogę w pamięci odnaleźć takiego przykładu pozytywnego działania na rzecz sędziów. Wątpię by teraz mogło być inaczej.

—rozmawiała Agata Łukaszewicz

Rz: Nadzwyczajny Kongres Sędziów za nami. Jest pan zadowolony z jego przebiegu czy rozczarowany?

Paweł Pośpiech, sędzia Sądu Rejonowego w Wołowie: Jestem zadowolony, choć początek kongresu i zgotowana prezesowi Andrzejowi Rzeplińskiemu rzęsista owacja na stojąco i jego reakcja przyprawiły mnie o zażenowanie.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem