Rz: Zaskoczył panią prezydent, składając dwa weta?
Irena Kamińska: Tak. Apelowaliśmy wszyscy do pana prezydenta, mając nadzieję, że zachowa się jak na strażnika konstytucji przystało, bo jej łamanie w uchwalonych projektach było oczywiste i brutalne. Widziały to też niektóre osoby z rządzącej partii. Ale zaskoczenie jest miłe. Pan prezydent w tych dwóch przypadkach stanął po stronie Konstytucji i obywateli, choć mam świadomość, że działa w określonych warunkach politycznych.
A trzecie weto było potrzebne?
Szkoda, że nie złożył weta również do prawa o ustroju sądów powszechnych, bo daje ona pełnię władzy ministrowi sprawiedliwości, który jest wszystkim równocześnie: stroną postępowania jako prokurator i nadzorcą sędziego jako minister. I to nadzorcą surowym, mającym wiele środków, aby sędziego postraszyć czy ukarać. Możliwość powoływania i odwoływania prezesów bez udziału zgromadzeń ogólnych i tak naprawdę udziału KRS daje mu pełnię władzy nad kadrą kierowniczą. Może ją nagradzać, przyznając wyższe dodatki funkcyjne, lub karać obniżając je. Ma wpływ na powoływanie wizytatorów, którzy z kolei mogą promować zachowania w sferze orzeczniczej akceptowane przez sejmową większość. Przesłanka odwołania prezesa sądu polegająca na stwierdzeniu szczególnie niskiej efektywności nadzoru administracyjnego lub organizacji pracy w sądzie lub sądach niższych jest na tyle ogólna i pojemna, że pozwala odwołać każdego prezesa. Wreszcie tak podporządkowany prezes sądu może przenieść sędziego do innego wydziału bez jego zgody i w ten sposób albo go ukarać albo odsunąć od prowadzenia konkretnej sprawy. Wierzę w sędziów i nie da się szybko ich podporządkować, jeśli w ogóle. Ale nie jest demokratycznym państwem prawa kraj, w którym sędzia musi się zastanawiać, jaki wpływ na karierę będzie miał jego wyrok i czy spodoba się władzy.
Atak na sędziów trwa. Padają słowa o układzie, korupcji, dekomunizacji i kaście. To pani powiedziała, że sędziowie są nadzwyczajną kastą. Żałuje pani? Władza przy każdej okazji wykorzystuje te słowa.