Czy uda się skutecznie redefiniować małżeństwo?

Wnet się zrobiło tęczowo i w polskim internecie po wyroku z piątku 26 czerwca. Sąd Najwyższy USA w sprawie Obergefell v. Hodges zdecydował ponad głowami stanów i wbrew demokratycznie uchwalonym w nich definicjom małżeństwa, że 14. poprawka do konstytucji gwarantuje wolność zawierania małżeństw w pełnym znaczeniu tego właśnie słowa również osobom tej samej płci.

Publikacja: 11.07.2015 11:30

Sąd Najwyższy USA

Sąd Najwyższy USA

Foto: AFP

To bez wątpienia sukces wielu dziesiątek lat starań; swoisty punkt dojścia. W poprawce 14. odnaleziono stosunkiem głosów 5:4 ochronę pragnienia dwóch osób tej samej płci, aby ich związek był tą samą z prawnego punktu widzenia instytucją co małżeństwo mężczyzny z kobietą. Co dalej? Zdobyto przychylność Sądu Najwyższego, ale czy uda się „zwycięstwo" utrzymać? Na tak postawione pytanie nie odpowie dogmatyka prawna, jeśli już, to historia prawa. Ta zresztą wpisana jest w prawo amerykańskie bardziej naturalnie, niż my zwykliśmy do niej przywiązywać wagę. W każdym wyroku należy podać właściwe precedensy i być świadomym spraw przegranych – rozwiązań, które nie zyskały akceptacji od razu albo z czasem.

Dla przyszłości sprawy Obergefell v. Hodges precedensem wydaje się kwestia z początku zeszłego stulecia. W stanie Nowy Jork pracownicy piekarni Józefa Lochnera pragnęli więcej zarobić. Musieli w tym celu dłużej pracować, a w 1897 r. ich stan przyjął ustawę dotyczącą higieny pracy w piekarniach i ograniczającą tam czas pracy do 60 godzin w tygodniu i dziesięciu godzin dziennie. Pracodawca pozwolił na dłuższą pracę i został ukarany. Pożalił się na niekonstytucyjność ustawy, co w 1905 r. potwierdził Sąd Najwyższy stosunkiem głosów 5:4. Uznał bowiem, że regulacja stanowa narusza wolność zawierania umów gwarantowaną przez 14. poprawkę. Co działo się dalej? Życie, a zwłaszcza wielki kryzys, boleśnie zweryfikowało pogląd pięciu sędziów. Wszelako do 1934 r. wydano setki wyroków na podstawie stworzonego przez nich precedensu.

Ze sporym opóźnieniem SN USA się zorientował, że popełnił zasadniczy błąd. Od tego czasu cytuje się z tej sprawy tylko zdanie odrębne sędziego O.W. Holmesa o konieczności powstrzymania się przez sędziów przed wciskaniem do konstytucji tego, czego tam nie ma: własnych opinii, wyznawanych teorii ekonomicznych etc.

Mogą zatem minąć jeszcze dziesięciolecia, wiele wyroków w majestacie prawa... Na razie czeka na rozpatrzenie sprawa Brown v. Buhman o to, czy stanom wolno ograniczyć małżeństwo do dwóch osób. W opinii Obergefell podpisanej przez pięciu sędziów słowo „dwa" czasem pada, ale skoro już przedefiniowano małżeństwo co do płci, dlaczego następnym krokiem nie miałaby się stać redefinicja co do liczby? Wszak w dziejach samego społeczeństwa północnoamerykańskiego wielożeństwo nie jest bezprecedensowe. Co dopiero myśleć o znanych z historii świata wzorcach poligamii, rzadziej poliandrii. I z kart Biblii dowiadujemy się, że niektórzy bohaterowie mieli znacznie więcej niż jedną żonę naraz: Lamek, Salomon. Wiem, nie tak było od początku.

Skąd zatem pewność, że sprawa małżeństw jednopłciowych podzieli los wolności zawierania umów drapieżnego kapitalizmu? Ze zdań odrębnych przebija przekonanie, że w praktyce społecznej jest nie do zastąpienia tradycyjna, zakorzeniona w biologii definicja małżeństwa monogamicznego mężczyzny i kobiety. Czterej sędziowie widzą nie tylko Europę, lecz i Buszmenów z Kalahari, Chińczyków Han, Kartagińczyków i Azteków. Dodajmy: i Rzymian, choć większość pięciu sędziów przywołała sobie urywek z Cycerona. Doświadczenia prawa rzymskiego nie da się jednak odpowiedzialnie i zgodnie z prawdą historyczną tak naciągnąć, aby znaleźć akceptację dla nazwania małżeństwem związku osób tej samej płci.

W Rzymie małżeństwo nie było instytucją prawną ani nawet społeczną. Wynikało z tradycji, ale niosło wiele prawnych konsekwencji. Łączono się w małżeństwa głównie po to, aby zrodzone potomstwo weszło pod władzę ojcowską, a w przyszłości dziedziczyło. Wystarczył właściwy wiek, wzajemna wola i aby prawo dopuszczało matrimonium między danymi osobami. Związek starożytnych Rzymianki i Rzymianina miał zatem charakter prywatny, nieformalny i świecki. Taka koncepcja wydaje się nam obca i dość egzotyczna, ale przy całej odmienności potwierdza ona coś naturalnego i oczywistego. Małżeństwo bowiem jest w tradycji prawa rzymskiego zawsze monogamicznym związkiem osób płci przeciwnych. I właśnie to doświadczenie prawa rzymskiego przekonuje, że Obergefell nie wytrzyma próby czasu. Erozja wyroku zdaje się nieunikniona.

Autor jest profesorem nauk prawnych, kierownikiem Katedry Prawa Rzymskiego na Wydziale Prawa i Administracji UJ, wykłada na Wydziale Prawa i Administracji UW

To bez wątpienia sukces wielu dziesiątek lat starań; swoisty punkt dojścia. W poprawce 14. odnaleziono stosunkiem głosów 5:4 ochronę pragnienia dwóch osób tej samej płci, aby ich związek był tą samą z prawnego punktu widzenia instytucją co małżeństwo mężczyzny z kobietą. Co dalej? Zdobyto przychylność Sądu Najwyższego, ale czy uda się „zwycięstwo" utrzymać? Na tak postawione pytanie nie odpowie dogmatyka prawna, jeśli już, to historia prawa. Ta zresztą wpisana jest w prawo amerykańskie bardziej naturalnie, niż my zwykliśmy do niej przywiązywać wagę. W każdym wyroku należy podać właściwe precedensy i być świadomym spraw przegranych – rozwiązań, które nie zyskały akceptacji od razu albo z czasem.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie