Jak bowiem wynika z przepisu art. 24 § 1 ustawy z 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (t.j. z 17 lutego 2016 r., DzU z 2016 r., poz. 380), określającego skutki prawne naruszenia dóbr osobistych: ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne; w razie dokonanego naruszenia może on także żądać, ażeby osoba, która dopuściła się naruszenia, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków, w szczególności ażeby złożyła oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie, a także na zasadach przewidzianych w kodeksie może on również żądać zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny.
Prostych odpowiedzi na powyższe wątpliwości nie można było znaleźć w komentarzach, monografiach czy orzeczeniach Sądu Najwyższego. Wydawało się, że szanse powodzenia takiego roszczenia są w zasadzie żadne.
Ktoś musi zacząć
Z drugiej strony dostrzegalna była ogromna potrzeba społeczna, aby pociągnąć do odpowiedzialności dziennikarza czy redakcję, która posługuje się tego typu określeniem. Nieraz słyszeliśmy buńczuczne wypowiedzi również polityków, w tym przedstawicieli rządu, iż trzeba wykorzystać prawo do zwalczania tego rodzaju przypadków publicznego fałszowania w oczach powszechnej świadomości historycznej pamięci o ofiarach obozów koncentracyjnych. O ile jednak wypowiedzi polityków nie zawsze należy traktować poważnie, w szczególności jeśli za słowami nie idą czyny, o tyle bardziej istotne jest to, że wypowiedzi te były podyktowane właśnie powszechnymi nastrojami społecznymi, wywołanymi poczuciem krzywdy i oburzeniem, domagającymi się zadośćuczynienia. Nie chodzi jednak o zadośćuczynienie w postaci kolejnych przeprosin i sprostowań, które nie dają żadnej, ale to żadnej gwarancji czy chociażby nadziei, że więcej to się nie powtórzy. Społeczeństwo oczekuje dosadnego przyznania przez właściwe władze publiczne, że tego rodzaju zachowania są nieakceptowalne i będą za każdym razem karane.
Zwykle jest tak, że ktoś musi zacząć. Być tym pierwszym. Determinacja pana Zbigniewa Osewskiego spowodowała, że prawnicy, którzy w 2013 r. założyli Stowarzyszenie Patria Nostra, zdecydowali się wziąć udział w jego walce. Sformułowali pozew i zaczęli domagać się w jego imieniu rekompensaty za poczucie krzywdy spowodowane pomówieniem Polski o udział w zbrodniach obozów koncentracyjnych. Próbowali w pozwie przekonać polskie sądy, iż wspomniane wątpliwości natury prawnej należy rozstrzygnąć na korzyść polskiego obywatela. Potem, już jako członkowie Stowarzyszenia Patria Nostra, w 2013 r. wytoczyli kolejne dwa procesy już w imieniu byłych więźniów obozów koncentracyjnych.
W efekcie z pomocą Stowarzyszenia i z jego inicjatywy przed polskimi sądami zawisły trzy sprawy przeciwko niemieckim redakcjom za posługiwanie się określeniami „polski obóz", tj:
1/ Sprawa z powództwa Zbigniewa Osewskiego (wnuka byłego więźnia niemieckiego obozu pracy w Sztumie i byłego więźnia niemieckiego obozu w Deutsch Eylau) przeciwko wydawcy dziennika „Die Welt" – Axel Springer SE. Pozew został wniesiony z pomocą prawników Stowarzyszenia Patria Nostra w grudniu 2009 r. do Sądu Okręgowego w Warszawie. Początkowo Sąd Okręgowy w Warszawie odrzucił pozew, ale po uwzględnieniu przez Sąd Apelacyjny w Warszawie zażalenia został mu w 2011 r. nadany bieg (sygn. akt II C 10/11). W dniu 5 marca 2015 r. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił powództwo, co zostało przez powoda zaskarżone apelacją wniesioną w kwietniu 2015 r. W dniu 31 marca 2016 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie (I ACa 971/15) uwzględnił apelację jedynie w części dotyczącej kosztów procesu, a w pozostałym zakresie oddalił. Uznał mianowicie, że opublikowane dotychczas przeprosiny skierowane do wszystkich potencjalnie pokrzywdzonych są wystarczające do usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych.