70 lat Izraela: Jedyna demokracja bliskowschodnia

Prawo w czasach wojny o kulturę | Siedemdziesiąt lat Izraela (część trzecia)

Aktualizacja: 01.07.2018 10:05 Publikacja: 01.07.2018 08:00

70 lat Izraela: Jedyna demokracja bliskowschodnia

Foto: Adobe Stock

Potoczne twierdzenie, że popieranie przez główne mocarstwa i światową opinię publiczną powstanie państwa Izrael było zadośćuczynieniem za ludobójstwo w czasie drugiej wojny światowej, nie jest do końca prawdziwe. A dla Żydów w Palestynie i działaczy żydowskich największych organizacji ci, którzy przeżyli, byli przedmiotem pogardy. Jeden z liderów żydowskich w Palestynie zauważył, że „odrzucenie Diaspory po Holocauście przemieniło się w nienawiść Diaspory. Nienawidzę tego, tak jak człowiek nienawidzi kalectwa, którego się wstydzi". Ben Gurion zauważył, iż duża część ocalałych „nie przeżyłaby, gdyby nie byli twardymi, złymi, samolubnymi, a przeżycia (...) zniszczyły w nich wszelkie dobre cechy". Z czasem zrozumiano, że ci, co przeżyli, zawdzięczają to nie kolaboracji z Niemcami, ale najczęściej przypadkowi lub dobrej woli tych, którzy im pomagali.

Czytaj także: 70 lat Izraela: Od syjonizmu do niepodległości

Oczywiście dla wielu tradycyjnych Żydów i Holocaust, i narodziny Izraela były częścią boskiego planu. Mniej tradycyjni zgadzali się, że w jakimś sensie powstanie Izraela było formą rekompensaty za Shoah. Dla niektórych Holocaust miał być potwierdzeniem słuszności planu syjonistów zbudowania własnego państwa. To podstawa polityki izraelskiej do dzisiaj. Niemniej kiedy skala Zagłady dotarła do przywódców syjonistycznych w 1942 r., bali się, że syjonizm został unicestwiony, bo, jak zauważył reprezentant Agencji Żydowskiej w Genewie, „głównym argumentem za Syjonizmem było istnienie 6 mln Żydów we wschodniej Europie chcących domu w Palestynie (...). Teraz nie będzie już potrzeby takiej emigracji, nie będzie już bowiem problemu z rozlokowaniem Żydów, którzy przeżyli. Syjonizm jest skończony(...). Jak możemy chcieć panstwa, jeśli nie możemy pokazać, że kilka milionów Żydów potrzebuje go, więcej, chcą go". Innymi słowy, znaczenie Holocaustu dla powstania państwa Izrael było odwrotne od tego powszechnie obecnie wyznawanego.

Świat był obojętny

Dla narodów świata, w domniemaniu chcących zrekompensować Żydom tragedię, żaden „kompleks winy" nie powstał, bo druga wojna światowa była częścią szerszej katastrofy i ludobójstwa popełnianego nie tylko na Żydach. Obojętność dla inicjatywy utworzenia Izraela była powszechna. Również Stany Zjednoczone nie wykazywały takiej chęci, choć prezydent Truman poparł w 1947 r. powstanie Izraela i szybko go uznał. Część polityków twierdziła jednak, że „cywilizacja chrześcijańska ma historyczny dług wobec Żydów. (...) To Żyd poprzez straszną śmierć na krzyżu przyniósł zbawienie dla całego świata (...), a bez żydowskich naukowców nie byłoby bomby atomowej,bez której nie pokonalibyśmy Japonii". Żydzi powinni być uznani za współwalczących z aliantami, a w poczuciu hołdu dla pomordowanych powinni mieć państwo.

Dla wielu syjonizm współgrał z walką o niepodległość i rozszerzaniem cywilizacji Zachodu na zacofane regiony.

„Dajcie mi wszystkich odrzuconych"

Niemniej decydujące było współczucie dla tych, którzy przeżyli, i przekonanie, iż Ameryka jest domem dla wszystkich, jak napisała w wierszu wyrytym na Statule Wolności, żydowska poetka Emma Lazarus „Nowy Kolos": „Dajcie mi wszystkich waszych odrzuconych, bezdomnych, przygnębionych" . Organizacje żydowskie w Ameryce poparły powstanie państwa dopiero w latach 1946–47, szczególnie wobec obawy rozruchów w obozach uchodźczych w Europie w amerykańskiej strefie, które można było rozładować masową imigracją do Palestyny i powstaniem Izraela. Zmiana wynikała też z nadziei, że zakończy to żydowskie ataki terrorystyczne, negatywnie postrzegane przez opinię publiczną.

To amerykański mit Ziemi Obiecanej dla prześladowanych inspirował politykę Stanów Zjednoczonych, a nie poparcie Izraela jako zadośćuczynienia za Zagładę. Dlatego w latach 90. powstało w Waszyngtonie D.C. Muzeum Holocaustu jako objaw triumfu Wolności nad siłami Ciemności. Narracja, że to zadośćuczynienie za obojętność Amerykanów i całego Zachodu wobec Zagłady było przyczyną powstania Izraela, jest zatem wątpliwa, choć oskarża też bierne żydowskie organizacje. Lecz przekonanie o winie pełniło funkcję polityczną, bo skoro amerykańskie poparcie dla niepodległości Izraela było zadośćuczynieniem, to było także korzystne jako nakaz nieustannego popierania Izraela. Dopiero później doszła teza o Izraelu jako jedynej demokracji bliskowschodniej, naturalnym sojuszniku Ameryki.

Wspomniane odcięcie się Izraela od Holocaustu trwało do procesu porwanego w 1963 r. z Argentyny Adolfa Eichmanna. Jego proces, skazanie na śmierć przywróciło świadomość Holocaustu zbiorowej tożsamości Żydów, z jednoczesnym uznaniem ocalonych, dotąd traktowanych z pogardą. Odtąd jedną z podstaw tożsamości Izraela jest „religia" Holocaustu, tyle że wikła ona świadomość żydowską w pętli autodefiniowania jedynie poprzez katastrofę, co wywołuje często drastycznie niesprawiedliwe reakcje.

Autor jest profesorem na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego, historykiem prawa

Potoczne twierdzenie, że popieranie przez główne mocarstwa i światową opinię publiczną powstanie państwa Izrael było zadośćuczynieniem za ludobójstwo w czasie drugiej wojny światowej, nie jest do końca prawdziwe. A dla Żydów w Palestynie i działaczy żydowskich największych organizacji ci, którzy przeżyli, byli przedmiotem pogardy. Jeden z liderów żydowskich w Palestynie zauważył, że „odrzucenie Diaspory po Holocauście przemieniło się w nienawiść Diaspory. Nienawidzę tego, tak jak człowiek nienawidzi kalectwa, którego się wstydzi". Ben Gurion zauważył, iż duża część ocalałych „nie przeżyłaby, gdyby nie byli twardymi, złymi, samolubnymi, a przeżycia (...) zniszczyły w nich wszelkie dobre cechy". Z czasem zrozumiano, że ci, co przeżyli, zawdzięczają to nie kolaboracji z Niemcami, ale najczęściej przypadkowi lub dobrej woli tych, którzy im pomagali.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Artur Nowak-Far: Crowdfunding. Zmagania Dawidów i Goliatów
Opinie Prawne
Prof. Marlena Pecyna: O powadze prawa czyli komisja śledcza czy „śmieszna”
Opinie Prawne
Marek Isański: Dla NSA Trybunał Konstytucyjny zawsze był zbędny
Opinie Prawne
Stanisław Biernat: Czy uchwała Sejmu wpływa na status sędziów-dublerów
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Konfiskata auta. Rząd wchodzi w buty PiS