Wydarzenie to ilustruje pewien typ myślenia i zachowania, który jest mi wstrętny, a który pleni się w „kulturze" politycznej i medialnej przerażająco. Przed rozwinięciem tej myśli opiszę jeszcze dwa inne wydarzenia. Pierwsze: ponad rok temu do audycji „Szkło kontaktowe" zatelefonował jakiś tropiciel złych uczynków i powiedział (cytuję z pamięci, ale wiernie): „prokurator z prokuratury okręgowej w O. (tu padło imię i nazwisko) współpracował z mordercami Krzysztofa Olewnika", na co prowadzący audycję Wielki Redaktor odpowiedział, twórczo uogólniając ten donos, „bo tak pracuje wymiar sprawiedliwości". Drugie: innym razem ten sam redaktor jakąś krytyczną uwagę dotyczącą jednego z polityków skomentował w takim samym duchu: „bo tacy są wszyscy politycy".
Otóż, panie Wielki Redaktorze (nazwą tą obejmuję również niektórych innych dziennikarzy, a także, niestety, wielu polityków), chcę tu, przepraszając za patos, przypomnieć, że w kręgu kultury europejskiej, wyrosłej z korzeni kultury śródziemnomorskiej (obejmującej – według tezy Ernesta Renana – etykę judeochrześcijańską, personalistyczną filozofię grecką i prawo rzymskie) obowiązują pewne „drobiazgi". Wśród nich domniemanie niewinności (D. Ulpianus, który żył w latach 170–223 post Christum natum, powołując się na reskrypty cesarzy Marka Trajana i Aleksandra Sewera, napisał: satius enim esse impunitum relinqui facinus nocentis quam innocentem damnari, co znaczy: „lepiej pozostawić bezkarnym występek złoczyńcy niż skazać niewinnego"). Kolejne „drobiazgi" to: ochrona dóbr osobistych, przede wszystkim honoru (czci) oraz domniemanie dobrej wiary i prawdziwości, z czego wynika, że złą wiarę i kłamstwo trzeba udowodnić. Wspomnieć też wypada o obowiązku udowadniania twierdzeń o faktach (z wyjątkiem aksjomatów); według M. T. Cycerona sapiens nihil affirmat quod non probet, co znaczy „mądry nigdy nie twierdzi tego, czego by nie potrafił udowodnić".
Wszystkie przytoczone reguły zostały sformułowane prawie dwa tysiące lat temu przez cesarzy i prawników rzymskich, którzy byli poganami, nieznającymi zapewne kanonów etyki katolickiej. Tymczasem budujący z mozołem w Polsce, dzień i noc, wyśnione Państwo Słońca (Civitas Solis – T. Campanella, 1568 – 1639) – sam Wielki Metafizyk i jego akolici formułują takie twierdzenia jak:
- „jeśli ktoś ma pieniądze, to skądś je ma",
- „każdy, kto wyjeżdżał, coś tam podpisał... nie byli agentami sensu stricto, jednak ślad ich zahaczenia o bezpiekę pozostał... strachem przed kompromitacją należy tłumaczyć sukces idei grubej kreski wśród osób z tzw. elity społecznej",