Domniemanie niewinności w prawie karnym

Uczestniczyłem dawno temu w instancji odwoławczej w rozstrzyganiu sprawy rozwodowej, w której główną podstawą żądania były „chroniczne" zdrady małżeńskie pozwanego. Ten, odpierając ów zarzut, wyjaśniał, że powódka jest chorobliwie zazdrosna, tak bardzo, że często przetrząsała całą jego garderobę, by znaleźć materialne dowody zdrady, w tym włosy domniemanych kochanek. Po wielu bezskutecznych próbach wykrzyczała razu pewnego: „ty sk..., nawet łysym nie darujesz".

Publikacja: 26.06.2016 14:00

Domniemanie niewinności w prawie karnym

Foto: 123RF

Wydarzenie to ilustruje pewien typ myślenia i zachowania, który jest mi wstrętny, a który pleni się w „kulturze" politycznej i medialnej przerażająco. Przed rozwinięciem tej myśli opiszę jeszcze dwa inne wydarzenia. Pierwsze: ponad rok temu do audycji „Szkło kontaktowe" zatelefonował jakiś tropiciel złych uczynków i powiedział (cytuję z pamięci, ale wiernie): „prokurator z prokuratury okręgowej w O. (tu padło imię i nazwisko) współpracował z mordercami Krzysztofa Olewnika", na co prowadzący audycję Wielki Redaktor odpowiedział, twórczo uogólniając ten donos, „bo tak pracuje wymiar sprawiedliwości". Drugie: innym razem ten sam redaktor jakąś krytyczną uwagę dotyczącą jednego z polityków skomentował w takim samym duchu: „bo tacy są wszyscy politycy".

Otóż, panie Wielki Redaktorze (nazwą tą obejmuję również niektórych innych dziennikarzy, a także, niestety, wielu polityków), chcę tu, przepraszając za patos, przypomnieć, że w kręgu kultury europejskiej, wyrosłej z korzeni kultury śródziemnomorskiej (obejmującej – według tezy Ernesta Renana – etykę judeochrześcijańską, personalistyczną filozofię grecką i prawo rzymskie) obowiązują pewne „drobiazgi". Wśród nich domniemanie niewinności (D. Ulpianus, który żył w latach 170–223 post Christum natum, powołując się na reskrypty cesarzy Marka Trajana i Aleksandra Sewera, napisał: satius enim esse impunitum relinqui facinus nocentis quam innocentem damnari, co znaczy: „lepiej pozostawić bezkarnym występek złoczyńcy niż skazać niewinnego"). Kolejne „drobiazgi" to: ochrona dóbr osobistych, przede wszystkim honoru (czci) oraz domniemanie dobrej wiary i prawdziwości, z czego wynika, że złą wiarę i kłamstwo trzeba udowodnić. Wspomnieć też wypada o obowiązku udowadniania twierdzeń o faktach (z wyjątkiem aksjomatów); według M. T. Cycerona sapiens nihil affirmat quod non probet, co znaczy „mądry nigdy nie twierdzi tego, czego by nie potrafił udowodnić".

Wszystkie przytoczone reguły zostały sformułowane prawie dwa tysiące lat temu przez cesarzy i prawników rzymskich, którzy byli poganami, nieznającymi zapewne kanonów etyki katolickiej. Tymczasem budujący z mozołem w Polsce, dzień i noc, wyśnione Państwo Słońca (Civitas Solis – T. Campanella, 1568 – 1639) – sam Wielki Metafizyk i jego akolici formułują takie twierdzenia jak:

- „jeśli ktoś ma pieniądze, to skądś je ma",

- „każdy, kto wyjeżdżał, coś tam podpisał... nie byli agentami sensu stricto, jednak ślad ich zahaczenia o bezpiekę pozostał... strachem przed kompromitacją należy tłumaczyć sukces idei grubej kreski wśród osób z tzw. elity społecznej",

- „my zabijać się więcej nie damy",

- „kiedyś dotarły do mnie informacje o aktywach WSI w wymiarze sprawiedliwości... nikt mnie nie przekona, że np. orzeczenia w sprawie ochrony dóbr niematerialnych były w III RP takie same, niezależnie od politycznego usytuowania stron",

- „już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie",

- „nie trzeba się obawiać najścia policji o szóstej rano, bo uczciwy może spać spokojnie" (samo zatem najście policji przesądza o braku uczciwości),

- „grupa kolesi" i „panowie, którzy spotkali się przy kawce".

Ileż w tych stwierdzeniach miłości do bliźniego, niezłomnej wiary w przyrodzoną uczciwość i niewinność drugiego człowieka, jego niezbywalną cześć i godność. Z drugiej strony, ile pogardy dla przekonania, że „dobra opinia u ludzi lepsza jest od bogactw" (bona opinio hominum tutior divitiis est – Publilius Syrus, Sententiae).

A teraz serio. Prawie zawsze w ustach polityków i dziennikarzy pojawia się rada (a właściwie żądanie), by ktoś pomówiony o korupcję, nepotyzm, kradzież, niepłacenie alimentów i wszystkie inne „grzechy główne", bronił się przed tym pomówieniem i wszczął sprawę karną o zniesławienie i/lub cywilną o ochronę czci. Jest to totalne zaprzeczenie podstawowych zasad prawa i etyki, a także reguł dowodzenia. To przecież oskarżający – akkuzator (insynuator etc.) zobowiązany jest udowodnić swoje twierdzenia, bo jak powiedzieli mądrzy i szlachetni, choć pogańscy juryści rzymscy: ei incumbit probatio, qui accusat. Trzeba tu przypomnieć także regułę dowodzenia, sformułowaną – a jakże – przez pogańskiego cesarza Dioklecjana (na domiar prześladowcę chrześcijan), że tzw. faktów negatywnych się nie udowadnia (negativa non sunt probanda). Na tej zasadzie udowadnia się istnienie (zajście) jakiegoś faktu/wydarzenia, nie zaś – jego nieistnienie. W konkluzji, pomówiony o popełnienie jakiejś niegodziwości może tylko zaprzeczyć oskarżeniu, nie może natomiast – z definicji – wykazać nieistnienia podstawy oskarżenia (potocznie mówi się, że nikt nie ma obowiązku udowadniać, że nie ma garbu i nie jest wielbłądem).

Nawet brak zaprzeczenia ze strony pomówionego nie pozwala przyjąć, że popełnił on zarzucaną mu niegodziwość, ponieważ działa tu w pełni prawnokarna zasada domniemania niewinności oraz prawnocywilna zasada dobrej wiary (art. 7 k.c.), a najogólniej rzecz biorąc – zasada przyzwoitości zachowania się (W. Bartoszewski). W przedmiotowej kwestii należy także podkreślić, że:

a) „kto milczy, wydaje się zgadzać wtedy, kiedy powinien mówić" (qui tacet consentire videtur, ubi loqui potuit: Eurypides, Orestes 1592; Ulpianus, Digesta 19, 2, 13 i 11; Bonifacius VII, Corpus luris Canonici, Dekrety 5, 12 i 43); in concreto, pomówiony nie ma obowiązku mówienia,

b) z art. 24 k.c. wynika domniemanie bezprawności działania tego, kto naruszył dobra osobiste jakiejś osoby,

c) bezprawność tę wyłącza – wyjątkowo – działanie w obronie uzasadnionego interesu indywidualnego lub społecznego, co jednak zawsze wymaga udowodnienia prawdziwości zarzutów.

I na koniec. Insynuator z O. popełnił ewidentnie przestępstwo zniesławienia oraz naruszył dobra osobiste (cześć, godność, honor) imiennie wskazanego prokuratora. W procesie o ochronę czci, jako pozwany, nie mógłby skutecznie bronić się zarzutem, że interes indywidualny lub społeczny wymagał złożenia donosu na prokuratora w audycji telewizyjnej.

Zachowanie się Wielkiego Redaktora było – sit venia verbo – idiotyczne, także przy założeniu, że donos rozmówcy był prawdziwy. „Exemplificatio non est ratio" (przykład nie jest dowodem prawdziwości ogólnej tezy), uogólnienia zatem poczynione przez W. R. w obu sytuacjach naruszały rażąco zasady rozumowania logicznego (tu: indukcyjnego).

Autor jest sędzią Sądu Apelacyjnego w Poznaniu w stanie spoczynku

Wydarzenie to ilustruje pewien typ myślenia i zachowania, który jest mi wstrętny, a który pleni się w „kulturze" politycznej i medialnej przerażająco. Przed rozwinięciem tej myśli opiszę jeszcze dwa inne wydarzenia. Pierwsze: ponad rok temu do audycji „Szkło kontaktowe" zatelefonował jakiś tropiciel złych uczynków i powiedział (cytuję z pamięci, ale wiernie): „prokurator z prokuratury okręgowej w O. (tu padło imię i nazwisko) współpracował z mordercami Krzysztofa Olewnika", na co prowadzący audycję Wielki Redaktor odpowiedział, twórczo uogólniając ten donos, „bo tak pracuje wymiar sprawiedliwości". Drugie: innym razem ten sam redaktor jakąś krytyczną uwagę dotyczącą jednego z polityków skomentował w takim samym duchu: „bo tacy są wszyscy politycy".

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie