Otóż podczas zgromadzenia Izby Adwokackiej w Rzeszowie nowo wybrany dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej, adwokat Piotr Blajer wskazał, podpierając się autorytetem jednego z posłów na Sejm RP, także adwokata, iż na forum ogólnopolskim będzie dążył do ustanowienia zakazu wykonywania zawodu adwokata przez pracowników nauki. Stanowisko to wsparł argumentacją o rzekomym negatywnym wpływie działalności profesorów prawa na samorząd adwokacki i powstającym podobno w kręgach Ministerstwa Sprawiedliwości pomysłem na ustanowienie tego rodzaju zakazu także dla innych zawodów prawniczych, w tym sędziów sądów powszechnych i administracyjnych, co – jak sądzę według krzewiciela tej myśli – można by łatwo wykorzystać i ewentualną „reformą" objąć także inne zawody prawnicze.

Zdumiewają tego rodzaju zapędy, zmierzające zapewne do uchylenia przepisu art. 4b ust. 3 prawa o adwokaturze, czy szerzej, dotyczące regulacji obejmujących wykonywanie różnych zawodów prawniczych przez osoby ze świata nauki. Gdyby takie postulaty traktować poważnie i doprowadzić do zmian legislacyjnych, co przecież w dzisiejszej rzeczywistości politycznej nie jest niemożliwe, wymiar sprawiedliwości bądź szkolnictwo wyższe straciłyby wiele. Brak pracowników nauki w sądownictwie, adwokaturze czy notariacie przyniósłby taką samą szkodę, jaka nastąpiłaby w szkolnictwie wyższym, gdyby zabrakło praktyków. Doprowadzenie do takiego stanu byłoby po prostu nieodpowiedzialne. Dzisiaj w strukturach adwokatury, sądownictwa czy notariatu działa wielu pracowników nauki, tak jak przedstawiciele zawodów prawniczych biorą udział w procesie kształcenia prawników. Tak jest na całym świecie. To sytuacja normalna i pożądana. Ustawodawca nie bez przyczyny zezwolił prawnikom na podejmowanie działalności naukowej. Wielu profesorów odegrało istotną rolę w rozwoju wymiaru sprawiedliwości, tak jak i ogromna liczba praktyków wyznaczała trendy w nauce. Ich zasługi są trudne do podważenia, a rzeczywistość w której pracujemy, to wynik także ich wieloletnich doświadczeń.

Dlatego dziwię się, że doświadczony praktyk, posiadający zresztą stopień naukowy (choć nieuprawiający od dawna do nauki), głosi tego rodzaju poglądy. Jeżeli to prawda, dziwię się zresztą także Ministerstwu Sprawiedliwości. Twierdzenia o negatywnym wpływie nauki na środowiska prawnicze to niczym niepoparte frazesy, które dążą do zaburzenia istniejącego ładu. Taką tendencję obserwujemy od pewnego czasu. Tak nie można. Uczciwość nakazuje podkreślić, że to m.in. dzięki pracownikom nauki rozwijają się nurty orzecznicze i kształtowany jest wizerunek palestry. Majsterkowanie przy dobrze funkcjonujących rozwiązaniach jest lekkomyślne, nieroztropne i niepoważne. Adwokaci powinni zdobywać stopnie i tytuły naukowe, a współdziałanie w ochronie praw i wolności obywatelskich oraz w kształtowaniu i stosowaniu prawa – do czego przecież są zobowiązani ustawowo – to także praca w szkolnictwie wyższym.

I tak powinno zostać.

Autor jest profesorem Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, adwokatem Izby Adwokackiej w Rzeszowie