Ustawa – Prawo o ustroju sądów powszechnych, uchwalona w lipcu 2001 r., uważana jest za drugi po Konstytucji RP najważniejszy akt prawny. Od zawsze krytykowałem tę ustawę, zresztą doczekała się ponad siedemdziesięciu poprawek i nowelizacji, które nie tylko poprawiały błędy, ale też – moim zdaniem – wprowadzały chaos i kolejne nieprzemyślane rozwiązania, często podważane przez Trybunał Konstytucyjny. Obecny rząd z pompą zapowiedział, że działalność sądów jest o kant stołu potłuc i zrobi generalny remont postępowania. Brawo!
Zastanawia mnie jednak tajemniczość prac Ministerstwa Sprawiedliwości nad projektem ustawy. Wiadomo, że są prowadzone, i to intensywne, ale o ich kierunku i rozwiązaniach są, co najwyżej, tylko przecieki. Albo doniesienia, że czołowy sędzia oddelegowany z Olsztyna do Ministerstwa Sprawiedliwości, by pomagał w przygotowaniu ustawy, zrezygnował. Sędzia ów od lat pracował nad własnym projektem ustroju sądów. Ciekawe, dlaczego zrezygnował?
Czytając więc tylko „przecieki" z prac nad ustawą, nie wiemy, na ile są one wiarygodne. Ba, do jednego z nich minister na swojej stronie złożył oficjalne dementi, jakoby „w stanach wyższej konieczności" minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro mógł wskazywać sędziego, który rozpatrzy ważną sprawę. Jeśli na bieżąco społeczeństwo byłoby informowane o kierunkach prac, nie byłoby przecieków.
Ataki na sędziów
Do tych prac i dyskusji o poszczególnych rozwiązaniach powinno być wciągnięte środowisko prawnicze. Praktyka przygotowania całego aktu prawnego i przedstawienia do dyskusji i komentarzy, wygląda mi na powiedzenie, „jakiego mnie Panie Boże stworzyłeś – takiego mnie masz". Gdyby prawnicy (którzy mają na to ochotę) mogli uczestniczyć w tworzeniu przepisów, błędów i bzdur (które czy się to komuś podoba czy nie, są w aktach prawnych), udałoby się uniknąć. A tu – wszystko w tajemnicy, sekretnie i resort odmawia komentarzy, co znajdzie się w nowej ustawie. Tego nie rozumiem przy tak poważnym akcie prawnym! Po raz kolejny – tym razem przez Jarosława Kaczyńskiego, zostało zaatakowane dobre imię polskich sędziów. Prezes Kaczyński wypowiedział opinię, że sądy kłaniają się gangsterom i aferzystom. Jako prawnik chciałbym zobaczyć rezultaty takiego kłaniania się. Uważam, że ich nie ma, a jeśli się zdarzają, to tak sporadyczne jak zaćmienie słońca.
Dla mnie przykładowy anons, że: „sędzia K. z wydziału karnego w sądzie rejonowym w Kwiatostanach uznał Kazimierza W. znanego przez prokuraturę gangstera, za niewinnego morderstwa nagranego na media przez wiele osób, tłumacząc że..." – coś by znaczył. Dla mnie takie oświadczenie byłoby jasnym dowodem, że sędzia K. jest zawisły od grup przestępczych i powinien być pociągnięty do odpowiedzialności. Ale rzucanie obelg na wszystkich sędziów? Pan prezes nie może sobie nie zdawać sprawy, że jest to szkodliwe? Jeśli, co się zauważa w prasowych komentarzach, PiS ma zamiar rozmontować wymiar sprawiedliwości i obsadzić swoimi ludźmi (skąd weźmie tylu wykwalifikowanych i zaufanych prawników?), to jasne jest, że etykietki jak ta wyżej, nie zostaną szybko przez społeczeństwo zapomniane. Według mnie, strategia taka jest krótkotrwała bo łatwo zniszczyć, ale trudno odbudować.