Sędziowie nie dorabiają - mówi Krystian Markiewicz ze SSP Iustitia

Chcielibyśmy mieć w Sądzie Najwyższym Maradonę i Pelle, a płacić im jak piłkarzom w drugiej lidze. Trochę zdrowego rozsądku by się przydało – zaleca prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.

Aktualizacja: 25.06.2016 13:09 Publikacja: 25.06.2016 12:00

Sędziowie nie dorabiają - mówi Krystian Markiewicz ze SSP Iustitia

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki

Rz: Ministerstwo Sprawiedliwości rozważa obniżenie do 65 lat wieku, w którym w stan spoczynku przejdą sędziowie Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego. Myśli też o wprowadzeniu ograniczeń w działalności naukowej sędziów. Zwolennicy zmian twierdzą, że są potrzebne, by zwolnić miejsce sędziom młodszym, którzy dziś mają małe szanse na awans do SN czy NSA. Jako młody sędzia powinien być pan zadowolony.

Krystian Markiewicz, prezes SSP Iustitia: Już się pogubiłem w tych koncepcjach MS. Raz słyszymy, że sędziami zostają za młodzi juryści, innym razem, że leciwi też nie mogą być. Niedługo trudno się będzie zmieścić w oczekiwaniach polityków. Sędziowie stosują prawo tworzone przez polityków, posłów, którzy mogą mieć 21 lat. By nie krzywdzić obywateli tym zalewem miernej jakości stanowionego prawa, trzeba nie lada wirtuozerii. 65-letni czy 70-letni sędzia to osoba z dużym doświadczeniem, wiedzą, a przy tym w pełni sił do sprawowania swej funkcji. Zwracam uwagę, że 40-latek raczej nie zostaje sędzią SN. Obawiam się, że za moment argument wieku zostanie zastosowany do sędziów powszechnych: jeśli ci z sądów najwyższych szczebli nie mogą mieć więcej niż 65 lat, to odpowiednio sędziowie sądów powszechnych nie powinni przekraczać np. 60 lat. Ciekawe, czy politycy, a więc władza tworząca prawo, to samo kryterium zastosuje do siebie i wprowadzi ograniczenia wieku do zasiadania w ławach poselskich lub senatorskich dla 65-latków. Mam nadzieję, że nie chcą zastosować systemu węgierskiego i zdemolować Sądu Najwyższego, czy też w ogóle sądownictwa. Taka weryfikacja pod wygodnym płaszczykiem kryterium wieku.

Zacznijmy po kolei. 65 lat to właściwy wiek do przejścia na emeryturę dla sędziów SN i NSA?

A skąd taki pomysł, czy są jakiekolwiek racjonalne zarzuty do sędziów mających 65–70 lat? Na całym świecie raczej wydłuża się aktywność zawodową ludzi starszych. Nie zdziwiłbym się, gdyby taka regulacja była oceniona jako dyskryminacja ze względu na wiek. W SN i NSA nie może zabraknąć sędziów z dużym doświadczeniem życiowym i sędziowskim.

Ponad połowa sędziów SN i NSA dziś dorabia, pracując naukowo. Może rzeczywiście powinni zdecydować się na jedną działalność i nie pojawiałby się zarzut, że jedną z prac zaniedbują czy pracują mniej niż inni.

Określenie „dorabia" jest pejoratywne zarówno dla sędziów, jak i dla nich jako znakomitych pracowników naukowych. To jest niewłaściwe podejście do nauki i sądownictwa. Tymczasem połączenie tzw. praktyki z nauką to, nie tylko w moim przekonaniu, idealne zespolenie tego, co możemy dać społeczeństwu. Nie wiem, skąd ta bojaźń niektórych polityków przed taką formułą. Nie przekładajmy prywatnych uprzedzeń na rozwiązania systemowe. Twierdzenia o zaniedbywaniu jakiejkolwiek działalności kosztem drugiej są całkowicie bezpodstawne. Sędziowie SN i NSA raczej zaniedbują siebie, swój wypoczynek, swoje rodziny, a nie swoją zawodową pracę. Ponawiam pytanie, jako pracownik uniwersytetu i sędzia, który ma za sobą aplikację sędziowską, asesurę i kolejne stopnie sędziowskie: skąd twierdzenie o zaniedbywaniu pracy sędziowskiej na rzecz akademickiej?

Musi pan jednak przyznać, że nawet patrząc na sędziów sądów powszechnych, widać, że coraz więcej z nich szuka dodatkowych zajęć, by dorobić. A przecież sędziowie, bez względu na szczebel, nie zarabiają najgorzej, a ci z SN i NSA nawet bardzo dobrze.

Wszystko sprowadza się do porównania. Proszę zapytać, czołowych radców prawnych, adwokatów z najlepszych kancelarii, czy za wynagrodzenie, które otrzymują sędziowie SN i NSA, gotowi byliby się zamienić w aktywności zawodowej. Jeśli tak, to chyba z zupełnie innych przyczyn niż finansowe. Bywa, że wynagrodzenia, które otrzymują za jedną opinię, przekraczają miesięczne wynagrodzenie sędziego najwyższych sądów w Polsce. Miejmy więc umiar. Kim jest sędzia SN, kogo byśmy chcieli widzieć jako sędziego SN? To znakomity prawnik, zwykle przechodzący wszystkie szczeble kariery sędziowskiej lub znakomity profesor uniwersytetu. To najlepsi z najlepszych. Tymczasem zarabiają mniej więcej tyle co podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, a ten może nie mieć ułamka tych umiejętności prawniczych. Chcielibyśmy mieć w SN Maradonę, Pelle, a płacić im jak piłkarzom w drugiej lidze. Trochę zdrowego rozsądku by się przydało. I to określenie, że „szukają dodatkowego zajęcia". Trzeba się nad tym pochylić. Powiedzmy szczerze, znakomitych prawników niesędziów raczej trzeba przekonywać, by zostali sędziami SN, bo wiąże się to z rezygnacją z innych aktywności zawodowych. Proponuję: zwiększmy dwu- czy trzykrotnie wynagrodzenia sędziów SN i NSA oraz sędziów sądów powszechnych. Może ściągniemy i zatrzymamy najlepszych i dopiero wtedy zaryzykujmy ograniczenia w tak czy owak krytycznie przeze mnie ocenianym pomyśle zakazu pracy naukowo-dydaktycznej. Po wtóre, co należy podkreślić, każdy sędzia SN jest tak samo obciążony, tak więc profesor mający zajęcia na uniwersytecie pracuje z takim samym obciążeniem jak sędzia niebędący akademikiem. A że sędziowie są zapraszani na wykłady, konferencje, to tylko świadczy o tym, że są świetnymi prawnikami, i wszyscy chcą z ich wiedzy skorzystać, a oni się nią dzielą, także z sędziami. Nie widzę w tym nic złego. O ile wiem, wielu prominentnych pracowników MS orzekających wcześniej jako sędziowie nie szczędzili trudu, by dzielić się swoją znakomitą wiedzą.

Ludziom z zewnątrz trudno uwierzyć, że jakakolwiek dodatkowa praca nie wpływa negatywnie na sprawność orzekania. Sędzia, który dzieli czas między orzekanie a pracę naukową, pisanie komentarzy, wykłady, szkolenia, silą rzeczy ma mniej czasu na orzekanie.

To przykre, że może być taka ocena. Mam nadzieję, że jest inaczej. Odejdźmy od prawa. Czy jeśli potrzebujemy pomocy dla naszego chorego dziecka, gdy jest potrzeba wykonania skomplikowanego zabiegu, nie szukamy jej wśród uznanych autorytetów, profesorów medycyny? Zapewne tak. Nie sądzę, by z prawnikami było inaczej. Koledzy adwokaci opowiadają, jakie znaczenie ma dla klientów to, że przed ich nazwiskiem widnieje dr czy inny stopień lub tytuł naukowy. I dobrze. Czy naprawdę ktoś racjonalnie myślący uważa, że sędzia, który napisał kilka monografii, komentarzy, kilkadziesiąt artykułów, orzeka gorzej? Nie. Jeszcze jedno: sąd to nie to samo co sędzia. Wracam do początku wypowiedzi. Narady sędziowskie w składach wieloosobowych sędziów-akademików i sędziów, którzy od aplikacji, pozostając w narracji futbolowej, gryzą sędziowską trawę, to mieszanka odżywcza dla każdego podsądnego. Krótko mówiąc, taka reforma, w sposób oczywisty wprowadzi nieodwracalnie złe skutki i dla podsądnych, i dla wymiaru sprawiedliwości, i dla świata akademickiego. Powie to zapewne każdy, kto ma minimalną wiedzę o prawie w działaniu i komu bliskie jest dobro obywatela.

—rozmawiała Agata Łukaszewicz

Rz: Ministerstwo Sprawiedliwości rozważa obniżenie do 65 lat wieku, w którym w stan spoczynku przejdą sędziowie Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego. Myśli też o wprowadzeniu ograniczeń w działalności naukowej sędziów. Zwolennicy zmian twierdzą, że są potrzebne, by zwolnić miejsce sędziom młodszym, którzy dziś mają małe szanse na awans do SN czy NSA. Jako młody sędzia powinien być pan zadowolony.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem