Normą w branży muzycznej i innych dziedzinach sztuki jest podpisywanie przez twórców umów przeniesienia autorskich praw majątkowych. Kontrakt z wytwórnią płytową, wydawcą czy agencją promującą artystę jest sam w sobie tak atrakcyjny, że jego treść częstokroć nie jest poddawana żadnej konsultacji prawnej. A nawet jeżeli twórca ma jakiekolwiek zastrzeżenia, może bać się utraty kontrahenta. Dlatego w umowach standardowo pojawiają się klauzule przeniesienia praw, a artyści nie wiedzą, jakie konsekwencje się z tym wiążą, albo muszą pogodzić się z nimi w imię szansy na rozwój kariery. Krytykowany przez wielu ZAiKS jest w takich sytuacjach chyba jedynym podmiotem, który chroni przed tym niekorzystnym krokiem. Wykorzystuje swoją mocną pozycję na rynku obrotu autorskimi prawami majątkowymi i tam gdzie może, czyli gdy autor i nabywca mają podpisane umowy powierzenia praw do zbiorowego zarządzania, wymusza zachowanie przez autora 50–60 proc. przychodów z tantiem.
W pozostałych sytuacjach przeniesienie autorskich praw majątkowych na wszystkich polach eksploatacji znanych w chwili zawarcia umowy pozbawia autora prawa do tantiem, z wyjątkiem tych, które mają charakter niezbywalny, czyli np. należnych z tytułu eksploatacji utworu audiowizualnego.
Jeżeli utwór przyniesie komercyjny sukces, autor może liczyć na dobroć nabywcy praw, który dobrowolnie podzieli się uzyskanymi korzyściami, albo skierować do sądu pozew oparty o art. 44 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (dalej jako pr.aut.). Zgodnie z nim „w razie rażącej dysproporcji między wynagrodzeniem twórcy a korzyściami nabywcy autorskich praw majątkowych lub licencjobiorcy twórca może żądać stosownego podwyższenia wynagrodzenia przez sąd". W postępowaniu sądowym autor musi udowodnić, że (1) jest twórcą utworu, (2) pozwany jest nabywcą autorskich praw majątkowych do tego utworu, (3) pomiędzy korzyściami nabywcy praw a wynagrodzeniem twórcy istnieje rażąca dysproporcja, (4) wysokość żądanej kwoty stanowi wynagrodzenie stosownie podwyższone.
W postępowaniu mogą pojawić się zatem trudności z udowodnieniem wysokości „korzyści", a także tego, jaka różnica pomiędzy wynagrodzeniem twórcy a tymi korzyściami stanowi „rażącą" dysproporcję. A sformułowanie „wynagrodzenie stosownie podwyższone" też nie jest precyzyjne.
Do rozwiązania pierwszego z powyższych problemów nie posłużą autorowi roszczenia czy wnioski informacyjne zawarte w ustawie o prawie autorskim. Choć niektórzy przedstawiciele doktryny piszą, że mógłby mieć ewentualnie zastosowanie art. 47 pr.aut. (T. Targosz), to nie jest to stanowisko ugruntowane, a sama treść art. 47 pr.aut. uzależnia możliwość skorzystania z niego jedynie, gdy „wynagrodzenie twórcy zależy od wysokości wpływów z korzystania z utworu". Zatem dopiero w toku postępowania sądowego autor uzyskuje instrumenty prawne oparte o kpc i może otrzymać potwierdzone informacje na temat wysokości korzyści uzyskanych przez nabywcę. Może to rodzić poważne trudności z podjęciem decyzji o wniesieniu pozwu (ryzyko kosztów sądowych) oraz ze sprecyzowaniem wysokości dochodzonej kwoty.