Podobnie od przeszło dwóch lat wygląda również proces legislacyjny w Polsce. Projekty ustaw zgłaszane niespodziewanie i procedowane nocą w ekspresowym tempie, błyskawiczne nowelizacje, niekiedy jeszcze przed lub tuż po wejściu w życie danej ustawy (wystarczy wskazać na zmiany dotyczące Trybunału Konstytucyjnego czy Sądu Najwyższego), sprawiają, że istota sprawy zaczyna się gubić. Dla władzy to wygodne. Polityka faktów dokonanych się sprawdza. Kto dziś w szczegółach pamięta, co działo się w listopadzie i w grudniu 2015 r.? Jak wyglądały kolejne zmiany ustawy o SN od lipca 2017 r. do kwietnia 2018 r.? Gdy uwaga skoncentrowana jest na (bezspornie ważnej) symbolice związanej z pierwszym prezesem SN, składem Trybunału Konstytucyjnego czy składem Krajowej Rady Sądownictwa, dokonują się zmiany o wiele bardziej szkodliwe i niebezpieczne dla wymiaru sprawiedliwości i państwa prawa. Wystarczy powiedzieć o niezawetowanej ustawie o zmianie ustawy – Prawo o ustrojów sądów powszechnych i dokonanej nią modyfikacji postępowania dyscyplinarnego sędziów, w wyniku której pozycja procesowa obwinionego sędziego jest gorsza niż oskarżonego o ciężką zbrodnię.
Od początku tzw. dobrej zmiany wiodącym celem działań podejmowanych przez władzę jest wymiana kadrowa, a nie dobro społeczeństwa i wymiaru sprawiedliwości. Po dwóch i pół roku widać również, że niezwłocznie po „przejęciu" określonej instytucji zmienia się automatycznie jej ocena przez władzę, mimo że obiektywnie rzecz biorąc, po zmianie jest gorzej niż źle. Jako przykład wskazać można w pierwszej kolejności Trybunał Konstytucyjny. Zarówno pod względem statystycznym, jak i merytorycznym ocena jest niezadowalająca. Osoba pełniąca funkcję wiceprezesa TK w oficjalnych dokumentach przyznaje, że w TK dochodzi do manipulacji składami (K 9/16), sama sporządza zdanie odrębne do postanowienia o umorzeniu postępowania, mimo że nie kwestionuje w nim zasadności takiego umorzenia (K 9/16). Podobnie ta sama osoba sporządza zdanie odrębne do zdania odrębnego innego sędziego (U 1/16), mimo że ustawa tego nie przewiduje. Nie ma żadnych wątpliwości, że takie działanie jest jednoznacznie bezprawne. Poza nielicznymi, ale jakże ważnymi głosami (P. Pacewicz, „Prof. Łętowska: pan Muszyński przyznał się do manipulowania składami Trybunału Konstytucyjnego", Okopress z 7 maja 2018 r.; Blog Konserwatywny E. Siedleckiej, „Mariusz Muszyński odwołuje Bodnara i przyznaje się do manipulacji składami Trybunału", 3 maja 2018 r., por. także stanowisko Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka), sprawa nie odbija się szerokim echem. Również prokuraturze kierowanej przez prokuratora generalnego – ministra sprawiedliwości to nie przeszkadza. W ocenie władzy, przynajmniej w wersji oficjalnej (inaczej, niż miało to miejsce w 2015 czy 2016 r.), TK działa bardzo dobrze.
Jak będzie oceniana nowa KRS
Zaskakuje wypowiedź sędziego TK w stanie spoczynku Wiesława Johanna („Rzeczpospolita" z 18 maja 2018 r.), który jako prawnik przyznaje, że będąc sędzią TK, „o KRS wiedział tylko tyle, że jest to organ konstytucyjny". Oceniając natomiast dotychczasową KRS w zakresie opiniowania kandydatur na sędziów, stwierdził, że „pracowała w miarę uczciwie i rzetelnie", a on „nie miał zastrzeżeń". Jak dodał, „analizowano kandydatury na podstawie bardzo wielu dokumentów, protokołów z wizytacji, w niektórych przypadkach wręcz zapraszano kandydata do KRS na rozmowę". Wypowiedź zaskakuje, bo wcześniej na posiedzeniu nowej KRS pan sędzia zdyskredytował dotychczasową Radę i jej rzecznika Waldemara Żurka.
Powstaje zatem pytanie, czy dotychczasowa KRS naprawdę była taka zła, jak ją przedstawiała władza. Jaka ma być w takim razie nowa? Wydaje się, że zapędy „dobrej zmiany" nieco ostudził nowy rzecznik KRS dr Maciej Mitera, który stwierdził, że: „Oczekiwanie cudów, wiary, że nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko się zmieni, jest nierealne. To niemożliwe. Cuda zdarzają się tylko w sferze religijnej. Zmiany możemy osiągnąć jedynie dzięki ciężkiej pracy rozłożonej na lata. Sądownictwo jest systemem naczyń połączonych. Wszystkie zmiany muszą się wkomponować w system. Jeżeli coś na jednym polu będzie szwankowało, zmiany się nie powiodą" (portal wPolityce, wywiad z 13 maja 2018 r.). Mimo że podtrzymuję wszystkie swoje konstytucyjne zastrzeżenia co do nowego składu KRS, to z sensem tej wypowiedzi się zgadzam. Od samego początku taki głos wybrzmiewał ze środowiska sędziowskiego, ale był ignorowany.
Zobaczymy, czy teraz po „przejęciu" KRS takie stwierdzenie nie jest zapowiedzią, że nowa KRS będzie, przynajmniej w zakresie awansów sędziowskich, kontynuować praktyki dotychczasowej Rady. Gdyby tak się stało, byłoby jasne, że do zmiany oceny przez rządzących funkcjonowania poszczególnych instytucji wymiaru sprawiedliwości wystarczy, tak jak w przypadku TK, wymiana kadrowa.
Kolej na Sąd Najwyższy
Prawdziwym wyzwaniem jest jednak zmiana w Sądzie Najwyższym. Już teraz widać, że bez wycofania się z szeregu regulacji, a zwłaszcza w odniesieniu do przyjętego wieku przechodzenia w stan spoczynku, szykuje się kadrowa zapaść. Mimo że ustawa o SN obowiązuje już prawie dwa miesiące, prezydent RP nie zdecydował o ogłoszeniu wolnych miejsc na stanowiska sędziowskie. Jak długo przyjdzie jeszcze czekać?