Norbert Lammert radzi niemieckiemu TK, by zachował powściągliwość w orzekaniu i nie ograniczał pola manewru ustawodawcy, w przeciwnym razie parlament może próbować zmian w konstytucji (a to w Niemczech formalnie jest nawet trudniejsze niż w Polsce), aby zapobiec niechcianym orzeczeniom, przejmowaniu przez TK roli rezerwowego ustawodawcy.

Sędziowie TK jako strażnicy konstytucji wyznaczają, owszem, granice polityce, ale podobnie jak ustawodawca, który w swej działalności łączy politykę z prawem, także Trybunał nie działa w sposób czysto prawny – argumentuje niemiecki polityk.

Skąd my to znany? Polski TK nie raz, nie dwa tak się zachowywał, używając powiedzenia „negatywny ustawodawca". Co więcej, wiele wskazywało, a prezesi i poprzednia większość w TK nie rozwiała podejrzeń, że po przejęciu przez PiS władzy może stać się ową trzecią, blokująca, izbą ustawodawczą.

Jakie to ma teraz znaczenie, kiedy PiS ma władzę i większość w TK i będzie ona jeszcze rosła, a blokująca rola TK raczej zmaleje? Otóż takie, że zwłaszcza przy masowej produkcji legislacyjnej, często miernej jakości, są i będą ustawy, które wymagają trybunalskiego osądu. Czy np. zbytnio nie ingerują we własność ziemi, czy nie rozkładają niesprawiedliwie podatków albo przywilejów. To się zaś zdarza pod każdym rządem. Jeśli ma to być jednak sąd nie tylko sędziów jednej opcji, to należy wrócić do tego, czego nie udało się zrobić na początku sporu o Trybunał, tj. do zapewnienia jego orzeczeniom większej legitymacji, większego autorytetu. Można to najprościej zrobić poprzez wymóg kwalifikowanej większości podczas głosowania nad wyrokiem uchylającym przepis ustawowy. Jeśli negatywny ustawodawca ma ingerować, a czasem powinien, to niech sam będzie do tego w przemożnej części przekonany.

Wiem, że to nie najlepszy czas na zmiany pisanej konstytucji, ale akurat w tym punkcie obu stronom politycznej sceny powinno zależeć na kompromisie. Na niej, owszem dużo jest gry, ale gra też potrzebuje sędziego.