Dotychczasowy spór między władzą ustawodawczą, wykonawczą a częścią władzy sądowniczej, jaką jest TK, angażuje kolejne obszary sądownictwa, i jego najważniejsze instytucje, które dały uchwałami jasny sygnał, że ich stanowisko w tej sprawie jest jednolite i jednoznaczne.
Co to oznacza dla samego konfliktu? Na pewno postawa SN i NSA nie przybliża nas do jego rozwiązania, z jednej strony bowiem ma chronić jednolitość systemu prawnego, z drugiej jest sygnałem dla władzy, że nie ma akceptacji dla jej działań.
W ten sposób instytucje te wchodzą do sporu, który przejmuje charakter sporu totalnego i długotrwałego. Moim zdaniem potrwa do końca kadencji PiS i będzie destrukcyjny dla państwa. Mało prawdopodobne jest, aby przy tak zdecydowanym stanowisku obu instytucji możliwe było realne, nie jedynie deklaratywne szukanie rozwiązań kompromisowych. W tym kontekście prace i ustalenia zespołu parlamentarnego, który ma rozwiązać kryzys, a także kolejny projekt ustawy o TK, mogą nie mieć znaczenia.
W życiu obywateli, którzy mają problemy z realizacją choćby jednego z podstawowych praw konstytucyjnych: do opieki zdrowotnej, spór o TK jest trochę wirtualny, jednak jego eskalacja i długotrwałe utrzymywanie się będzie rodzić poczucie dyskomfortu i destabilizacji. A to może być zabójcze dla PiS, który powoli będzie tracił poparcie z tego powodu. Zbyt duże rozchwianie sceny politycznej i gwałtowne wydarzenia wywołały ten efekt w 2007 r., kiedy przegrał przyspieszone wybory. Dla PiS jedyną ucieczką od takiego scenariusza jest zmiana konstytucji, i przemeblowanie ustroju państwa według swego uznania. Teraz taki scenariusz jest nierealny, acz nie niemożliwy. Warto przypomnieć bardzo mocne tarcia w Platformie Obywatelskiej, która znajduje się w stanie coraz większego rozkładu. Przyciągnięcie kilkunastu posłów z PO (i sojusz z Kukiz'15 i PSL) wcale nie musi być taki nierzeczywisty.
Zastanawiam się więc, czy ruch SN i NSA był właściwy. Niczego w tym sporze nie zmienia, a bardzo mocno pozycjonuje obie instytucje. Czy może lepiej byłoby przyglądać się sprawie trochę z boku, być środowiskiem, w którym spór będzie wygaszany, a kompromis jednak odnajdywany. Może warto było się jeszcze wstrzymać, skoro partia władzy deklaruje chęć kompromisu i zapowiada przedstawienie w najbliższym czasie rozwiązań prawnych, które pozwolą go osiągnąć.