Cicha zmowa tolerowania złego prawa

Wszystkie władze uczestniczą w cichej zmowie tolerowania złego prawa.

Aktualizacja: 16.04.2017 09:20 Publikacja: 16.04.2017 00:01

Cicha zmowa tolerowania złego prawa

Foto: Fotolia

Polskie prawo administracyjne chlubi się legalnością wyeksponowaną jako pierwsza z zasad ogólnych postępowania administracyjnego w art. 6 k.p.a.: „Organy administracji publicznej działają na podstawie przepisów prawa". Owa szumna deklaracja jest bezceremonialnie łamana praktycznie w każdej sprawie zakończonej decyzją ostateczną.

Zgodnie z art. 16 § 1 k.p.a. decyzja jest ostateczna, jeżeli nie zostanie złożony od niej zwykły środek odwoławczy. Skąd jednak wiadomo, że jest lub na skutek upływu terminów odwoławczych stała się ostateczna?

Bez mocy sprawczej

Problem ten dotyka każdego, kto chce uczynić użytek z takiej decyzji. Włączenie decyzji do tzw. obiegu prawnego wymaga wykazania, iż jest ostateczna w rozumieniu przepisów kodeksowych. Przyjęło się, chyba od samego początku obowiązywania k.p.a., formalne potwierdzanie ostatecznego (wcześniej: prawomocnego) charakteru decyzji specjalnym stemplem. Te potwierdzenia, opatrzone też często pieczęciami urzędowymi, miewają w różnych urzędach niejednolitą postać, a nawet treść, co już może budzić podejrzliwość, jaki charakter i znaczenie ma to dość dowolnie formułowane poświadczenie. Każdy wątpiący wnet się jednak przekona, iż bez tej szczególnej adnotacji decyzja administracyjna w obrocie prawnym nie ma mocy sprawczej.

Potwierdzenie ostateczności decyzji administracyjnej można by od biedy uznać za odpowiednik klauzuli wykonalności bądź stwierdzenia prawomocności orzeczenia w postępowaniu cywilnym lub karnym oraz karnym wykonawczym, służy wszak temu samemu celowi. Tu jednak podobieństwa się kończą, bo w przeciwieństwie do ww. klauzul w sprawach cywilnych i karnych, opisana czynność urzędowego poświadczenia ostateczności decyzji administracyjnej nie ma oparcia w żadnym przepisie prawa. Kto nie wierzy, niech sprawdzi.

Legalista marzyciel

Czytelnik będący stroną w sprawie administracyjnej może naturalnie zapytać, jakie to ma znaczenie, skoro urzędowe poświadczenie ostateczności decyzji respektują wszystkie władze i urzędy z sądami włącznie. Problem tkwi w legalności, a w istocie w oczywistej nielegalności tej praktyki. Skoro organy administracji publicznej działają wyłącznie na podstawie przepisów prawa, jak chce art. 6 k.p.a., a kwestia formalnego potwierdzenia ostateczności decyzji jest w tym kodeksie pominięta bądź niedostrzeżona, uznać wypada, iż potwierdzenia takie wydawane są bez podstawy prawnej. Nasuwa to myśl o ich nieważności, choćby przez porównanie z kodeksowymi przyczynami nieważności decyzji (art. 156 § 1 pkt 2 k.p.a.).

Legalista może próbować zasadnie zakwestionować skuteczność takiego poświadczenia, a przez to byt i moc każdej ostatecznej decyzji administracyjnej, wskazując na brak prawnie pewnego oficjalnego potwierdzenia, iż dana decyzja jest ostateczna, a przez to wykonalna. Używanie stempli potwierdzających ostateczny charakter decyzji administracyjnych stało się jednak tak pospolitym i ugruntowanym rytuałem, iż nikt nie odważy się, ani nie zechce go obalić. I to mimo dość powszechnej świadomości, iż stemplowanie jest nieformalne i jakby prowizoryczne w sytuacji niewątpliwej luki prawnej w tym obszarze. Wobec braku tytułu prawnego do takiego poświadczenia trudno w ogóle scharakteryzować je w terminologii administracyjnoprawnej. Z pewnością nie jest to akt administracyjny w rozumieniu przepisów k.p.a. ani też czynność organu podejmowana w toku postępowania.

Poświadczenie ostatecznego charakteru decyzji jest oczywiście niezaskarżalne i nie podlega żadnej innej formie kontroli, czym różni się np. od klauzuli wykonalności w postępowaniu cywilnym. O możliwych katastrofalnych konsekwencjach tego bezładu można mówić wiele, ważniejsze jest jednak znalezienie jego źródła.

Moim zdaniem przyczyna jest oczywista: nasz prawodawca nie potrafi się przyznać do popełnianych notorycznie błędów, aby nie musieć naprawiać ich społecznych skutków. Owszem, możliwe byłoby wdrożenie procedury potwierdzania ostateczności decyzji poprzez wydawanie np. stosownych zaświadczeń w trybie przepisów Działu VII k.p.a. Możliwa jest też nowelizacja. Tego jednak lepiej się nie spodziewać, bo władza przyznałaby się wówczas do wadliwości obecnej praktyki przybijania fantazyjnych stempli na swoich decyzjach. O tym, że prawodawcy nie stać na taką odwagę, świadczą liczne inne przykłady zamiatania pod dywan skutków bubli legislacyjnych w ostatnich dziesięcioleciach. Wymieńmy tu dwa:

Gdy mocą ustawy z 5 czerwca 1998 r. o samorządzie powiatowym powołano tzw. miasta na prawach powiatu, nikt nie pomyślał, iż te nowe twory automatycznie przestają być gminami. Powstała w ten sposób groźna luka prawna, którą kolejne lata cichaczem wypełniano w ten sposób, iż prezydenci miast na prawach powiatu wykonywali nadal także prerogatywy organów gmin. Gdy sekret się wydał (patrz: „Braki zbyt oczywiste" , „Rzeczpospolita" z 12 stycznia 2001 r.), prawodawca zdobył się na nowelę z 11 kwietnia 2001 r., w której miasto na prawach powiatu uznane zostało za gminę. Prawodawca nawet nie zająknął się przy tym o skutkach dotychczasowego nielegalnego łączenia kompetencji władzy gminnej i powiatowej aż do do 30 maja 2001 r.; milcząco usankcjonował skutki tego bezprawia w skali całego kraju, obejmującego przecież m.in. bezprawne dysponowanie mieniem gminnym oraz wydawanie z obrazą przepisów o właściwości niezmierzonej ilości decyzji administracyjnych, a także sporządzanie aktów stanu cywilnego. To przywodzi na pamięć drugi przykład.

Dur(n)a lex sed lex

Wbrew rygorowi art. 1 § 1 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego pod rządem poprzedniego prawa o aktach stanu cywilnego akty małżeństwa zawierane były przez lata nie tylko przed kierownikami USC, lecz także – a nawet w większości – przed ich zastępcami, co w myśl § 2 ww. przepisu czyniło je nieistniejącymi z mocy prawa. Ta tolerowana przez państwo katastrofalna samowola trwała aż do lat 90. ubiegłego wieku, kiedy podniosły się oddolne głosy alarmu. Władza prawodawcza zareagowała na swój sprawdzony sposób. Wadliwą praktykę USC milcząco utrzymano, natomiast zniesiony został, poprzez dyskretną nowelizację art. 1–2 k.r.i.o., w 1998 r. rygor nieważności z mocy prawa wadliwie zawartych małżeństw. Odtąd o nieistnieniu takiego małżeństwa rozstrzygać miały wyroki sądów, a nie samo prawo. W nowym prawie o aktach stanu cywilnego z 2014 r. rozszerzono kodeksowe uprawnienia kierowników USC na ich zastępców. I tym razem prawodawca nie odniósł się jednak do kwestii wcześniejszego zarejestrowania w USC setek tysięcy małżeństw, które w myśl dotychczasowego prawa po prostu nie zostały zawarte.

Opisana dezynwoltura władzy jest najwyraźniej immanentną cechą państwa prawnego na raczkującym etapie rozwoju, który niebezpiecznie się nam wydłuża. Wszystkie władze państwowe, z sądami włącznie, uczestniczą nolens volens w cichej zmowie tolerowania złego prawa oraz maskowania jego niszczących skutków. Grzech ten rozciąga się także na doktrynę i teorię prawa, która w ślad za władzą potulnie kłania się nowej zasadzie „dur(n)a lex sed lex".

Ten tekst nie zawiera konkluzji, gdyż autor wyjątkowo uznał je za zbędne. Niezorientowanym przypomnę jedynie, iż raczkowanie to ruch wsteczny!

Autor jest wrocławskim adwokatem

Polskie prawo administracyjne chlubi się legalnością wyeksponowaną jako pierwsza z zasad ogólnych postępowania administracyjnego w art. 6 k.p.a.: „Organy administracji publicznej działają na podstawie przepisów prawa". Owa szumna deklaracja jest bezceremonialnie łamana praktycznie w każdej sprawie zakończonej decyzją ostateczną.

Zgodnie z art. 16 § 1 k.p.a. decyzja jest ostateczna, jeżeli nie zostanie złożony od niej zwykły środek odwoławczy. Skąd jednak wiadomo, że jest lub na skutek upływu terminów odwoławczych stała się ostateczna?

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie