Krzysztof Stępiński: Oby do cech dobrego sędziego nie trzeba było dopisywać uległości

Oby do cech dobrego sędziego nie trzeba było dopisywać uległości

Aktualizacja: 01.04.2017 13:39 Publikacja: 01.04.2017 12:00

Krzysztof Stępiński: Oby do cech dobrego sędziego nie trzeba było dopisywać uległości

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Andrzej Litwak, niegdyś sędzia, później wiele lat aktywny adwokat, obecnie dziennikarz katolicki, postanowił zabrać głos w dyskusji o sędziach i sądownictwie („Sędziowie – przed nimi tylko krok do boskości", „Rzecz o Prawie 18 marca). Zgadzam się z jednym jego twierdzeniem: wymiar sprawiedliwości wymaga reformy. Reformy, ale nie demolki. Oba terminy są skrajnie odległe.

Autor uważa, że należy sięgnąć po metody, które wdrożył generał Charles de Gaulle, obejmując władzę po wyzwoleniu Francji w 1944 r. Zapomina, że generał działał w odmiennych warunkach: zaraz po paradzie na Polach Elizejskich okazało się oto, że pokaźna część narodu kolaborowała.

W atmosferze totalnego odwetu, ładnie określonego jako potrzeba oczyszczenia, Francuzi – działając brutalnie, często poza granicą prawa – przeprowadzili tzw. puration légale. Powołali trybunały i sądzili marszałka i jego ministrów, sędziów i urzędników z równą zaciętością jak prostytutki i kobiety, które zhańbiły naród, bo zakochały się nie w tym, co powinny. Francuzi, by bez obrzydzenia patrzeć w lustro, musieli szybciutko oczyścić stajnię Augiasza.

Jaki to ma związek z obecną sytuacją w polskim wymiarze sprawiedliwości, nie sposób dociec, co powinien dostrzec każdy wyposażony elementarną wiedzę o historii Francji. Prawdą jest, że de Gaulle kazał usunąć z sądownictwa niespełna trzystu sędziów, ale tylko tych, którzy wysługiwali się rządowi Vichy. Resztę zostawił, uznając, że robili to, co robili, bo musieli.

Wierzę, że wie

Mówiąc o sytuacji polskiego wymiaru sprawiedliwości, autor stracił w pola widzenia, że do naszych sądów wpływa kilkanaście milionów nowych spraw rocznie (podobno ok. 15 mln). Czy w takiej sytuacji ma sens dokonywanie oceny poziomu orzecznictwa przez pryzmat kilku, a nawet kilkudziesięciu spraw, które zapewne zostały osądzone nieprawidłowo? Moim zdaniem nie. Jest to zabieg wysoce niefortunny, wręcz szkodliwy. Zastanawiam się wreszcie, czy autor, który od wielu lat nie praktykuje jako prawnik, zna opisywane przez siebie sprawy z przekazów medialnych lub opowieści znajomych. Wierzę jednak, że wypowiada się na podstawie akt sądowych, które przeczytał. Musi tak być, bo doświadczony i dobry prawnik, jakim jest adwokat Andrzej Litwak, powinien wiedzieć, że wypowiadanie się na podstawie tajemnicy poliszynela, deprecjonuje wartość argumentów.

Zdaniem Autora niektórzy polscy sędziowie wierzą, iż posiadają boskie przymioty. Zarzut brzmi mocno, ale jego weryfikacja jest niemożliwa, bo autor nie podaje konkretnych przykładów. A plotka bez nazwiska nie jest atrakcyjna.

Z kim ich porównać?

Między sędziowską omnipotencją a wszechmocą różnica niewielka. Sprzed lat pamiętam, że moim głównym problem, z którym musiałem sobie poradzić jako sędzia (w latach 1974–1983), była umiejętność korzystania z władzy, która została mi dana. Nagle, w wieku 27 lat, zorientowałem się, że mogę decydować o losach ludzi. Nie mnie oceniać, jak sobie poradziłem. Nie przypominam sobie jednak, bym kiedyś, a mam za sobą 45 lat praktyki sądowej, dostrzegł lub odczuł skutki sędziowskiej omnipotencji lub nieomylności. Przyznaję, że nie raz wychodziłem z sali sądowej zdruzgotany. Jednak od adwokackiego niezadowolenia do sędziowskiej omnipotencji droga daleka.

Akapit poświęcony zarobkom sędziów służy jedynie pogłębieniu animozji między sędziami i obywatelami wykonującymi inne zawody, bo wielu zada pytanie, dlaczego ustawa ma akurat określać zasady wynagradzania sędziów, a nie lekarzy, skoro zgodnie z konstytucją jedni i drudzy mają takie same prawa? Dla mnie odpowiedź jest prosta: wszyscy powinni być godziwie wynagradzani, ale zawód sędziego jest inny niż pozostałe. Lekarz idzie do szpitala leczyć ludzi, a jego praca jest ciężka i odpowiedzialna. Górnik zjeżdża pod ziemię i pracuje w wyjątkowo ciężkich warunkach, często narażony na utratę zdrowia lub życia. A sędzia idzie zaledwie oceniać zachowania innych. Czy jednak to zadanie da się z czymkolwiek porównać? Moim zdaniem nie.

Czas pupilów

Pomysł zwolnienia wszystkich sędziów i przystąpienia do nowych powołań, jest niestety równie groźny jak nietrafny. Autor nie zauważa, że przy okazji czystki zarządzonej przez przedstawicieli suwerena, którzy wierzą w ludową sprawiedliwość (vide pomysł na izbę wyższą w Sądzie Najwyższym), zostanie podważona niezależność władzy sądowniczej, a niezawisłość sędziowska stanie się fikcją. Podobnie groźnie brzmi dorozumiane założenie, że w interesie demokratycznego państwa jest, by ograniczyć wpływ sędziów na nowe nominacje. Czyżby Autor uważał, że sędziów powinni wybierać politycy? Jeśli do tego dojdzie, w naszych warunkach będzie to sprint ku patologii.

Autor, który chwali opcję zerową (?) nie dostrzega, że już za chwilę do sądów, w których jest ok. 500 wakatów, wkroczą asesorzy mianowani przez prokuratora generalnego (sic!). Komuna wraca, wieje grozą, a Autor nie chce, by sędziów wybierali sędziowie, bo jego zdaniem jest to sprzeczne z istotą państwa demokratycznego.

Ostatni passus o logice, odwadze i niezależności jest mi szczególnie bliski, bo dla polskich sędziów, których pracę obserwuję z bliska, nadchodzi czas próby, której sam doświadczyłem. Co się tyczy logiki, to poziom sądzenia stale się podnosi, choć zdarzają się wyroki niefortunne, albo – mówiąc bez ogródek – niemądre, a nawet boleśnie głupie. Ale na 15 mln spraw takie wyroki mogą zdarzyć się w każdym kraju, o tradycji demokratycznej starszej niż nasza. A co do odwagi i poczucia niezależności – za chwilę będą potrzebne. Chyba że sądy po realizacji opcji zerowej zostaną opanowane przez pupilów suwerena, czego na dzisiaj wykluczyć nie można. Ale wtedy do cech dobrego sędziego trzeba będzie dopisać uległość.

Odwaga i poczucie niezależności staną się balastem. ?

Autor jest adwokatem, był rzecznikiem dyscyplinarnym Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie w latach 2004–2007

Andrzej Litwak, niegdyś sędzia, później wiele lat aktywny adwokat, obecnie dziennikarz katolicki, postanowił zabrać głos w dyskusji o sędziach i sądownictwie („Sędziowie – przed nimi tylko krok do boskości", „Rzecz o Prawie 18 marca). Zgadzam się z jednym jego twierdzeniem: wymiar sprawiedliwości wymaga reformy. Reformy, ale nie demolki. Oba terminy są skrajnie odległe.

Autor uważa, że należy sięgnąć po metody, które wdrożył generał Charles de Gaulle, obejmując władzę po wyzwoleniu Francji w 1944 r. Zapomina, że generał działał w odmiennych warunkach: zaraz po paradzie na Polach Elizejskich okazało się oto, że pokaźna część narodu kolaborowała.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji