Ustawodawca stracił zaufanie społeczeństwa

Wygląda na to, że tylko walczyć potrafimy razem.

Aktualizacja: 26.03.2017 18:22 Publikacja: 26.03.2017 15:15

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Patrzę z Kanady na współczesną Polskę, na to, co wyprawia ekipa rządząca, i ręce mi już dawno opadły. W ubiegłym tygodniu napisałem, że dla dobrego funkcjonowania każdego państwa prawa potrzebne są: zaufanie do ustawodawcy, od którego zależy litera prawa, do sędziów wydających wyroki i do władzy wykonawczej. Według mnie wszystkie te trzy wymagania są ignorowane i systematycznie zadeptywane, w imię – no właśnie, nie rozumiem w imię czego.

Stworzenia z Polski państwa wyznaniowego? Chyba nie, bo nie dostrzegam stosowania idei chrześcijaństwa w Polsce ani przez duchownych, ani przez rządzących. Nie wykonuje się poleceń papieży, nawet Jana Pawła II. Trudno nie zauważyć fali rasistowskiego hejtu skierowanego przeciw wszystkim „nie naszym", co jest grzechem ciężkim! Więc nie rozumiem sensu rozmontowywania państwa. Chyba że jedynym celem jest ustanowienie dyktatury (i to dyktatury jednostki) oraz patologicznego nepotyzmu.

Nie rozumieją? Bynajmniej

Zaufanie społeczne do obecnego ustawodawcy, według mnie, nie istnieje od dawna. Istnieje natomiast nieprzemakalna grupa ludzi, która nie rozumie, co się wokół niej dzieje. Nie rozumie albo wręcz przeciwnie, jest w pełni świadoma, co czyni obecna władza, i akceptuje ten stan dla własnych korzyści. A podobnych „zwolenników" nie brakuje tak wśród zwykłych robotników i profesorów zwyczajnych (tych drugich jest chyba nawet więcej). Nie jestem historykiem, ale czasem się zastanawiam, czy zawsze tak w Polsce było. W końcu przez stulecia byliśmy pod zaborami, a potem pod butem Wielkiego Brata, a nie traciliśmy tożsamości. Może taka nasza natura, że potrafimy wspólnie walczyć z najeźdźcą, ale rządzić się sami już nie.

Od samego początku funkcjonowania obecnego parlamentu prawo ustanawiane było w pośpiechu, czasem w nocy, bez konsultacji, co tam społecznej – normalnej, między parlamentarzystami i fachowcami w danej dziedzinie. Łamano i łamie się nadal, kanony tworzenia prawa i często je nagina lub pisze na kolanie, do załatwiania spraw doraźnych, które akurat przyjdą do głowy któremuś z urzędników władzy wykonawczej. O przyszłości prawa decydują ludzie, którzy sami tworzą bezprawie. Prawotwórstwo przynoszące pozytywny rezultat można policzyć na palcach jednej ręki. I tak, polskie przysłowie „trafiło się jak ślepej kurze ziarno", można zastąpić „trafiło się parlamentowi dobre prawo". Wyjątek potwierdza jednak regułę!

A kogo to obchodzi

O dziwo, wbrew pozorom nie wszystkiemu winien jest Prezes. Winni są też jego podwładni. Wyczyniają przeróżne (bez)prawne fikołki, mające im przynieść konkretne, personalne benefity. Że ich działania są sprzeczne z interesem Polski? A kogo to obchodzi? Zanim się zorientujemy, że nomen omen „lex Szyszko" ogołoci Polskę z drzew i zieleni, będzie już po drzewach. A tych – w przeciwieństwie do rządzących – nie da się po prostu wymienić. Żeby z sadzonki wyrosło drzewo, musi upłynąć kilkanaście do kilkudziesięciu lat. A pana ministra można przecież wyrzucić w 30 sekund! Trzeba tylko chcieć. Ale Pani Premier nie może tego uczynić bez zgody Prezesa, a przed jego willą rośnie dużo drzew, których nikt bez jego zgody nie tknie.

Jedno drzewo w ciągu roku filtruje 28 kg zanieczyszczeń. A zanieczyszczenia to smog. Czy ostatnia fala smogu w Polsce to nie znak z nieba, że Pan Szyszko – mimo iż profesor, nie nadaje się na pełniony urząd, że Pan Prezydent podpisuje bez czytania bzdury, a Pani Premier, choć mogła, nie wstrzymała publikacji ustawy w Dzienniku Ustaw (precedensy przecież były). Poczekajmy jeszcze trochę, a smog w Polsce będzie trwał okrągły rok, a Rosja stwierdzi, że za jej zaczadzenie winę ponosi Polska.

Ani mędrzec, ani strateg

Nie mogę, nawet gdybym bardzo chciał, odmówić sobie poruszenia kuriozalnego statusu Pana Prezesa. Zakładając, że to on jest motorem wszystkich poczynań polskiej władzy wykonawczej, dziwię się jednemu. Prezes jest dość inteligentny, by zdawać sobie sprawę, że osoby, które powołał do rządu, są – jak za czasów PZPR – co prawda wierne, ale niestety mierne. To, że wierne i że wejdą bez zaproszenia, tudzież wazeliny Panu Prezesowi, jest widoczne dla wszystkich. Ale dlaczego mierne? Czy lepiej być pierwszym wśród miernot czy ostatnim wśród geniuszy? Odpowiedź jest prosta. Dotychczasowa historia świata uczy, że autokraci otaczają się miernotami, które nie są w stanie im zagrozić. I nie jest to tylko przywara Pana Prezesa, ale też ministra obrony narodowej, który zachowując się jak osoba nawiedzona, wycina o niebo od siebie mądrzejszych, doświadczonych oficerów i wyższych dowódców. Skojarzenie z posunięciami Stalina przed drugą wojną światową musi się nasunąć logicznie myślącym.

Sam akurat nie wierzę w zagrożenie ze strony Rosji. Wydatki na naszą armię skierowałbym głównie na zadania związane z obroną Polski przed rakietami. A najazd czy okupacja Rosji są, moim zdaniem, nierealne. Czy Rosja mało ma swoich problemów, by po najeździe mieć jeszcze dodatkowe, polskie? Czy można Putina posądzać o taką głupotę? A poza tym, jaka jest w Polsce grupa etnicznych Rosjan, żeby najazd uzasadnić? Ci, co handlują na bazarkach? Z perspektywy ostatnich wydarzeń wygląda, że Pan Prezes jednak nie jest omnibusem, za jakiego uchodzi, ani strategiem za jakiego się ma. W następnym felietonie podsumowanie – jak widzę trójwładzę w Polsce z Kanady.

Autor jest adwokatem, od 37 lat prowadzi kancelarię adwokacką w Montrealu at@gagnetob.com

Patrzę z Kanady na współczesną Polskę, na to, co wyprawia ekipa rządząca, i ręce mi już dawno opadły. W ubiegłym tygodniu napisałem, że dla dobrego funkcjonowania każdego państwa prawa potrzebne są: zaufanie do ustawodawcy, od którego zależy litera prawa, do sędziów wydających wyroki i do władzy wykonawczej. Według mnie wszystkie te trzy wymagania są ignorowane i systematycznie zadeptywane, w imię – no właśnie, nie rozumiem w imię czego.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?