„My, redaktorzy naczelni, którzy przestrzegamy zasad etycznego dziennikarstwa, nie zamierzamy popierać mediów kłamców poprzez milczenie czy podążanie za tłumem. Zobowiązujemy się do relewantnego dziennikarstwa opartego na faktach"– napisali w apelu. I dodali, że jeżeli ktoś świadomie będzie fałszować lub zaciemniać fakty, to zareagują na to na swoim forum.
Autorzy wystąpienia, pod którym podpisał się m.in największy dziennik w kraju „Helsingin Sanomat", a także „Aamulehti" , „Turunlehti" i „Hufvudstadsbladet", wzięli też udział w panelach w radiu i telewizji, podkreślając, że atmosfera dyskusji ostatnimi laty drastycznie się w Finlandii zmieniła. Stało się to pod wpływem alternatywnych mediów w sieci, które sieją propagandę i naginają rzeczywistość do swoich celów. Ich zdaniem rozprzestrzenianie konfabulacji zatruwa debatę w kraju.
„Znieważanie, poniżanie, oczernianie i kłamstwa stały się codziennym zjawiskiem" – ocenili publicyści. Jednocześnie potępili kierowanie słów nienawiści, gróźb i hejterskich kampanii pod adresem dziennikarzy z racji wykonywanej przez nich pracy. Tłem mobilizacji redaktorów naczelnych w Finlandii są publikacje związane z uchodźcami, którzy przybyli do kraju Nokii szerszym strumieniem niż zwykle. Ich liczba w 2015 r. wyniosła bowiem 32 tys. Wiele tekstów dotyczyło przestępstw, w które mieli być uwikłani migranci, a podejrzenia okazały się błędne. W społecznych mediach rozpropagowano też dane o kosztach przyjmowania uchodźców, które nie miały pokrycia w rzeczywistości.
Stefan Lundberg z „Hufvudstadsbladet" wyjaśnia mi, że apel jest wymierzony przede wszystkim w tych publicystów w sieci, którzy atakują azylantów i dziennikarzy, posługując się fałszywymi oskarżeniami i fikcyjnymi newsami. Część z nich, która oczernia i rozpowszechnia nieprawdę, stwarza pozory, że reprezentuje autentyczne media, w co niektórzy internauci wydają się wierzyć. W opinii Lundberga ataki na dziennikarzy stały się „brzydkie i wulgarne". Internauci piszą m.in., że mają nadzieję, iż dziennikarki, które bronią praw azylantów, zostaną zgwałcone. Stefan Lundberg opowiada, że sam był narażony na napaści zarówno ze strony przeciwników przyjmowania uchodźców, jak i apologetów, w zależności od tematu, który podejmował. Ostatnio np. dziennikarz przedstawił statystykę azylantów w Helsinkach podejrzanych o dziesięć najczęściej popełnianych przestępstw, w tym: pobicia, kradzieże i ich próby, seksualne molestowanie, groźby, przeciwstawianie się władzom i wykorzystywanie seksualne dzieci (tu tylko cztery przypadki podejrzeń od września 2015 r. do stycznia 2016 r.). Udowodnił też, że młodzi azylanci są winni znacznie mniejszej ilości gwałtów w stosunku do ich liczby niż ogółem cudzoziemcy osiedleni w Finlandii. Lundberg stwierdził jednak, że w porównaniu z Finami ubiegający się o azyl i inni cudzoziemcy dominują w tej smutnej statystyce (udostępnionej przez Wyższą Szkołę Policyjną). Interesujące przy tym wszystkim jest to, że w komentarzach zarówno ci „tolerancyjni", jak i neonaziści posługują się tymi samymi inwektywami, choć znajdują się po przeciwnych stronach barykady – zauważa Lundberg.
Dziennikarz podkreśla, że większość Finów, prawdopodobnie 90 proc. społeczeństwa, podchodzi do kwestii uchodźców racjonalnie i uważa, że kraj musi przyjmować przybyszy, choć to może generować pewne problemy. Publicystom największe kłopoty sprawiają małe, za to głośne i fanatycznie nastawione mniejszości po obu stronach barykad. Przyznaje też, że do grup „nietolerancyjnych i tolerancyjnych" należy wielu tzw. intelektualistów, np. pisarzy, którzy na łamach nadesłanych do „Hufvudstadsbladet" komentarzy „piszą też głupoty".