Sąd poprzedniej instancji uznał, że dziewczynka, która przyszła na świat dzięki zabiegowi in vitro przeprowadzonemu za granicą, jest „owocem wypaczonego wykorzystania możliwości, oferowanych przez postęp w dziedzinie genetyki". To rezultat realizacji pragnienia posiadania dziecka „za wszelką cenę", bez liczenia się z „prawami natury" i przyszłością córki.

Sprawa trafiła do sądu w rezultacie doniesienia sąsiada pary. Wezwał on karabinierów, ponieważ zobaczył płaczącą dziewczynkę zamkniętą samą w samochodzie. Rodzice tłumaczyli, że ich miesięczna wówczas córka spała. Nie chcieli jej budzić i zostawili ją w aucie na siedem minut.