Czy można publikować listy bez zgody nadawcy

Sąd Apelacyjny w Warszawie ledwie kilka dni temu rozpoznawał sprawę, w której niegdysiejszy uczestnik powstania w warszawskim getcie Simha Rotem (po zmianie nazwiska z Simha Rotem-Kazik Ratajzer) pozwał wydawnictwo PWN za opublikowanie w 2014 r. książki Remigiusza Grzeli „Wybór Ireny".

Aktualizacja: 26.02.2017 08:54 Publikacja: 25.02.2017 16:00

Czy można publikować listy bez zgody nadawcy

Foto: www.sxc.hu

Pozycja ta, będąca w istocie opowieścią o Irenie Gelblumm, łączniczce Żydowskiej Organizacji Bojowej, zawierała listy kierowane do niej przez Rotema podczas wojny, tj. w czasie gdy byli parą. Przed kilkunastu laty głośno zaś było o sprawie książki „Zbigniew Herbert, Listy do Muzy. Prawdziwa historia nieskończonej miłości" autorstwa Małgorzaty Marchlewskiej i przez nią wydanej. Dzięki tej lekturze czytelnik mógł zyskać wgląd w życie Herberta z czasu, gdy dopiero stawał się poetą i pisał między innymi o swoich nadziejach, obawach oraz uczuciach.

Historie nadawców listów, które doprowadziły sprawy przed oblicze sprawiedliwości, są tyleż podobne w istocie, co różne w szczegółach. Simha Rotema z Ireną Gelblumm, podobnie jak Zbigniewa Herberta z Haliną Misiołek – adresatką listów, łączyła relacja miłosna, a epistoły zawierają wyznania o charakterze intymnym. W pierwszym przypadku – do publikacji doszło za życia nadawcy, lecz po śmierci adresatki, w drugim – książka ukazała się w druku po śmierci obojga.

W żadnej ze spraw nadawca listów, nie tyle nie wyraził zgody na publikację, ile nie był o nią w ogóle pytany, w obu zaś wydanie nastąpiło na skutek zgody spadkobierców pań, do których kierowane były listy zawierające zapiski pierwszych, lecz nie ostatnich miłości obu panów.

W obu przypadkach sądy stanęły wobec konieczności rozstrzygnięcia, którym regulacjom przypisać większą wagę: tym wynikającym z zasady tajemnicy korespondencji i prawa do prywatności, czy też tym, które czerpią z art. 82 ustawy–Prawo autorskie, zgodnie z którym jeżeli adresat korespondencji nie wyraził innej woli, jej rozpowszechnianie w ciągu 20 lat od jego śmierci wymaga zezwolenia małżonka, a jeśli go nie ma, kolejno zstępnych, rodziców lub rodzeństwa.

Wedle niektórych poglądów obowiązujące przepisy i wynikająca z nich koncepcja ochrony korespondencji przyznają zbyt duże uprawnienia nadawcy, podczas gdy istotą prawa do tajemnicy korespondencji jest jej ochrona przed dostępem osób nieuprawnionych, do której to grupy nie sposób włączyć adresata listu. Wedle innych koncepcji list sam w sobie nie stanowi utworu, a co za tym idzie, jedynie wyjątkowo, tj. np. w przypadku gdy zawiera treści chronione tajemnicą (adwokacką, lekarską) ujawnienie go wymaga zgody nadawcy.

Wedle mego przekonania zaś, dysponentem intymnych wyznań, a zarazem osobą, która może zadecydować o ich publikacji, jest autor, a nie adresat. Otoczenie kulturowe, w którym funkcjonujemy, oparte jest bowiem na pewnych podstawach, których nie przystoi relatywizować. Prawo do prywatności pozwalające na zachowanie integralności własnych uczuć i przeżyć oraz tajemnica korespondencji skrywająca ludzkie potrzeby, motywacje i emocje, choć niekiedy kusi, aby ją wyjawić, są jedną z nich. Można, rzecz jasna, zadać pytanie: komu szkodzi, aby po latach opublikować czyjeś wyznania, skoro dla czytelnika może to być interesujące, a nawet pouczające? Cóż, między ciekawością a wścibstwem dystans bywa niekiedy krótki.

Wydaje się, że przyczyna, dla której w obu omawianych sprawach sądy wyniosły prawo do prywatności autora listów ponad możliwość nieskrępowanego opublikowania treści przez ich adresata sprowadza się do, nie ukrywam, przekonującego mnie w tym wypadku, choć z oczywistych względów niepełnego cytatu z wypowiedzi Franza Mauera z filmu „Psy". Zatem: Dlaczego? W imię zasad.

Autorka jest adwokatem, redaktorem naczelnym „Pokoju adwokackiego" (www.pokojadwokacki.pl), członkiem NRA

Pozycja ta, będąca w istocie opowieścią o Irenie Gelblumm, łączniczce Żydowskiej Organizacji Bojowej, zawierała listy kierowane do niej przez Rotema podczas wojny, tj. w czasie gdy byli parą. Przed kilkunastu laty głośno zaś było o sprawie książki „Zbigniew Herbert, Listy do Muzy. Prawdziwa historia nieskończonej miłości" autorstwa Małgorzaty Marchlewskiej i przez nią wydanej. Dzięki tej lekturze czytelnik mógł zyskać wgląd w życie Herberta z czasu, gdy dopiero stawał się poetą i pisał między innymi o swoich nadziejach, obawach oraz uczuciach.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji