Organy ścigania i sądy muszą umieć na nie reagować. Pytanie: jak? Najprostsza odpowiedź: zgodnie z przepisami. To jednak nie wystarczy, gdyż samo formalne egzekwowanie prawa oznacza nieraz niesprawiedliwość, a innym razem śmieszność, na co zresztą owi prowokatorzy pewnie czasem liczą.

Mamy z tym do czynienia w sprawie Sławomira Wałęsy, który ma trafić na dzień do aresztu za kradzież świeczki zapachowej za 10 zł. Został za to ukarany grzywną 20 zł (najniższą z możliwych), której jednak nie uiścił. Sąd zamienił więc grzywnę na 20 godzin prac społecznych, ale temu zarządzeniu ukarany też się nie podporządkował. Miał powiedzieć, że nie ma zamiaru „latać z miotłą po Toruniu", więc sąd zarządził umieszczenie go na dzień w areszcie, by karę odbył. Ta kara wydawać się może absurdalna, ale nią nie jest, gdyż podsądny dość długo i konsekwentnie ignorował sądowy wyrok. A Temida powinna być twarda.

Z inną sytuacją mamy do czynienia w sprawie zatrzymania i doprowadzenia do prokuratury Władysława Frasyniuka, dodajmy, zwolnionego już po dziesięciu minutach. Niby formalnie wszystko w porządku, choć nie musiano go skuwać, i to z rękami do tyłu. W tej sprawie ważniejsze jest meritum, to że uliczne demonstracje Frasyniuka prokuratura zakwalifikowała jako naruszenia nietykalności cielesnej dwóch policjantów. Jest takie przestępstwo, ale pamiętajmy, że chodziło o polityczną manifestację, która ma swoje prawa, na dodatek znanego obrońcę demokracji i polityka. I to organy ścigania powinny brać pod uwagę. Powinny odróżniać manifestacje, a nawet prowokacje, od przestępstw.