Niesforny rok 2016 odszedł do historii, zanim ktokolwiek zdążył go solidnie podsumować. Następca rozpoczął swą misję od sypnięcia opiniami prawnymi, że taki to a taki czyn, bez względu na to, czy został popełniony skrycie czy na oczach tysięcy świadków lub telewidzów, stanowił przestępstwo, i to groźne. Co gorsza, nowo narodzony preferuje poglądy osobliwe do tego stopnia, że podczas wgryzania się w nie bolą zęby. Porażają personalia autorów, za którymi często stoi dorobek naukowy, a w najgorszym razie ciepła posada w aparacie obsługi najwyższych władz publicznych. Uspokaja dopiero przebrnięcie przez całość. Niejeden król okazuje się wtedy nagi lub zainfekowany jurydycznym dyletanctwem czy najjaśniejszą z pomroczności. Szczególnie ci gotowi interpretować ustawę na zlecenie.
Trochę dziecko, trochę zbrodniarz
Pochylmy się nad profesorską opinią o prawnokarnych skutkach incydentu w gmachu Sejmu, datowaną na 3 stycznia 2017 r., nr BAS-2777/16 (dostępną na www.sejm.pl). Zapewne temat nie najwygodniejszy. Zawód prawnika wyróżnia się wszakże tym, że daje zarobić na chleb wyjaśnianiem treści lub stosowaniem aktów prawnych nie według kryterium popularności, medialności ani poprawności politycznej. Obowiązują reguły semantyczne i standardy wykładni prawa. I odporność na bakcyle partyjno-klubowe.
A co napisał ekspert? Że w zachowaniu wielu osób połączonych wskazaną z nazwy więzią, widzi znamiona występku przeciwko RP stypizowanego w art. 128 § 3 k.k., z sankcją od roku do 10 lat pozbawienia wolności, jakkolwiek in concreto zasługującego nie na karę kryminalną, lecz – gdyby było to prawnie dopuszczalne – na środki wychowawcze dedykowane nieletnim. Bo odznaczało się cechami „nieodpowiedzialnego wybryku", takimi jak infantylizm, irracjonalizm, niedojrzałość polityczna i nieznajomość prawa. Do tego było nieuświadomione i niepoważne. W przeciwnym razie ucieleśniałoby zamiar popełnienia zbrodni z art. 128 § 1 k.k. w fazie czynności przygotowawczych do usunięcia przemocą konstytucyjnego organu państwa, karalnej z mocy art. 128 § 2 k.k. Z pewnością zaś podpadało pod art. 231 § 1 k.k. typizujący tzw. przestępstwo urzędnicze, możliwe do popełnienia jedynie przez funkcjonariusza publicznego, a polegające na przekroczeniu uprawnień lub niedopełnieniu obowiązku ze szkodą dla interesu społecznego lub prywatnego. Słowem, winien, niewinien – siedzieć powinien.
Jakie to smutne
Powyższemu osądowi brakuje odniesienia się do kwestii podstawowych, zwłaszcza wyjaśnienia, czy są przesłanki podejrzeń kogokolwiek o popełnienie konkretnego przestępstwa, a jeśli tak, to czy towarzyszyły mu okoliczności wpływające na surowszą lub łagodniejszą odpowiedzialność karną bądź odpowiedzialność tę uchylające. W zamian potencjalnych sprawców identyfikowanych grupowo najpierw ustawiono hurtem w pozycji wisusów godnych ojcowskiego klapsa z ręki drugiej strony zajścia, tej dojrzałej, zacnej, po czym jednak de facto nasłano na nich organy ścigania, co per saldo – zważywszy na autorytet opiniodawcy – po prostu smuci. Jeszcze smutniejsze mogą być konsekwencje tegoż osądu w świadomości odbiorców bez wiedzy prawniczej, tak jak w umysłach zagorzałych politykierów oraz Bogu ducha winnej młodzieży śniącej o karierze sędziego, prokuratora czy „mecenasa". Jest to bowiem przyzwolenie na zawsze niebezpieczny relatywizm prawny, zatem również na dezawuowanie elementarnych norm etycznych odzianych w przepisy prawa. No i woda na młyn aktywistów obwieszczających zmierzch autorytetów. Tymczasem wędrówki po prawie karnym materialnym wymagają obiektywizmu, precyzji i powściągliwości, a także znajomości zarówno ustaw karnych, jak i całego systemu prawnego oraz poszczególnych instytucji prawnych. Dawno minęła moda na upatrywanie w tej gałęzi prawa wyłącznie roli straszaka czy bata na niepokornych.
Zmienił się cel
Dziś przepisy karne spełniają funkcję prewencyjną, w obrębie której cel odwetu, czy – jak kto woli – sprawiedliwej zapłaty za zło zajmuje nie więcej miejsca niż cele zapobiegawcze oraz wychowawcze. W ostatnim przypadku nie chodzi bynajmniej o sianie grozy, ale o kształtowanie świadomości prawnej społeczeństwa. Produktów aparatu państwowego nie trzeba się przecież bać. Wystarczy je zrozumieć i uszanować. Znajomość prawa karnego niezbędna do wypowiadania się, czy w ocenianej sytuacji mamy do czynienia z przestępstwem, zaczyna się natomiast najwcześniej od umiejętności rozróżniania wszystkich elementów jego struktury w ujęciu art. 1 k.k., czyli kompletu ustawowych, przedmiotowych i podmiotowych znamion czynu zabronionego, granic ustawowego zagrożenia karą, bezprawności i karygodności w konkretnym stanie faktycznym oraz zawinienia sprawcy. Przed wkroczeniem na ten poziom wtajemniczenia wszelkie oceny odpowiedzialności karnej danej osoby za popełniony czyn są amatorszczyzną. Jeszcze surowszą notę los wystawia każdemu, kto poziom ów osiągnął, a mimo to uczynił z kogoś przestępcę bez upewnienia się, czy dany czyn rzeczywiście był przestępstwem.