Jeszcze nowe przepisy o kontroli nie weszły w życie, a już prezydent zapowiada poprawki. To dobrze, szkoda tylko, że tak późno dojdzie do dialogu z przeciwnikami uchwalanego naprędce prawa. Dla ustawy o Policji i innych służbach czas rzeczywiście miał znaczenie. Poprawiona, musiała wejść w życie 7 lutego, tak jak wyrok TK, który uchyla kilka niekonstytucyjnych przepisów o służbach. Groził więc paraliż w działaniach służb. Nie mogłyby korzystać z kontroli operacyjnej ani pozyskiwać innych danych: telekomunikacyjnych czy internetowych. Zmiany są więc uzasadnione. Tylko czy nie można było ich wprowadzić lepiej, precyzyjniej i z wysłuchaniem oponentów?

Przepisy o kontroli zawsze budzą emocje. To bowiem przełamanie zasady prawa do prywatności. Problem w tym, że kontrola i zbieranie danych dotyczą nie tylko osób podejrzanych, których służby namierzyły i zbierają dowody na ich winę. To dlatego tak trudno zwykłym obywatelom przyjąć do wiadomości, że wszelkie służby, a jest ich w Polsce kilkanaście, mogą ich podsłuchiwać, nagrywać, inwigilować.

Nie bez znaczenia jest też kontrola tej działalności. Ustawodawca zrzuca ją na sądy. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby polskie sądy były wydolne. A od lat wiadomo, że nie są. Stąd tak małe zaufanie obywateli do tej gwarantowanej ustawowo kontroli. Większość mówi wprost, że będzie fikcyjna. I na taką się nie godzą. Może więc warto poszukać kompromisu w dyskusji nad poprawianiem nowej przecież ustawy. O innym kompromisie nie może być mowy. Służby odpowiadają za bezpieczeństwo i muszą mieć jak o nie walczyć. Organizacje pozarządowe i rzecznik praw obywatelskich walczą o gwarancję praw obywatelskich, bo do tego zostały powołane. Skoro więc na tym polu kompromis nie jest możliwy, to trzeba zadbać o gwarancje nienadużywania kontroli. To jedyny sposób, by przestępcy byli skazywani, a obywatele czuli, że żyją w wolnym, bezpiecznym kraju.