Nadmierne uzależnienie awansów naukowych od kryteriów o charakterze formalnym, nie mających większego znaczenia z punktu widzenia oceny dorobku merytorycznego naukowca takich jak promowanie czy recenzowanie doktoratów w bardzo krótkim czasie doprowadziło do negatywnych zjawisk w naukach społecznych i wymaga szybkiej zmiany. Przy okazji trwających, prac nad reformą przepisów regulujących funkcjonowanie nauki warto rozważyć dokonanie istotnej korekty wadliwego modelu piszą prawnicy, profesorowie UW Antoni Bojańczyk i Adam Redzik.
Jednym z licznych problemów trapiących polską naukę jest jej zglajchszaltowanie. Prawo traktuje wszystkie dyscypliny naukowe jednakowo. Nie uwzględnia ich niepowtarzalnej specyfiki oraz istotnych odrębności. To nieuniknione, skoro cała nauka (za wyjątkiem tzw. dyscyplin artystycznych) oparta jest na tym samym modelu regulacyjnym. Oznacza to jednak, że tak odległych w swoich specjalizacjach i metodach badawczych badaczy, jak filologa klasycznego i fizyka jądrowego ocenia się w oparciu o identyczne kryteria normatywne. Nie ma w tym oczywiście niczego złego dopóty, dopóki wypracowane przez ustawodawcę standardy stosowane do filologa mogą być również zastosowane do fizyka bez szkody dla tego ostatniego (i vice versa). Jednak w wielu wypadkach kryteria oceny wykorzystywane przy awansach naukowych są wyraźnie przystosowane do oceny przedstawicieli nauk ścisłych, zawodzą zaś w przypadku przedstawicieli nauk społecznych i humanistycznych. Tego typu nieprzemyślane ujednolicenie modelu funkcjonowania nauki jest jeszcze bardziej widoczne w tzw. systemie finansowania nauki. Na licznych szczeblach operuje się tu kryteriami innowacyjności i współpracy nauki z biznesem. O ile nie ma wątpliwości co do tego, że fizyk jądrowy (biolog, biochemik, biofizyk, inżynier specjalizujący się w mechanice precyzyjnej) może być zarówno innowacyjny, jak i współpracować z biznesem (bo na przykład wymyśli nowy sposób wykorzystania odkrycia naukowego w produkcji czy usługach), o tyle do prawnika, historyka czy filologa klasycznego doprawdy trudno stosować kryteria innowacyjności i wykorzystania owoców badań w biznesie. Do podobnego, nieprzemyślanego ujednolicenia standardów przyjmowanych w nauce doszło przy okazji reformowania kryteriów decydujących o tzw. awansach profesorskich. Chodzi o wymóg wypromowania jednego doktora oraz uczestniczenia w postępowaniach recenzyjnych w przewodach doktorskich czy habilitacyjnych.
Intencje ustawodawcy były zapewne szczytne. Przez odwołanie się do tych kryteriów (łatwych do stosowania w postępowaniach awansowych toczących się przed Centralną Komisją do Spraw Stopni i Tytułów Naukowych) słusznie dążył do wyeliminowania zbyt daleko posuniętej uznaniowości przy decyzjach dotyczących awansu naukowego. Była to próba zobiektywizowania kryteriów oceny naukowców. Jednak zarówno z punktu widzenia ich charakteru, jak i praktyki, która wytworzyła się na podstawie nowych przepisów – oraz wytycznych przyjmowanych na niektórych uczelniach co do stanowiska profesora – wprowadzone przez ustawodawcę zmiany musimy ocenić zdecydowanie krytycznie.
Zacznijmy od próby „suchej” oceny kryteriów zastosowanych przez ustawodawcę. Czy w ogóle jest sens oceniania naukowców z punktu widzenia tego, czy wypromowali co najmniej jednego doktora? Ma to świadczyć o dojrzałości kandydata do awansu naukowego. Ale czy skuteczne wypromowanie doktora dowodzi rangi naukowej promotora i rzeczywiście ma to znaczenie, które chce mu przypisać ustawodawca? Mamy co do tego istotne wątpliwości. Są przecież dyscypliny naukowe tak rzadkie, że „zdobycie” doktoranta i jego wypromowanie zdarza się raz na całe lata. Istnieje też wiele instytutów naukowych, w których w ogóle nie są prowadzone studia trzeciego stopnia (tzw. studia doktoranckie), wskutek czego pracownicy takich jednostek skazani są na poszukiwanie doktorantów na własną rękę, co niekiedy prowadzi do kuriozalnych sytuacji.
Obserwacja praktyk niepokoi. Wypromowanie doktora w naukach humanistycznych niekoniecznie jest dziś wyznacznikiem dojrzałości naukowej czy prestiżu naukowego promotora, lecz wypadkową skuteczności, zręczności taktycznej i umiejętnego przeprowadzenia przewodu doktorskiego uwieńczonego sukcesem.