Reforma sądownictwa: z deszczu pod rynnę

System oligarchiczny zmieni się w polityczny.

Publikacja: 31.01.2017 07:24

Reforma sądownictwa: z deszczu pod rynnę

Foto: 123RF

Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, jak istotną rolę w funkcjonowaniu trzeciej władzy odgrywa Krajowa Rada Sądownictwa. Obok przedstawiania prezydentowi kandydatów na stanowiska sędziowskie wypowiada się publicznie w imieniu całego środowiska, a także zgłasza skargi konstytucyjne. Nic więc dziwnego, że przedstawiony ostatnio przez ministra Zbigniewa Ziobrę projekt zmian wzbudził w środowisku duże zainteresowanie i równie duże kontrowersje.

W wyborach miało być więcej demokracji

Dotychczasowe zasady przewidywały, że poszczególne grupy sędziów mają z góry określoną reprezentację w KRS. Reprezentację – trzeba podkreślić – nierówną pod względem wagi głosu poszczególnych grup sędziowskich. Wyraźnie preferowani są sędziowie wyższych szczebli, podczas gdy rejonowi, stanowiący 75 proc. korpusu sędziowskiego i rozpoznający około 90 proc. spraw, mieli w ostatnich 27 latach tylko czterech przedstawicieli w Radzie.

W dodatku wybory spośród sędziów okręgowych i rejonowych zostały w ostatnich latach zdominowane przez osiem apelacji (oprócz Warszawy, Szczecina i Białegostoku), których delegaci mają większość wśród elektorów. Od 2006 r. członkami KRS z grupy sędziów okręgowych i rejonowych są przedstawiciele tych samych dominujących apelacji. Inni kandydaci regularnie z nimi przegrywają. Regułą jest też wybór danego członka KRS na drugą kadencję – w tym stuleciu tylko raz stało się inaczej.

Nic więc dziwnego, że sędziowskie „doły", reprezentowane m.in. przez Stowarzyszenie Iustitia, postulowały demokratyzację procesu wyborczego.

Na niedemokratyczny tryb wyboru członków KRS zwróciła uwagę uchwała przyjęta przez przedstawicieli sędziów 26 lutego 2014 r., która notabene nie została dotychczas wprowadzona w życie. Również w uchwale Nadzwyczajnego Kongresu Sędziów Polskich z 3 września 2016 r. zwrócono uwagę na potrzebę demokratyzacji zasad wyboru Rady.

System wyborczy do KRS zwrócił także uwagę polityków. Minister Zbigniew Ziobro na niedawnej konferencji prasowej całkiem trafnie zdiagnozował niedemokratyczny system wyboru członków Rady, w tym nadreprezentacji sędziów wyższego szczebla. Użył także faktycznie funkcjonującego w środowisku sędziowskim określenia, że KRS jest wybierana przez „spółdzielnię".

Można więc było oczekiwać spełnienia postulatów większości środowiska sędziowskiego i demokratyzacji wyborów do Rady. I początkowo wydawało się, iż postulaty zostaną wkrótce spełnione. W maju 2015 r. pojawił się oficjalny projekt, przewidujący wybór członków KRS przez sędziów w wyborach bezpośrednich, powszechnych, równych i tajnych. Co prawda były pewne wątpliwości co do okręgów wyborczych (np. przyłączenie Jeleniej Góry do okręgu szczecińskiego), ale co do zasady zmiany te szły w dobrym kierunku.

W stronę polityki i ponad podziałami

Z nieznanych bliżej przyczyn wspomniany projekt został jednak zarzucony, a przedstawione przez ministra Ziobrę założenia idą w zupełnie innym kierunku. Zamiast dotychczasowej Rady o charakterze oligarchicznym ma powstać Rada o charakterze politycznym, gdyż powoływana przez Sejm. Tym samym Krajowa Rada stałaby się – obok Trybunału Konstytucyjnego – kolejnym organem de facto politycznym, w którym poparcie danej partii ma mieć decydujące znaczenie przy powołaniu jej członków. Na osłodę dodano zapis, że kandydaci do KRS mają być rekomendowani przez stowarzyszenia sędziowskie.

Przyznać trzeba, że twórcy konstytucji najwyraźniej takiej sytuacji nie przewidzieli. Artykuł 187 stanowi, że Krajowa Rada Sądownictwa składa się z 15 członków wybranych spośród sędziów, jednak nie wskazuje wprost, kto ma dokonywać tego wyboru. Do tej pory oczywiste było, że wyboru sędziów z danej grupy dokonują właśnie sędziowie. Jak jednak widać, władza wykonawcza chce ten przepis interpretować zupełnie odmiennie, w sposób jeszcze bardziej uzależniający władzę sądowniczą od pozostałych władz. Biorąc jednak pod uwagę cały system konstytucyjny, takie rozwiązanie godzi w fundamentalną zasadę niezależności władzy sądowniczej od pozostałych władz.

Nie ulega wątpliwości, że nastąpić ma upolitycznienie Krajowej Rady Sądowniczej, co siłą rzeczy jest krokiem w kierunku zmniejszenia i tak już niewielkiej niezależności wymiaru sprawiedliwości od „dwuwładzy" ustawodawczo-wykonawczej. I nie jest żadnym argumentem, że podobny system wyłaniania członków Rady funkcjonuje np. w Hiszpanii, która ma odmienny od polskiego system konstytucyjny.

Żeby było jeszcze ciekawiej, minister Ziobro przedstawił także pomysł podziału KRS na dwa zgromadzenia. Do jednego należeliby: pierwszy prezes Sądu Najwyższego i prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego, czterech posłów, dwóch senatorów, przedstawiciel prezydenta i minister sprawiedliwości, do drugiego zaś – 15 sędziów wyłanianych przez Sejm. Jak łatwo zauważyć, pierwsze zgromadzenie byłoby zdominowane przez polityków, w drugim zaś byliby wyłącznie sędziowie. Zasadnicze znaczenie mają kompetencje zgromadzeń – do podjęcia uchwały konieczna byłaby zgoda każdego z nich. Innymi słowy, izba „polityczna" mogłaby zablokować każdą uchwałę KRS. Zresztą taki cel został wprost zapisany w uzasadnieniu projektu.

Skąd taki pomysł? Otóż Rada jest ciałem częściowo politycznym, gdyż w jej skład wchodzą politycy. Jednakże zgodnie z treścią konstytucji politycy w KRS stanowią mniejszość jej składu i zawsze mogą być przegłosowani przez sędziowską większość. Taki stan rzeczy nie podoba się politykom, którzy chcieliby mieć nad władzą sądowniczą większą, a najlepiej pełną kontrolę.

Nie dotyczy to zresztą tylko obecnej władzy. Gdy dwa lata temu Krajowa Rada ośmieliła się podjąć uchwałę niekorzystną dla rządowego projektu zmiany ustroju sądów zwanego Lex Biernacki, parlamentarzyści partii ówcześnie rządzącej oburzyli się do tego stopnia, że wydali dokument zwany zdaniem odrębnym, który opublikowali na swoich stronach internetowych. Oczywiście instytucja zdań odrębnych do uchwał KRS nie mieści się w polskim porządku prawnym, ale ten przypadek wyraźnie wskazuje, że pragnienie dominacji nad władzą sądowniczą łączy ponad podziałami polityków różnych opcji.

To absurd ustrojowy

Obecna władza postanowiła rozwiązać ten problem definitywnie i zapewnić politycznej mniejszości w Radzie możliwość zablokowania decyzji sędziowskiej większości. W istocie bowiem sześciu parlamentarzystów i minister sprawiedliwości, mając mniejszość głosów w Radzie, ale większość w jednym ze zgromadzeń, mają uzyskać prawo weta do każdej decyzji Rady. Nijak się to ma do konstytucyjnych przepisów dotyczących organizacji prac Rady. Co prawda stwierdzają one, że ustrój, zakres działania i tryb pracy Krajowej Rady Sądownictwa oraz sposób wyboru jej członków określa ustawa, ale nie może to prowadzić do podziałów nieprzewidzianych w ustawie zasadniczej ani do paraliżu prac KRS, ani do zdominowania większości jej członków przez mniejszość i wprowadzenia nierówności wagi głosów poszczególnych członków.

Ciekawe, jak by zareagowali parlamentarzyści, gdyby przykładowo Sejm podzielić na mocy regulaminu na dwie izby: większą rządową i mniejszą opozycyjną, z których każda z osobna musiałaby zgadzać się na daną uchwałę. Albo gdyby podzielić Radę Ministrów na dwie grupy ministrów, z których każda głosowałaby oddzielnie. Absurd ustrojowy? Nie większy niż pomysł Zbigniewa Ziobry na podział KRS na dwa zgromadzenia.

Dotychczasowy stan prawny z pewnością nie był zadowalający ze względu na niedemokratyczny system wyboru sędziów do Rady. Jednak zamiana Rady o charakterze oligarchicznym na Radę czysto polityczną to typowy przypadek wpadnięcia z deszczu pod rynnę. A propagandowe twierdzenie ministerstwa o demokratyzacji wyborów do Rady brzmi w tej sytuacji jak ponury żart.

Autor jest sędzią Sądu Okręgowego w Płocku

Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, jak istotną rolę w funkcjonowaniu trzeciej władzy odgrywa Krajowa Rada Sądownictwa. Obok przedstawiania prezydentowi kandydatów na stanowiska sędziowskie wypowiada się publicznie w imieniu całego środowiska, a także zgłasza skargi konstytucyjne. Nic więc dziwnego, że przedstawiony ostatnio przez ministra Zbigniewa Ziobrę projekt zmian wzbudził w środowisku duże zainteresowanie i równie duże kontrowersje.

W wyborach miało być więcej demokracji

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem