W zimie pogoda stwarza tu zjawisko inwersji atmosferycznej, co powoduje zaleganie skażonego powietrza na znacznej przestrzeni stolicy kraju. Ponieważ sytuacja ze smogiem stała się krytyczna, władze Oslo w trybie pilnym zarządziły restrykcje.
Zanieczyszczenie powietrza powoduje uszczerbek na zdrowiu i duszności. To straszne, gdy się słyszy rodziców, którzy mówią, że ich dzieci z chorobami dróg oddechowych muszą zostać w domu zamiast iść do szkoły – tłumaczył konieczność podjęcia działań zarząd gminy. Jednocześnie rzecznik gminy Oslo przepraszał za niedogodności, jakie wywoła ingerencja w życie jego mieszkańców. Zachęcał też do jazd komunikacją miejską, pracowania w domu i podróżowania z innymi, którzy nie mają aut z silnikiem wysokoprężnym.
Nie wszystkie jednak pojazdy z silnikiem Diesla objęto zakazem. Po drogach gminy nadal mogą się poruszać pojazdy ruchu miejskiego, samochody hybrydowe i uprzywilejowane, auta dla osób niepełnosprawnych oraz taksówki. Za złamanie prawa przewidziano kary w wysokości 1500 norweskich koron (166 euro).
W Oslo przybyło ropniaków i to one powodują większą niż auta napędzane benzyną emisję podtlenku azotu. Dlatego dyskusje o okresowym ograniczaniu ruchu drogowego prowadzono tu od kilku lat. W ubiegłym roku władze miasta podjęły decyzję, że gdy zanieczyszczenie powietrza, m.in. poziom podtlenku azotu przekroczy dopuszczalne wartości, i prognozy pogody wskażą, że sytuacja groźna dla zdrowia człowieka utrzyma się co najmniej dwa dni, to będą uruchamiały stały mechanizm regulacji. Wówczas gmina zawiadomi kierowców, że następnego dnia wprowadzi zakaz prowadzenia samochodów z silnikiem Diesla.
Jak skrupulatnie wyliczono, w efekcie zakazu 20 tys. Norwegów zostawiło swoje auta w garażu, a ruch uliczny, jeżeli chodzi o pojazdy z silnikiem wysokoprężnym, zmalał o 31 proc. Z drugiej strony nasiliło się używanie samochodów napędzanych benzyną, ale więcej osób zadeklarowało chęć skorzystania z komunikacji miejskiej. Bilans ogólny wykazał jednak zredukowanie ruchu drogowego o 10 proc.