Ta historia przypomniała mi się przy okazji tragedii w Ełku, gdzie doszło do awantury i zabójstwa w jednym z miejscowych barów z kebabami. Sprawa wywołała lokalne zamieszki, debatowali o niej eksperci, dziennikarze i politycy.
I oto przeczytałem, że niejako w odpowiedzi na to wydarzenie policja podjęła decyzję, że więcej patroli pojawi się przy tego rodzaju przybytkach gastronomicznych.
Jak podał TVN 24: Zamieszki po zabójstwie 21-latka. Policyjne patrole w woj. warmińsko-mazurskim dostały zadanie zwracania uwagi na lokale gastronomiczne typu kebab.
Rzecznik prasowy warmińsko-mazurskiej policji Krzysztof Wasyńczuk: policjanci "mają monitorować, zwracać baczniejszą uwagę na lokale gastronomiczne typu kebab w całym województwie, aby nie doszło w ich pobliżu do naruszenia porządku i ładu publicznego czy zniszczenia mienia". Rzecznik zaznaczył, że nie oznacza to, iż pod każdym barem stanie radiowóz. - Nie jesteśmy firmą ochroniarską, żeby stać przez 24 godziny na dobę pod takimi lokalami. To zadanie doraźne; funkcjonariusze z patroli pojawią się częściej w takich miejscach, mają na nie zwracać uwagę - dodał. Wasyńczuk podkreślił, że dotyczy to wszystkich lokali typu kebab w całym regionie, niezależnie od tego, czy należą one do obcokrajowców czy do Polaków.
Trochę mnie to zmroziło. Dlaczego bowiem tylko pod barami z kebabami, a nie np. również z wietnamskim jedzeniem, dlaczego pominięto bary mleczne i rybne. Ale rozumiem tę logikę: gdyby zatem do zabójstwa doszło pod orientalnym barem, więcej patroli pojawiłoby się w ich okolicach.
Tragedia w Ełku zastanawia o tyle, że ponoć zgłoszenia o mających tam miejsce awanturach, i napiętej sytuacji były sygnalizowane wcześniej. Nie wiem, czy to miasto jest objęte słynną interaktywną mapą bezpieczeństwa, którą tak reklamowało MSWiA, a jeśli tak, to czemu niepokojących sygnałów nie uwzględniono.