Procesy wytoczone niemieckim dziennikarzom za „polskie obozy" przebiegały w atmosferze walki o „wspólną sprawę". Czy procedowany w parlamencie projekt ustawy mającej zwalczać wadliwe kody pamięci zamiast być obiektem krytyki może stać się „wspólnym dziełem"?
Kamienie milowe
Złożenie w 2009 r. przez Zbigniewa Osewskiego z pomocą prawników Stowarzyszenia Patria Nostra pozwu przeciwko redakcji „Die Welt" za określenie przymiotnikiem „polski" obozu koncentracyjnego w Majdanku w większym stopniu było wyrazem frustracji wobec indolencji państwa w przeciwdziałaniu podobnym niegodziwościom, w mniejszym – wiarą w uzyskanie pozytywnego wyroku.
Po blisko siedmiu latach procesu zostało wydane niezwykle ważne orzeczenie, stanowiące kamień milowy w prawnej walce przeciwko fałszowaniu pamięci o sprawcach obozów zagłady. Co prawda Sąd Apelacyjny w Warszawie w wyroku z 31 marca 2016 r. (I ACa 971/15) oddalił w zasadniczej części apelację, uznając oddalenie przez Sąd Okręgowy w Warszawie pozwu za prawidłowe. Rozstrzygnął jednak o słuszności roszczenia powoda co do zasady, kwestionując jedynie zakres i sposób rekompensaty za naruszenie wskazanych w pozwie dóbr osobistych, tj. tożsamości narodowej i godności narodowej. Uznał, że dobrowolne, publiczne przeprosiny skierowane do wszystkich Polaków są wystarczające.
Jeszcze szerszym echem ze względu na pozytywną sentencję odbiła się wiadomość o wyroku Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 22 grudnia 2016 r. (I ACa 1080/16). Nakazał niemieckiej telewizji ZDF opublikować na swojej stronie głównej www.zdf.de oświadczenie o przeproszeniu byłego więźnia obozu Auschwitz pana Karola Tendery w związku z nieprawdziwymi wypowiedziami o obozach zagłady w Auschwitz i Majdanku, przypisujących Polakom udział w ich tworzeniu. Umocniona została w rezultacie w orzecznictwie sądów powszechnych wykładnia art. 23 i 24 kodeksu cywilnego prezentowana przez prawników Stowarzyszenia.
Procesy spotkały się z dużym i przychylnym zainteresowaniem przeważającej większości mediów krajowych i polonijnych, niezależnie od ich sympatii politycznych. Stowarzyszenie otrzymywało głosy poparcia z całej Polski i z zagranicy, z różnych środowisk. Do procesów wstępowali prokuratorzy, uznając, że ich wynik ma znaczenie dla interesu publicznego. Nie pozostał obojętny nawet rzecznik praw obywatelskich, który przystąpił do procesu w Krakowie po stronie pana Karola Tendery na etapie apelacji, domagając się nakazania ZDF jego przeproszenia.